w duszy mi gra na sen






0 komentarze :

w realu

Baterie w aparacie padły, trzeba naładować ostatnie zdjęcie znak...od jutra odpoczywam od internetu... śmieszne mówię to i myślę , ale będę miała zaległości... zaległości w byciu onilne...Dziś nie ma cię na fb to jakby Cię w ogóle nie było...nowa wirtualna jakość życia...Szybko się przyzwyczaiłam, bo przecież pamiętam jak dziś przełączanie telefonu, liczenie impulsów, kafejki internetowe...kiedyś internet to był luksus, a jak jakiś mail przyszedł wow to było wydarzenie...dziś możesz włączyć life streaming z toalety, dostajesz mnóstwo życzeń w urodziny na swojej tablicy, o tobie świadczy status związku na fb, a poczta polska zaciera ręce i mówi przykro nam świąteczne obłożenie pracą...a przecież kartki świąteczne to się też na fb wkleja i za znaczek nie trzeba płacić i na smsy wydawać... miłość się wyznaje na czacie, biuro ma się wirtualne i równie nierealne jak podatki, pracuje się zdalnie, są ikony, gify, jpegi, pdfy, wordy, offisy...tylko jakoś ludzi w realu za bardzo nie ma, jakoś gębę w realu ciężko otworzyć i jakoś  tak mi się nie podoba...dlatego najbliższe dni na odpoczynek spożytkuję i realne przeżywanie realnego życia z realnymi mi bliskimi...i naprawdę się na to bardzo cieszę.



4 komentarze :

niespodzianki

Ech prawie spakowana do dziadków...a tu mąż wchodzi i od drzwi rzuca: widziałaś ile śniegu? jak nie odśnieżą to nie wyjedziemy...więc co jutrzejszy wyjazd pod znakiem zapytania? Pierwszy raz od dłuższego czasu zero notek w kalendarzu, luz, brak ciśnień...tylko perspektywa rodzinnego w domu rodzinnym leniuchowania...Zimo precz!...Vi otworzyła dziś skarbonkę...nie bardzo chciała pojąć dlaczego nie starczy jej na wielki samochód z lalkami monsterhigh i dlaczego starsza pani w sklepie nie podziela jej entuzjazmu kwitując ale strasznie brzydkie lalki...Ale pierwszy raz Vi dokonała zakupów za swoje zaskórniaki, kupiła karty barbi, lalkę śnieżkę i nawet o mamusi pomyślała i jestem bogatsza o naszyjnik z sową. Kochana córeczka:) Igor się buntuje na sen nie chce i koniec, potyka się o własne nogi, głową się podpiera podczas raczkowania, ale spać nie pójdzie...świat taki ciekawy tyle rzeczy do eksplorowania, węgiel pyszny, zmywarkę zresetuje, klocki Vi posprząta i domek dla lalek zdemoluje...diabeł wcielony, mały  wielki żywioł nie do okiełznania. Znacie aferę z kaszkami nestle? że niby szczur i te sprawy...a ja tak sobie myślę pyszne kasze są... jaglana kasza jest ( której fanem okazał się Igor), gryczana kasza ( z której placki u nas królują), pęczak kasza ( który uwielbiam ja), kukurydziana kasza...i kurcze do nich nikt jakoś gratisów, i wsadów z suszu mięsnego nie daje... Życie jest full of niespodzianki...ale ja wole te przyjemne jak liścik od Bibi Dreams i bodziaki, które listonosz dziś zostawił na parapecie ( i dobrze, że znalazłam zanim śnieg zasypał ), jak cicha wojna o słońce przytulankę, którą toczą dzieci me, bo Igor się klasycznie śmieje do zabawki, a Vi musi podkreślić  że to jej, niespodzianki jak ta że wszyscy pałaszowali babę z pęczaku, że Vi wie co to są krwinki czerwone chociaż książka o ciele człowieka to wciąż jej profesjonalne kompendium wiedzy o zombie. Niespodzianką dla mnie samej było, że wolę chwilę spokoju od porządku w pokoju Vi...niech się bawią...i że na 2,2m kwadratowego łózka zmieszczą się dwie osoby dorosłe dwójka dzieci, kot, ken, 3 lalki barbie, 2 książki i paczka chusteczek nawilżanych,2 telefony komórkowe, a wszystko na 6 poduszkach i pod dwiema kołdrami...Ech śmieszne to moje życie niby nic się nie dzieje, a jednak dzieje się tyle...kochane dzieci dziękuję Wam za wszystkie atrakcje, które mi fundujecie i za to że każdy dzień to nowe wyzwanie, garść niespodzianek i chaos Wami napędzany:)


4 komentarze :

Tuwimki

Vi uwielbia śpiewać...ale tylko i wyłącznie wymyślone piosenki...potrafi wczuta piać dobrą godzinę...a najgorzej jak zacznie śpiewać po "angielsku"...cóż Fasolek ona nie trawi...woli Marię Peszek, albo Barbi Piosenkarkę... Ale dziś wyraziła aprobatę dla Tuwimek...



Ponadczasowe wiersze Tuwima w muzycznej oprawie. Znakomite aranżacje, piękne melodie, prawdziwe instrumenty i cudowne, wspaniale śpiewające dzieciaki – to coś, co dzieci uwielbiają najbardziej. Po prostu piękno w czystej postaci. „Bajkopiosenki” to piętnaście całkowicie różnych w swojej formie utworów, komponujących się jednak w spójną całość. Do płyty dołączono książeczkę z wszystkimi wykorzystanymi wierszami Juliana Tuwima.




Mojej córce płyta przypadła do gustu. Fantastyczne wykonanie zespołu dzieci o nazwie "Tuwimki" (Pomimo faktu, że najmłodsza artystka to czterolatka, a najstarsze Tuwimki mają po siedem lat , to ich umiejętności wokalno-aktorskie są wręcz niesamowite). Wiersze dobrze nam znane nabierają innego brzmienia:) Na takie płyty czekają zarówno rodzice jak i dzieci, w niezwykły sposób pobudzają bogatą wyobraźnię dziecka i wpływają na jego wrażliwość muzyczną. Muzykę do wierszy Tuwima skomponowali: Henryk Kanicki i Arkadiusz Aries Niezgoda. Ojciec i syn.  Na płycie usłyszymy tylko prawdziwe instrumenty: m.in. obój, klarnet, fagot, flet, marimba, wibrafon. Wydawnictwo zawiera 15 utworów i chociaż każdy z nich jest inny w swojej formie, to razem tworzą jednak bardzo spójną całość.



Na rok Tuwima jak znalazł:)

0 komentarze :

...

Wielkanoc...w grubych kurtkach i czapkach...no takiej to nie pamiętam...może być ciekawie. W piątek się pakujemy i jedziemy do dziadków, ja nic nie szykuję...ufff. Podobno te święta są ważniejsze niż Boże Narodzenie...cóż obchodzę je z szacunku dla tradycji w której zostałam wychowana...Boże Narodzenie lubię, bo pachnie piernikiem, choinką, bo są góry prezentów ( na dziadków zawsze można liczyć)...a Wielkanoc cóż nie lubię zimnych jajek (fuj, a te pofarbowane to w ogóle fuj fuj) nie jam mięsa, więc stół uginający się pod tonami mięsiwa również do mnie nie przemawia... Ciocia Basia na Wyspach to nikt Vi jajek nie pochowa...no a w śniegu to i tak lipa... Dla mnie te Święta nie maja żadnej atmosfery i  zawsze były wstępem do majowych weekendów, a w tym roku to jakaś kpina. W Wielkanoc zmiana czasu ( jedziemy wcześniej bo zaspać na śniadanie głupio, a my potrafimy...), w  Śmigusa Dyngusa Prima Aprilis...i jeszcze jak nie z wiadra to ze śnieżki można oberwać, od chuliganów w imię tradycji... Ale dobry wege żurek w chlebie bym zjadła i przegryzła jajecznicą z rzeżuchą...Odpocznę też od internetu, bo u mnie w domu to nie wypada być online...może i dobrze, bo ostatnio za dużo mnie on line za mało mnie naprawdę... I kuchnię tv będę namiętnie oglądać, bo u dziadków jest tv i dużo kanałów...oczywiście będę musiała najpierw się dogadać z Vi, na którą czekają kanały z bajkami...Święta to zawsze miły pretekst na bytowanie z bliskimi, i to zawsze będzie dla mnie ważne i wartościowe...szkoda, ze moje druga połowa tak tego nie widzi...może w tedy święta byłyby przyjemniejsze...A na pewno najbliższe dni będą trudniejsze...nawet nie chodzi o udawanie, że nie ma problemu...bo przecież mama zawsze wie ( lepiej też zawsze wie, nawet jeżeli chodzi o moje dzieci)... ale moi rodzice to wzorowe małżeństwo  może bez romantycznych uniesień w tle, ale szanujący, kochający, wspierający...a ja co? Tez tak chciałam...a nie mam...



8 komentarze :

wielkanocne pomysły






Kilka pomysłów możecie pobrać klikając  tutaj z folderu, który dla Was przygotowałam.

0 komentarze :

APOLEJKA Z RZUTNIKA...

Pamiętacie rzutniki do bajek? Ja mam sentyment... mimo upływu las ich czar  nie minął, dlatego gdy dziś znalazłam poskanowane bajki o mało nie oszalałam z radości, a jeszcze ma ukochana Apolejka... Vi już 3 razy obejrzała , opowiada Igorowi...więc i z Wami się podzielę:)
'

polecam też zajrzeć tutaj

1 komentarze :

Oni potrafią

Oj potrafią moje dzieci zrobią bałagan...z prędkością światła wywrócić pokój do góry nogami, wywalić wszystko co jest w zasięgu ręki...świetna zabawa...gorzej ze sprzątaniem... Jeżeli są genetycznie uwarunkowani ludzie, którzy źle się czują w sterylnych wnętrzach, to moje dzieci do takich należą...a i mi po porodzie zmieniło się postrzeganie brudu i przesunęła się granica nieporządku...no ale bez przesady...dwa diabły wcielone, huragany...żeby jeszcze sprzątali po sobie...ciekawe czy CBOS robiło badania nad częstotliwością domowych awantur o nieposprzątany pokój? Dobra mama nie sprząta po, ona umie wyegzekwować ..no ja się daję wykorzystać zakasam rękawy i często sprzątam...nie zawsze...ale jednak, niestety tak jest szybciej i prościej, a konsekwentne nie wyręczanie w sprzątaniu wymaga cierpliwości i mocnych nerwów. Podobno zdolność kojarzenia porządku z działaniem człowieka powstaje najprawdopodobniej w drugim roku życia dziecka, natomiast dopiero w kolejnych latach zaczynają one rozumieć, że ludzie mogą i posprzątać, i spowodować nieporządek...więc muszę szybko opanować moją córkę:)








a żeby nie marnować energii na bałagan... oto jak postrzegamy my


a jak nasze dzieci






3 komentarze :

RE PLAY


Re-Play to linia zastawy stołowej dla dzieci wykonana z FDA tworzywa sztuczne z butelek po leku . Czyli kolorowe naczynia z recycylingu...bardzo mi się podoba ta idea:)


0 komentarze :

hasło: królik

0 komentarze :

Dziecko, czy muszę Ci to jeszcze raz powtarzać?


Dlaczego czasem jest tak trudno skłonić dzieci, by cię słuchały? Prosisz dziecko, by wyłączyło telewizję, zrobiło lekcje, spakowało się do szkoły lub poszło spać. Wiesz, że słyszy, co mówisz, lecz ignoruje to. Prosisz ponownie i… nadal brak jest jakiejkolwiek reakcji. Próbowałeś już wszystkiego - odsyłania do kąta, powtarzania tego samego po raz setny, liczenia do trzech – lecz żadna z tych metod nie działa.

W książce Dziecko, Czy muszę Ci to jeszcze raz powtarzać…? ekspertka ds. wychowania Amy McCready, organizatorka kursów internetowych znanych pod nazwą Positive Parenting Solutions (Pozytywne metody wychowywania dzieci) przedstawia metodę, która eliminuje wielokrotne powtarzanie tego samego lub krzyczenie na dzieci. Proponuje rozwiązanie pełne miłości i jednocześnie niezwykle skuteczne, jeżeli chodzi o skłanianie ich do pożądanych zachowań.

W tej niezwykłej książce McCready rozwiązuje jeden z odwiecznych paradoksów związanych z wychowaniem: danie dzieciom większej swobody, a nie jej ograniczanie, może zakończyć walkę o dominację w domu. Bazując na szkole psychologii Adlera wyjaśnia, że każda istota ludzka ma wrodzoną potrzebę decydowania – dzieci nie są tu wyjątkiem. Gdy jednak potrzeba ta nie jest zaspokajana w pozytywny sposób, zaczynają one poszukiwania, które mogą przejawiać się najbardziej frustrującym postępowaniem. Dwadzieścia trzy narzędzia przedstawione w tej książce są łatwe do zastosowania i bardzo efektywne, jeśli chodzi o eliminowanie niepożądanych zachowań i wydobywanie z dzieci tego, co jest w nich najlepsze. Porady te, mają zastosowanie w stosunku do dzieci w wieku od dwóch do dwunastu lat. Przeczytaj Dziecko, Czy muszę Ci to jeszcze raz powtarzać…? i odkryj na nowo uroki bycia rodzicem. 

Podeszłam do tej książki sceptycznie...ale ma sens. Jest ciekawa, wartościowa i przydatna. Pomogła mi uporządkować wiedzę i po raz kolejny przypomniała, że złe zachowania córki wynika z moich nieodpowiednich reakcji... Nie czyta się jej przyjemnie, to nie jest poradnik w wersji light... ale warto. Bo nikt nie lubi frustracji...dziecka się nie tresuje je się wychowuje z szacunkiem i w miłości...przynajmniej ja tak chce...a gdy kolejny raz powtarzasz to samo ręce opadają i zamiast krzyku i złości trzeba wziąć  głęboki oddech i spojrzeć na problem oczami dziecka...ta książka w tym pomaga







"Na długo przedtem, zanim powstała ta książka, czułam się jak najgorsza matka w historii. Pod koniec kolejnego trudnego dnia, poświęconego wychowywaniu moich dwóch chłopców, nastąpiło pewne szczególnie pamiętne wydarzenie. Bolało mnie gardło. „Świetnie - pomyślałam. - Nie dość, że dostałam kataru, to jeszcze muszę wymyślić sposób, jak przekonać synów, by położyli się spać bez wysłuchania przedtem osiemnastu historyjek i bez wstawania przy tym czterdzieści pięć razy, aby napić się wody". Zastanawiałam się, jak to możliwe, że ja, która w swojej karierze zawodowej przeszkoliłam efektywnie wiele osób, nie mogę skłonić własnych dzieci, by robiły to, co im mówię, i by nie uważały mnie przy tym za potwora. I nagle, kiedy znowu podniosłam głos, by krzyknąć na synka, bo wziął do ręki zabawkę, a przecież miał już spać, przyszła mi do głowy myśl, która sprawiła, że zamilkłam. Gardło nie bolało mnie z powodu wirusa, lecz dlatego, że za dużo krzyczałam. Dopiero teraz poczułam się naprawdę źle. Czy to rzeczywiście mogło mi się przydarzyć? Zawsze nienawidziłam, gdy ktoś krzyczał na dzieci. I oto, co się dzieje - wydzieram się na nie na okrągło! Dlaczego jest mi tak trudno wychowywać dwóch typowych przedszkolaków? Co się stanie, gdy będą starsi i pojawią się sprawy trudniejsze niż problemy związane z myciem lub zachowaniem się przy stole? Chciałabym być kimś, kto towarzyszy synom, gdy rosną, kto nawiązuje z nimi relacje pełne szacunku i potrafi się z nimi porozumieć, a nie osobą, z którą są tylko dlatego, że ich urodziła. W głębi serca wiedziałam jednak, na jakiej drodze się znajduję. Czułam, że poniosłam porażkę, jeśli chodzi o najważniejsze zadanie mojego życia, i chciałam to zmienić. Tego wieczoru zadałam sobie trudne pytanie: „Skoro kocham moje dzieci nad życie, to dlaczego krzyczę na nie, choć czuję, że nie jest to właściwa droga?". Moje wysiłki, by „wymusić posłuszeństwo", przypominały rzucanie grochem o ścianę. Metody, takie jak stawianie do kąta czy liczenie do trzech, przestały być skuteczne. Wydawało się, że nie ma innego sposobu, tylko muszę podnieść głos - przynajmniej wtedy dzieci wiedziały, że mówię poważnie. Wpadłam więc w błędne koło proszenia, przypominania, proszenia, przypominania, krzyku. Zdałam sobie sprawę, że stałam się takim rodzicem - takim, którym, jak sobie obiecujemy, nigdy się nie staniemy. Może wiesz, o czym mówię. Może jesteś mamą, która przekupuje swojego trzylatka cukierkami i zabawkami, by spokojnie zrobić zakupy w sklepie spożywczym. Może jesteś tatą, którego pięcioletnia córeczka głośno na całą restaurację domaga się usadzania na kolanach kolejnych członków rodziny zebranych dookoła stołu. Może sprzątasz za dzieci każdej soboty rano ich pokoje, gdyż nie potrafisz skłonić ośmio- lub dziesięciolatków, by robiły to same. Takich rodziców można zauważyć wszędzie dookoła. Zanim sami staniemy się rodzicami, irytują nas oni - nie potrafią zapanować nad własnymi dziećmi. „Gdy sami będziemy rodzicami - przyrzekamy - lepiej sobie poradzimy". To na pewno nie jest takie trudne. I wreszcie rok lub dwa po tym, jak na świecie pojawiło się nasze szczęście, stajemy się takimi rodzicami. Krzyczymy, grozimy, napominamy, prosimy i w końcu poddajemy się, jeśli chodzi o próby kontrolowania naszych pociech. Gdy jest dobrze, obchodzimy się z nimi jak z jajkiem, licząc na niewiele więcej niż na łut szczęścia, by były grzeczne. Kiedy jest źle, zamieniamy się w potwory i zastanawiamy się, czy nie oddać okropnego dwulatka do żłobka. Bez właściwych narzędzi rodzicielstwo przestaje być przyjemnością. I jest to smutniejsze niż fakt, że nasz siedmiolatek jako jedyne, naprawdę jedyne dziecko na całym świecie nie ma figurki kosmicznego dinozaura, bohatera najnowszej kreskówki (lub czegokolwiek innego). Problem polega na tym, że zawsze wiedzieliśmy, jacy nie chcemy być jako rodzice, lecz nie mamy zielonego pojęcia, jak stać się takimi rodzicami, jakimi chcielibyśmy być. W końcu zaczynamy stosować taktykę takich rodziców, gdyż, no cóż, musi ona chyba działać, skoro tak wiele osób ją stosuje! Przecież od czasu do czasu musimy iść do sklepu bez względu na to, ile nerwów by nas to nie kosztowało. Jednak w rzeczywistości metody takich rodziców działają jedynie na krótką metę i w niczyim przypadku nie funkcjonują lepiej niż w twoim. Znasz już pierwszą część mojej historii. Teraz chciałabym opowiedzieć, jak przewróciłam swoje metody wychowawcze do góry nogami i jak w ciągu zaledwie kilku tygodni zaowocowało to pozytywnymi zmianami w moim domu. Po tym wieczorze, gdy postanowiłam zrezygnować z krzyku, zdałam sobie sprawę, że musi istnieć lepszy sposób. Zainspirowana, do czego się przyznaję, postacią George'a z serialu Sein-feld*, poczułam, że jeśli wszystko, co do tej pory robiłam, było złe, to przeciwieństwo tego musi być dobre. Zapisałam się na zajęcia poświęcone wychowaniu, które koncentrowały się na zasadach pozytywnej dyscypliny, opracowanych przez dwudziestowiecznego lekarza i psychologa Alfreda Adlera. Mój świat zmienił się całkowicie. Gdy zaczęłam wdrażać zasady Adlera w mojej rodzinie, sytuacja zaczęła się szybko poprawiać. W im większym stopniu wykorzystywałam jego teorię, tym przyjemniejsze stawało się życie rodzinne. Wszyscy byliśmy szczęśliwsi, poprawiły się też moje relacje z mężem. Kontynuowałam naukę i zdałam sobie sprawę, że chociaż zasady, jakich nas uczono, brzmiały bardzo dobrze, wielu rodziców mówiło: „To interesujące, lecz co mam robić?". Istniała potrzeba, by przełożyć teorię na narzędzie, które krok po kroku pokazywałoby rodzicom na całym świecie, jak ją wykorzystywać w praktyce we własnych rodzinach. Chciałam pomóc innym osiągnąć spokój, którym cieszyłam się wraz z własną rodziną. Wykorzystałam doświadczenie w tworzeniu programów szkoleniowych dla firm z listy Fortune 500, by opracować własny program nauczania, który nazwałam Po-sitive Parenting Solutions (Pozytywne Metody Wychowywania Dzieci). Niniejsza książka powstała właśnie na bazie tego kursu, który zmienił życie tysięcy rodzin na całym świecie. Napisałam ją, abyś umiał sobie radzić z frustrującymi zachowaniami dzieci i by zamieniły się one w pozytywne zasady postępowania, które zakorzenią się w nich na całe życie. Chcę pomóc ci w odzyskaniu poczucia kontroli nad własną rodziną, byś mógł nauczyć dzieci tych zachowań, które przyczynią się do odniesienia przez nie sukcesu w przyszłości. Każdy rozdział zawiera wiedzę popartą teorią psychologii, przykłady i metody eliminowania niepożądanych zachowań, jak również sposoby nauczania dzieci pozytywnych zasad postępowania. Fundamentem tej książki są dwadzieścia trzy narzędzia, które krok po kroku pokazują, jak stosować w praktyce opisane tu zasady. Już nie będziesz musiał posługiwać się metodą prób i błędów. Wkrótce dowiesz się, jak radzić sobie ze wszystkim, co dzieciom może przyjść do głowy. Nauczysz się, jak eliminować takie irytujące zachowania, jak marudzenie, dyskutowanie, niesłuchanie i przerywanie. Dowiesz się także, jak ustrzegać się prób pokazywania, kto jest ważniejszy i napadów złości lub jak je kontrolować. Sprawisz, że dzieci będą pamiętały o myciu zębów, zabieraniu drugiego śniadania i odrabianiu lekcji bez przypominania, krzyczenia lub wykłócania się. Odkryjesz metody poprawiania atmosfery, od tworzenia pozytywnych relacji między rodzeństwem po zacieśnianie rodzinnych więzi. Jeśli uważasz, że stałeś się takim rodzicem, jakim nigdy nie chciałeś być, przeczytaj tę książkę. Wykorzystaj przedstawione w niej narzędzia. Pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że minęło już trochę czasu od momentu, kiedy ostatni raz krzyczałeś na dzieci, starałeś się je przekupić lub wierciłeś im dziurę w brzuchu, by coś zrobiły. Wkrótce nawet nie będziesz mógł sobie przypomnieć, kiedy podniosłeś na nie głos lub napominałeś je, kiedy traktowałeś je inaczej niż z pełnym szacunkiem. Uśmiechniesz się, gdy zdasz sobie sprawę, że w zamian za to one także cię szanują. Najlepsze ze wszystkiego będzie jednak to, że zmieni się twój świat, tak jak stało się to w przypadku tysięcy rodziców. Rodzicielski stres zastąpi rodzicielski spokój. Będziesz czerpać przyjemność z kontaktów z dziećmi, dziwiąc się, jak samodzielne stają się na twoich oczach. Będziesz zaskoczony tym, że robią to, o co je prosisz, bez konieczności przewracania oczami lub napominania, że same rozwiązują problemy powstałe między rodzeństwem i że wykonują obowiązki domowe bez przypominania. Oczywiście, nadal pozostaną dziećmi i od czasu do czasu zdarzy im się zachować niewłaściwie. Lecz ty będziesz miał do dyspozycji narzędzia, dzięki którym poradzisz sobie w takich przypadkach i pomożesz im osiągnąć sukces, zarówno teraz, jak i w przyszłości. Sugeruję, byś czytał tę książkę od początku do końca i wy-próbowywał po kolei wszystkie opisane w niej narzędzia. Świat wypięknieje już w ciągu kilku dni od momentu zastosowania pierwszego z nich; postępy zauważysz w miarę korzystania z kolejnych. Potem powróć do tej książki i przeczytaj ją powoli jeszcze raz, po jednym rozdziale, by przypomnieć sobie to, czego się nauczyłeś. Pamiętaj, że do zmiany wieloletnich nawyków (na przykład takich, jak podnoszenie głosu, które i tak nie są zbyt skuteczne) potrzebny jest czas. Być może pojawi się u ciebie nawyk, by zaglądać do książki co kilka tygodni, w miarę jak twoje dzieci będą rosły i w miarę, jak będą się pojawiały u nich nowe zachowania, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Na zakończenie wstępu chcę dodać jeszcze jedno. Gdy twoje dzieci będą dorosłe, jak chcesz, by pamiętały swoje dzieciństwo? Czy jako okres wypełniony krzykiem, napominaniem i groźbami? Czy też jako czas, w którym mama i tata uczyli je w spokojny sposób właściwych zachowań, jako okres przebywania w rodzinie, która kochała bycie razem? Przyłącz się do mnie i daj swoim pociechom najlepsze dzieciństwo, jakie tylko mogą sobie wymarzyć. Razem ze mną pomóż im przygotować się do osiągania sukcesów w dorosłym życiu. Podobnie jak ja, pokochaj najtrudniejszą pracę, jaką kiedykolwiek wykonywałeś - pracę wspaniałego rodzica. " ( wstęp do książki)

2 komentarze :

ZAJĄCE












3 komentarze :

A oni śpią, śnią...dużo wiedzą...jeszcze więcej próbuję przed nimi ukryć...ale czują...czasem nawet mam wrażenie, że Igor wie, że był moment, że go nie chciałam...strasznie to brzmi...ale mam wrażenie, że on zna ból, który czułam, nosząc go pod sercem...Vi jest mądra, za mądra...to dla nich walczę... bo zasługują na pełną rodzinę...dom którego wartość mi wpojono...dla nich moje potrzeby poszły w odstawkę...i bywają takie dni jak dziś, że wyć się chce, że jest cholernie przykro i źle... ale dla nich to zniosę



3 komentarze :

Tęsknota

Ostatnio coraz częściej doskwiera mi tęsknota...taka nieubłagana, przeszywająca, ze łzami w poduszkę wciskająca... Brakuje mi Krakowa, zwłaszcza nocnych spacerów nad Wisłą, beztroskich studenckich czasów pachnących Indiami...Marzę by rzucić wszystko, chwycić plecak i stanąć przy drodze wysmarować kartkę byle przed siebie, wystawić palec i ruszyć na stopa w podróż w nieznane...Pragnę wakacji...lenistwa na plaży, piasku we włosach , słonecznego brązu na ciele...ciepła...chcę by zima poszła precz i zakwitły wiśnie. Sama siebie się pytam gdzie się pogubiliśmy z moim mężem i tęsknię do tego jacy byliśmy kiedyś...chciałabym pójść z nim na upragnioną chińszczyznę albo najromantyczniejszą na świecie zapiekanką  na Placu Nowym... chciałabym znów stanąć prawie nago przed Marzenką oddać swoje ciało jej pędzlowi,  na chwilę być żywym dziełem sztuki, zatańczyć w bodypaintingu, wystąpić z ogniem... a najbardziej tęsknię do marzeń, które miałam, które umarły śmiercią naturalną, które zweryfikowało życie...kiedyś nie bałam się marzyć...teraz chyba frustracja wywołana problemami w małżeństwie, natłok obowiązków, kiedy nie masz nikogo, kto by ci pomagał...ja nie marzę...trwam, brnę, wegetuję...tęsknię...


21 komentarze :

no comment

Dziś po wizycie na poczcie postanowiłam wstąpić do jedynego chińskiego centrum odzieżowego w okolicy... myślę kurcze, coś by się przydało na święta... kiecka jakaś albo coś... i wyszłam czym prędzej nie dość, że do tego typu sklepów nie dotarły konsument friendly przymierzalnie z wydłużającymi lustrami, przyciemnionym światłem itp...więc jak spojrzałam w lustro przy ostrej żarówce to ciarki mnie przeszły, to jeszcze okazało się, że wyselekcjonowane ciuchy są tak koślawe, że wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy...i cóż moja szafa nadal pozostaje nieodświeżona, bo wizyta w jakimś ludzkim sklepie na razie nierealna, po porodach online zamówić nie ryzykuję, bo muszę mierzyć...i piję herbatkę przyspieszającą spalanie tłuszczu i szukam diety cud, bo ładnemu to we wszystkim ładnie...więc może jak moje ja ( czytaj ciało) poczuję się atrakcyjniej to może wylansuję modę na worki ziemniaków z szydełkowym paskiem o!

7 komentarze :

Winter Water Factory


Winter Water Factory komfortowe ekologiczne ubranka o obłędnym wzornictwie:)

Summer Romper - Shells YellowSummer Romper - Birds & Flowers Pink
Summer Romper - Triangles Blue & GreenSummer Romper - Trees Orange

Organic Long-Sleeve Romper - Danish Flowers Yellow & GreyOh Joy for Winter Water Factory Summer Romper - White & Grey

Short-Sleeve Graphic Snapsuit - Owl NaturalShort-Sleeve Graphic Snapsuit - Big & Small Natural

Lap Tee - Tools GreyBaby Gown - Mushrooms Red
Luna Baby Dress - Poppies Navy & RedPinwheel Baby Dress - Triangles Blue & Green

Short-Sleeve Rocking Horse Baby Dress - Shells GreyHalter Dress - Shells Yellow




0 komentarze :