Magiczne baletki. O talentach
W naszym domu panuje kult książki:) Czytamy, czytamy i jeszcze raz czytamy... O ile jestem otwarta na nowości literatury dziecięcej, o tyle jestem z założenia sceptyczna do książek z infantylnymi, brokatowymi okładkami, podobnie z dziwnymi zwierzątkami... Vi czytać jeszcze nie potrafi, ja czytam, dzieci słuchają... Wybieram klasykę, książki z morałem, estetycznie wydane, pięknie ilustrowane... ale pomału moje dzieci dochodzą do głosu, klarują się ich czytelnicze preferencje...
Nowym odkryciem Vi jest seria Magiczne Baletki Darcey Bussell. Po lekturze dwóch pierwszych książeczek serii, wiem, że muszę kupić kolejne :) Tak pokrótce, fabuła lekka i przyjemna, idealna dla małych dziewczynek i fanek baletu. Delfina zawsze marzyła o tym, żeby zostać baletnicą. I oto pewnego dnia zostaje zaproszona do szkoły baletowej... Jej marzenie się spełnia i choć jej rodziców nie stać na drogą szkołę, jej talent zostaje zauważony i dziewczynka może szlifować baletowe ruchy nauczone z książek... Dzięki czarodziejskim baletkom Delfina odkryje całkiem inny świat... Dziewczynka tańczy, robi, to co kocha, odwiedza Czarodziejska Krainę...
Magia, balet i szkółka tańca na końcu książki, to to, co małe dziewczynki urzeka... Chyba każda dziewczynka przezywa fascynację baletem...
A historia Delfiny skłania mamę do refleksji... nad wspieraniem dziecięcych talentów... Są zainteresowania, które mogę w dzieciach rozwijać lekturą... podsuwać tematyczne publikacje... Ale są rzeczy które potrzebują praktyki, odpłatnych zajęć, na które może mnie nie być stać, albo po prostu z racji naszej migracji na wieś będą dla moich dzieci niedostępne... Baletnicą Vi już nie zostanie... mam nadzieję, że nie będzie miała do nas, swoich rodziców, o to żalu... Jako rodzic chciałabym zapewnić dzieciom wszystko, co najlepsze stworzyć im warunki do rozwoju... tylko pytanie za sto punktów... jak to zrobić? Obiecałam sobie, że nie będę na dzieci przelewać niespełnionych ambicji, obiecałam sobie, że będę je wspierać w ich talentach, marzeniach, poczynaniach. Oczywiście, że chciałabym zapewnić im lepszy start, chciałabym by byli wszechstronnie utalentowani i kształceni... a z drugiej strony nie chciałabym odbierać im dzieciństwa i planu dnia wypełniać zajęciami dodatkowymi po brzegi... Czekam na impuls, znak od nich w jakim kierunku chcieliby się rozwijać... bo przecież oni i ich potrzeby są najważniejsi...
Magia, balet i szkółka tańca na końcu książki, to to, co małe dziewczynki urzeka... Chyba każda dziewczynka przezywa fascynację baletem...
A historia Delfiny skłania mamę do refleksji... nad wspieraniem dziecięcych talentów... Są zainteresowania, które mogę w dzieciach rozwijać lekturą... podsuwać tematyczne publikacje... Ale są rzeczy które potrzebują praktyki, odpłatnych zajęć, na które może mnie nie być stać, albo po prostu z racji naszej migracji na wieś będą dla moich dzieci niedostępne... Baletnicą Vi już nie zostanie... mam nadzieję, że nie będzie miała do nas, swoich rodziców, o to żalu... Jako rodzic chciałabym zapewnić dzieciom wszystko, co najlepsze stworzyć im warunki do rozwoju... tylko pytanie za sto punktów... jak to zrobić? Obiecałam sobie, że nie będę na dzieci przelewać niespełnionych ambicji, obiecałam sobie, że będę je wspierać w ich talentach, marzeniach, poczynaniach. Oczywiście, że chciałabym zapewnić im lepszy start, chciałabym by byli wszechstronnie utalentowani i kształceni... a z drugiej strony nie chciałabym odbierać im dzieciństwa i planu dnia wypełniać zajęciami dodatkowymi po brzegi... Czekam na impuls, znak od nich w jakim kierunku chcieliby się rozwijać... bo przecież oni i ich potrzeby są najważniejsi...
0 komentarze :