HULA-HOOP


Znacie mnie już trochę... ja nie z tych, co lubią wysiłek fizyczny... ani Mel B, ani Chodakowska nie dla mnie... A jednak znalazłam, coś, co robi dobrze memu ciału... i trochę duszy :) Hula-hoop modeluje sylwetkę, poprawia ogólną kondycję i nastrój... To wspomnienie dzieciństwa... przyjemne, a zarazem pozytywnie wpływa na moją sylwetkę. Hula-hoop ładnie modeluje talię i spala tłuszczy z tzw. boczków. Ogromny plus to, ze mogę ćwiczyć w domu... odpalam ulubiony serial i hoolam :) Nie muszę się pocić, upokarzać przed monitorem laptopa, ani kupować newbalanców, na które mnie nie stać...


Kręcenie hula hop to klasyczne ćwiczenie na piękne uda. Należy stanąć w lekkim rozkroku, pamiętając o tym, iż stopy powinny przylegać do ziemi. Hula hop podtrzymujemy w okolicy bioder i zataczamy nim kręgi. Talię osy możemy osiągnąć dzięki kręceniu hula hop brzuchem. Podczas kręcenia hula-hoop intensywnie pracują wszystkie mięśnie brzucha... mięśnie proste brzucha oraz mięśnie skośne zewnętrzne i wewnętrzne. Godzinny trening to około 420 spalonych kalorii.

Trening z hula- hoop należy zacząć od kilku minut dziennie. Pierwsze efekty widoczne po około dwóch tygodniach, kręcąc 20 minut dziennie... Czy miałam siniaki? Tak... nie ukrywam... bo o ile kręcenie nie było problemem... w końcu nauczyłam się jako mała dziewczynka... o tyle kręcenie w obie strony by równolegle stymulować talię okazało się ciut trudniejsze...

Jak dobrać hula-hoop? Ja nie wiem... sellagohula zadało mi milion pytań o wagę wzrost, tryb życia, problemy z kręgosłupem itp itd...dobrali, wykonali, wysłali... jestem zadowolona... polecam

Chcecie mieć:
1. Piękne biodra – stań w lekkim rozkroku, stopy przyłóż w całości do ziemi. Nałóż hula hop, podtrzymując je w okolicy bioder i zacznij nim zataczać okręgi. Staraj się utrzymać hula hop w powietrzu jak najdłużej jesteś w stanie.

2. Szczupłą talię – pozostań w tej samej pozycji jak w ćwiczeniu na piękne biodra, jednak hula hop nakieruj na brzuch, zacznij kręcić nim kółka. Ćwiczenie wykonuj w rytm muzyki. Po jakimś czasie, gdy zdobędziesz wprawę, poruszaj się w rytm muzyki.

3. Piękne ramiona – wyciągnij rękę na bok, powinna znajdować się w linii prostej na wysokości barku. Włóż hula hop na nadgarstek i zacznij zataczać nim kręgi. To samo ćwiczenie wykonuj na drugiej ręce.

4. Jędrne pośladki – połóż się na plecach, do hula hop włóż stopy i rozszerz je w ten sposób, aby dotykały one z dwóch stron obręczy. Staraj się utrzymać w takiej pozycji przez 15 sekund. Powtórz 6-7 razy ćwiczenie, przerywając je 15 sekundami odpoczynku.


Trening z hula hop, jak każda aktywność fizyczna, powoduje wytwarzanie endorfin, czyli hormonów szczęścia. Dzięki nim czuję się piękna, pełna energii i przede wszystkim czuję, że robię coś dla siebie...






0 komentarze :

Najgorszy człowiek na świecie


Widzę strach. 
Tony i hektolitry strachu. Był to strach przed ludźmi i samotnością jednocześnie.
Nie wiedziałam, jak się rozmawia. Nie wiedziałam, jak się mówi do ludzi.


Małgorzata Halber w swoim debiucie rozprawia się z tym stereotypem... alkoholika bezzębnego żula, narkomana z dworca... pokazuje studium samotności w wielkim mieście... picia w szpilkach i wciągania kresek pod krawatem... Byle nie myśleć. Bo każde uzależnienie... alkohol, narkotyki, seks, internet, zaburzenia łaknienia... to wszystko ma początek w jakiejś pustce, która jest w człowieku. W samotności. W braku akceptacji samego siebie.

Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy.

Nie da się na dłuższą metę znieść tego, że trzeba cały czas być fajnym. To jest nieludzkie bardziej niż „Bravo”. I kiedy myślę o sobie, to chyba mnie to zwiodło ma manowce. W świecie ciętej riposty i getrów z H&M tak łatwo się zgubić.


Nie wiem, od czego zacząć. Standardowo zaczyna się tak: „mam na imię Krystyna, jestem alkoholiczką i narkomanką”. To bardzo chujowa formuła. Wszyscy musimy się jej nauczyć. To znaczy: nie wszyscy. Ci, którzy mają problem.

Małgorzata Halber, dziennikarka telewizyjna w swojej książce "Najgorszy człowiek na świecie" opowiada historię Krystyny, również dziennikarki, która, choć dla znajomych jest przebojową imprezowiczką, tak naprawdę boi się życia, świata i ludzi. A swoje lęki i niepewność topi w kieliszku. Kobieta sukcesu, która musi się znieczulać, by znieść codzienność. Alkohol sprawia, że świat staje się piękniejszy, ludzie sympatyczniejsi... wszystko jakieś takie bardziej znośne się robi. Nałóg bierze się z nieustającej potrzeby odczucia ulgi. Bo sam już kurwa nie możesz ze sobą wytrzymać. Fabuła powieści inspirowana jest prawdziwym życiem autorki. Kontrowersyjna prezenterka, której wizerunek stał się ikoną pokolenia VIVY... Daje do myślenia... Do cna prawdziwa, boleśnie realistyczna... opowieść o rozwoju uzależnienia, sięganiu dna i próbach wyjścia z nałogu... o próbach zdefiniowania samego siebie od nowa... bez używek, upiększaczy... bez znieczulenia...

Ponieważ oprócz chwil idealnych i doskonałych, których jest naprawdę mało, życie składa się z wtorków, czwartków i godziny trzynastej.

Debiut Małgorzaty Halber to szczera i bezkompromisowa relacja z krainy nałogu. To opowieść o szukaniu nowej drogi i znajdowaniu odwagi, by wreszcie być sobą. Pełna ironii, dowcipna... Ja się domyślam, że jesteście już znudzeni tematem, ale sorry, chuj, ja mam tu misję i są ważne rzeczy do dowiedzenia się... Można dyskutować o walorach literackich książki, można nie lubić stylu pisania Halber... Ale warto książkę przeczytać... Zastanowić się jak wygląda współczesny alkoholik... narkoman... Samotność, to choroba XXI wieku... Przykre uświadomić sobie ilu z nas wypełnia procentami pustkę... Cenimy komfort życia, znieczulamy się... A na koniec muzyczna refleksja...

W tym kraju pijesz, gdy się cieszysz. Pijesz, gdy jesteś smutny. Ludzie zmienili miłość do życia w miłość do wódki.

0 komentarze :

PIGUŁKA dzień PO



" - Dzień dobry, poproszę pigułkę po bez recepty.
  - Co takiego?
  - EllaOne poproszę.
  - Nie prowadzimy sprzedaży
  - Przecież to apteka ? A pigułkę po na receptę dostanę?
  - Jak przyjdzie pani z receptą od ginekologa"

"- Dzień dobry czy dostanę u państwa pigułkę po bez recepty?
 - Niestety tylko na receptę.
 - Przecież ta pigułka powinna być w sprzedaży.
 - Tak ale  nie ma w hurtowniach"

"- Dzień dobry czy dostanę EllaOne?
 - Nie.
 - To pilna sprawa, bardzo panią proszę.
 - Mogę zamówić w hurtowni.
 - I będzie na jutro?
 - Za tydzień, półtora najszybciej.
 - Przecież to antykoncepcja awaryjna, a nie pigułka miałam sytuację awaryjną w zeszłym miesiącu"

"- Dzień dobry czy dostanę pigułkę po?
 - Tak receptę poproszę.
 - Ale przecież są bez recepty
 - Niestety mam tylko na receptę. PostinorDuo i EllaOne
 - Ale EllaOne jest bez recepty.
 - Niemożliwe, to muszę zapytać kierowniczki... Zgadza się musi pani mieć receptę"

To przykładowe dialogi sprzed kilku tygodni z olsztyńskich aptek... Prawdziwe... Koszt tabletki waha się od 120 do 150 zł... Taki wydatek jest naprawdę awaryjny... zwłaszcza jak się przeczyta wszystkie skutki uboczne i działania niepożądane tabletek zawierających octan uliprystalu... Komisja Europejska zezwoliła, aby awaryjne środki antykoncepcyjne, były dostępne w krajach Unii Europejskiej bez recepty. Jednak, wcale nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Z badań wynika bowiem, że w co czwartej aptece nie ma tabletek po stosunku... a lek można kupić tylko w teorii. Pigułka niezgody niby dostępna a kupić ją bardzo ciężko. Farmaceuci tłumaczą, że tabletki ellaOne są niedostępne w ofercie z powodu braków w magazynach, wskazują na niejasną sytuację prawną tabletek po stosunku... a bywa, że i komentują moralność kobiety... Tabletka "po" nie ma działania poronnego, mechanizm działania tabletek to blokowanie i opóźnianie w czasie owulacji... nie powoduje poronienia... ellaOne ma blokować owulację, a nie dokonywać aborcji. Kontrowersje wokół antykoncepcji postkoitalnej biorą się z niewiedzy... i dorabiania ideologii... Do apteki chodzi się po leki, a nie dyskutować o moralności i życiu erotycznym. Antykoncepcję awaryjną stosuje się by zapobiec ciąży, gdy doszło do gwałtu, stosunku bez zabezpieczenia lub gdy zawiodła tradycyjna metoda antykoncepcji... Dziś wchodzi w życie zmienione rozporządzenie ministra zdrowia, na mocy którego antykoncepcja awaryjna będzie dostępna bez recepty wyłącznie dla osób, które ukończyły 15. rok życia... 


0 komentarze :

Najgorsza matka #patologia

Chyba będziemy zgodni, że panuje powszechne przekonanie, że kobieta musi radzić sobie ze wszystkim... Wielozadaniowy robot na wysokich obrotach... Nie śpi, nie pije, a chodzi i żyje, by wszystkim dookoła robić dobrze. Milion ról społecznych... matka, żona, kochanka, kucharka, sprzątaczka (czytaj perfekcyjna pani domu), opiekunka ogniska domowego, kobieta sukcesu... sexy mamuśka i święta kura domowa... Co z tego, że czasem ciężko te role pogodzić... że czasem doby brak, a same role się wzajemnie wykluczają... Ostatnio dużo się dowiaduje o sobie... z różnych źródeł... ile mam życzliwych osób wokół siebie... to moje... niestety dla niektórych moje macierzyńskie kompetencje można podważać bo przecież zostałam samotną matką... ‪#‎patologia‬...


Krytyka bywa czasem ta abstrakcyjna, że aż śmieszna... I choć stopniowo się uodparniam, skóra na tyłku twardnieje i uczą się cynicznego uśmiechu numer 3759... pierwszy moment to ukłucie w sercu i żal trochę taki... że każdy taki mądry... każdemu tak łatwo skrytykować... i żeby to jeszcze była konstruktywna krytyka, a nie takie za przeproszeniem pierdol...

Wiecie dlaczego (podobno) jestem złą matką? Oto moje top ten... oczywiście pomijam , tak oczywiste sprawy, jak to, że moje dzieci się brudzą, hałasują, nie chcą się całować na powitanie z  rzadko widywanymi krewnymi  i zaznaczają swoja obecność w całym domu... czyli po prostu są niegrzeczne i nie wychowane...

1. Bo zostałam samotną matką. Argument niemalże święty i niepodważalny. Samotnie wychowuję dwójkę dzieci jestem patologią. Nie sprawdziłam się jako żona na pewno  nie radzę sobie jako matka, tło historii bez znaczenia.

2. Bo powinnam się wziąć w garść odciąć, poukładać życie na nowo, a zarazem czekać aż mój mąż się wyszumi i może kiedyś za x lat jak mu odchowam dzieci, a jemu się odwidzi wróci.

3. Jestem złą matką bo nie gotuję dzieciom zup na kości, rosołu co niedzielę i nie smażę schabowego na smalcu co drugi dzień. Aha i Igor nie lubi ciepłego mleka więc pozwalam mu jeść płatki kukurydziane z zimnym... nawet o 18ej w sobotę jak akurat ma ochotę. Zresztą co ja wiem o żywieniu dzieci, skoro sama nie jem mięsa.

4. Jeszcze gorszą bo moje dzieci jedzą posiłki w przedszkolu i w tygodniu nie czeka na nie o 17ej dwudaniowy obiad tylko obiadokolacja.

5. Moje dzieci chorują, bo źle je karmię i ubieram, bo Igor nosi nauszniki zamiast czapki, a Viktoria nie nosi przez cały rok kalendarzowy grubych rajstop pod spodnie.

6. Ktoś powinien zadzwonić na opiekę społeczną, bo moje dzieci nie noszą kapci, biegają po domu boso, a ja nie wpadłam na pomysł żeby potraktować ich stopy takerem i rozwiązać problem niechęci do kapci raz na zawsze.

7. Moje metody wychowawcze są nieefektywne, zamiast krzyknąć proszę dzieci po milion razy, tłumaczę... a jakbym krzyknęła, dała klapsa efekt byłby natychmiastowy, dzieci chodziłyby jak w zegarku. Czyli klasycznie sobie z dziećmi nie radzę i pozwalam , by wlazły mi na głowę i jeszcze potem się użalam nad sobą jak mi ciężko. Jestem tak uległa dzieciom, że dźwigam Igora na rękach, chociaż mam obolały kręgosłup, zamiast zostawić go na środku ulicy jak on akurat nie chce iść, kłamie, że bolą go nóżki, a ja śpieszę się do pracy.

8. Nie powinnam mieć dzieci skoro nie umiałam znaleźć odpowiedniego partnera, odpowiedzialnego ojca, dobrze płatnej pracy i zapewnić dzieciom godziwych warunków życia... Bo przecież brakuje im wszystkiego poza miłością... a ta taka przereklamowana. Dzieci powinny być częścią życiowego biznesplanu, punktem harmonogramu...

9. Jestem złą matką, bo chciałabym wyjść się rozerwać, co gorsze wyspać... a dzieci to obowiązki i koniec życia towarzyskiego... każdy to wie. Nie mam prawa być zmęczona, narzekać, bo nawarzyłam piwa, to je muszę wypić, bez użalania się nad sobą... 

10. Jestem najgorsza bo ściągam dzieciom pełnometrażowe bajki, godzinne albo półtora, zamiast jak człowiek mieć telewizor, minimini z bajkami dostosowanymi dla dzieci, krótkimi, przeplatanymi tryliardem reklam.

To przyznać się kto jest gorszą mamą ode mnie?

0 komentarze :

Godziny


Trzy płaszczyzny czasowe, trzy historie, trzy kobiety, które muszą przewartościować swoje dotychczasowe życie... Wszystkie je łączy głębokie przekonanie, że żyją dla kogoś innego, zamiast siebie samych...
"- Wydaje mi się, że pozostaję przy życiu, by cię zadowolić. 
- I cóż w tym dziwnego. Ludzie tak robią. Żyją dla siebie nawzajem. 
- A twoje własne życie? A Sally? Gdy umrę będziesz musiała pomyśleć o sobie. Jak ci z tym będzie?" Każda bohaterka jest inna... z każdą w zależności od tego na jakim etapie życia się znajduję... się utożsamiam... Oglądałam Godziny wiele razy za każdym razem inaczej je odbierając...



"Skradziono mi życie. Żyję w mieście, w którym nie chcę żyć. Prowadzę życie, jakiego nie chcę prowadzić. (…) Gdybym miała jasność umysłu, Leonardzie, powiedziałabym ci, że zmagam się sama w głębokich ciemnościach. Tylko ja je znam. Tylko ja mogę zrozumieć swój własny stan. Twoja codzienność to zagrożenie moim zejściem. Leonardzie… Ja też z nim żyję. To moje prawo. Prawo każdej ludzkiej istoty. I nie wybieram duszącej, usypiającej prowincji, ale gwałtowny wstrząs stolicy. Oto mój wybór. Najuboższy pacjent, nawet on, może wyrazić swoje zdanie o zalecanej mu terapii, wyrażając tym samym swe człowieczeństwo.(…) Nie można odnaleźć spokoju, unikając życia."

Virginia Woolf, Laura Brown, Clarissa Vaughn żyją w świecie, którego nie akceptują, płacąc za swój bark akceptacji rzeczywistości bólem i porzuceniem. Virginia szukająca ucieczki od swoich lęków i emocji w przededniu samobójstwa. Laura idealna żona, matka, klasyczna kura domowa lat 50, jej egzystencja skupia się na tym, aby być kochaną przez wspaniałego męża, zajmować się domem i rozmawiać z przyjaciółkami. Clarissa "Pani Dalloway… Wydająca przyjęcia, by ukryć ciszę."  Wszystkie trzy bohaterki w jakimś stopniu są uzależnione od mężczyzn, choć relacje z nimi w przypadku każdej z nich przebiegają inaczej. Ich życia są na pozór idealne... ale prawda jest gorzka... są nieszczęśliwe... odczuwają ból istnienia... Niby mają wszystko... a tak naprawdę nie mają nic... Tragiczne sytuacje bez wyjścia, więzienie życia... "Są takie dni, kiedy myśli się, że to już nie na nasze siły i ma się ochotę zabić." powie Laura, "Żeby spojrzeć życiu w twarz… Zawsze patrz życiu w twarz. Dopóki się nie przekonasz, do czego ono jest. Do końca, aż je poznasz. Aby pokochać je takie, jakim jest. A później, żeby je odłożyć. Leonard… Zawsze między nami całe lata… Zawsze lata. Zawsze miłość. Zawsze godziny." powie Virginia... Losy bohaterek, choć dzielą je epoki wzajemnie się uzupełniają... Nasze życie to sekundy, minuty, godziny... szukamy szczęścia, radości życia... tylko jak je odnaleźć? Czym jest szczęście? Jedno jest pewne "Nie można znaleźć spokoju, unikając życia."







Zastanawiacie się, która bohaterka jest mi aktualnie najbliższa...? Wszystkie trzy w różnych proporcjach... Taki czas, taki moment mojego życia... czekam na tą godzinę, gdy uśmiechnę się sama do siebie i zacytuję "Pamiętam, któregoś ranka wstałam o świcie. Poczułam, że życie stoi przede mną otworem. Pamiętam jak pomyślałam: Oto początek szczęścia. W tej chwili się zaczyna, i od tej chwili zawsze będę je odczuwać. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że to nie był początek. To było szczęście. Ta chwila. Właśnie wtedy."

0 komentarze :

Ostropest plamisty


Leczy choroby wątroby, odtruwa, chroni przed rakiem... niepozorny chwast o leczniczych właściwościach. Swoje właściwości lecznicze zawdzięcza sylimarynie, która stabilizuje błony komórkowe hepatocytów wątrobowych, przez co chroni ją przed działaniem związków toksycznych i pobudza jej zdolności regeneracyjne. Właściwa praca wątroby warunkuje prawidłowe funkcjonowanie organizmu, a od jej sprawności uzależnionych jest ponad 5 tysięcy funkcji życiowych i ponad 500 procesów chemicznych, zachodzących wewnątrz ludzkiego ciała... od tygodnia kuruję więc wątrobę, zauważyłam, że zniknęły mi pryszczopodobne wykwity na twarzy... a Wam polecam profilaktycznie.

Ostropest plamisty jest ziołem, które stosowane było już w starożytnej Grecji i Rzymie. Pochodzi z gór i kamienistych zarośli rejonu śródziemnomorskiego. Mielony ostropest plamisty można dodać do herbaty (max. 2 łyżeczki dziennie) lub spożyć w postaci naparu sporządzonego z 2 łyżeczek.Kuracja ostropestem powinna trwać 3-6 Korzystnych efektów należy oczekiwać po minimum dwu tygodniach systematycznego stosowania.



Możliwe zastosowania ostropestu plamistego:

* stany rekonwalescencji po uszkodzeniach wątroby spowodowanych czynnikami toksycznymi takimi jak: długotrwałe kuracje antybiotykowe, nadużywanie alkoholu, chemioterapia, zatrucia grzybami
* zaburzenia czynności wątroby na skutek złej diety oraz na tle cukrzycowym
* wirusowe zapalenie wątroby typu C, zapalenie dróg żółciowych i woreczka żółciowego
* endometriozia
* kamica żółciowa
* marskość wątroby, zwyrodnienie tłuszczowe wątroby
* brak łaknienia, wzdęcia i odbijanie
* powstrzymanie krwawień: z nosa, jelita grubego, żylaków odbytu, niektórych krwawieniach macicznych oraz przy przedłużonym miesiączkowaniu
* bóle głowy typu migrenowego, obniżone ciśnienie krwi oraz skłonności do choroby morskiej i lokomocyjnej
* łagodzi stany zapalne i hamuje zmiany skórne związane z łuszczycą


0 komentarze :

Książka pod tytułem


Moda na kreatywną destrukcję oraz książki, które w sumie książkami nie są wciąż trwa. Wszystko to zapoczątkowała Keri Smith... Zniszcz ten dziennik wywołuje mieszane uczucia... a teraz ma polskiego konkurenta! Książki pod tytułem, stworzona została przez Roberta Trojanowskiego.


"To jest dziwna książka (bo nie potrzebuje Wi-Fi do działania). Sam nadajesz jej tytuł. Sam jesteś bohaterem tej książki. Tylko od Ciebie zależy, czy będziesz prawdziwym artystą. A może kreatorem? A może wolisz być wirusem komputerowym? Proszę bardzo… To twoja książka! Wykonuj polecenia i baw się najlepiej, jak potrafisz. Możesz ją ciąć, giąć i miziać palcem, jak ekran swojego smartfona. Sprawdź, czy jesteś kreatywny. Czy jesteś pomysłowy. Czy potrafisz się TAKĄ książką bawić. Tylko czy jesteś pewien, że to jest… książka? Obudź swoją wyobraźnię i zacznij działać! Zmień tę (Nie) książkę w coś wyjątkowego!" 








„Zrób hełm z tej książki”, „Wytnij aureolę. Noś na głowie” ... To tylko przykładowe polecenia, jakie autor proponuje właścicielowi Książki pod tytułem. Wyobraźnia pana Trojanowskiego nie ma granic... Niektóre polecenia są absurdalne i dla mnie niesmaczne... Ale kreatywnością musi wykazać się również właściciel książki, który jest nie tylko biernym odbiorcą, ale ma swój udział w jej tworzeniu. Tylko od niego zależy to, jak zrealizuje poszczególne polecenie i jaki okaże się tego efekt końcowy. Książka pod tytułem, choć zamysł podobny nie jest podróbką różni się od dziennika. Jest rewelacyjnym pomysłem na spędzanie kreatywnego czasu z dzieckiem. Wciąga w kreatywną rozgrywkę...

***

A jeśli chcielibyście sprawdzić, czy Książka pod tytułem, to coś dla Was mam egzemplarz do oddania... Napiszcie w komentarzu pomysł na kreatywną destrukcję książki. Spośród zgłoszonych komentarzy jeden nagrodzę książką. Wyniki 15 kwietnia.


Didinako książka wędruje do CIEBIE !

0 komentarze :

Cukier Sól Tłuszcz. Jak uzależniają nas koncerny spożywcze


Jesteśmy uzależnieni od soli, cukru i tłuszczu. Najwięksi producenci żywności używają tych trzech prostych składników do tworzenia jak najbardziej kuszących produktów jak najmniejszym kosztem. W książce Sól, cukier, tłuszcz, wyróżniony Nagrodą Pulitzera dziennikarz śledczy Michael Moss opisuje, w jaki sposób doszło do takiej sytuacji. Jego sugestywna, barwna opowieść, przeplatana jest historiami zaczerpniętymi z poczynań niektórych spośród najbardziej znanych (i dochodowych) przedsiębiorstw i marek ostatniego półwiecza. Drobiazgowe i wnikliwe badania mocno osadzają tę pozycję w realiach i pozwalają spojrzeć na problem z innej perspektywy. To otwierająca oczy, zdumiewająca podróż za kulisy świata producentów wysoko przetworzonej żywności. Po jej odbyciu możesz zmienić swoje nawyki żywieniowe. Na zawsze. Czy jesteś gotowy na poznanie prawdy o tym, co wkładasz do koszyka?



Cukier, sól, tłuszcz... trzy filary nowoczesnego przemysłu spożywczego, bez których branża przetworzonej żywności nie istnieje. Producenci wysoko przetworzonej żywności stworzyli zapotrzebowanie na sól, cukier, tłuszcz tam, gdzie dotychczas go nie było... Michael Moss prowadzi rzetelne dziennikarskie śledztwo i zagląda w zakamarki największych korporacji, których produkty na co dzień ze smakiem spożywamy. Przy lekturze grubego tomiszcza Moss’a odechciewa się jedzenia... Prawie 400 stron bezlitosnej krytyki, popartej 381 przypisami i naprawdę sporą bibliografią. To nie jest teoria spiskowa, oświecone farmazony... Magiczna mieszanka cukru, soli i tłuszczu sprawia, że chcemy kolejnego gryza, kolejne opakowanie, kolejny łyk... Koncerny spożywcze wydają miliony dolarów na badania, które mają sprawić, że nie będziemy mogli powstrzymać się przed sięgnięciem po kolejny łyk czy kęs. Manipulują naszym apetytem dla zysków... Każdego dnia dajemy się nabrać... Koncerny z premedytacją wykorzystują reklamę, uzależniają od dziecka... niszczą nasze zdrowie... Ta książka otwiera oczy na stosowane przez producentów sztuczki marketingowe. Warto przeczytać i być świadomym! Po jej przeczytaniu już nigdy nie spojrzymy na półkę w supermarkecie tak, jak wcześniej. Moje zakupy nie trwają godzinami bo dzieci biegają po sklepie a ja próbuję je okiełznać... po prostu staram się analizować etykiety produktów zanim wylądują w koszyku...


0 komentarze :

Big Eyes


Ekscentryczna twórczość Tima Burtona ma tylu zwolenników ilu przeciwników... ja raczej wpisuję się do tej pierwszej grupy. Niestety mam mieszane uczucia po seansie z Big Eyes... taki niedosyt i trochę żal, że są niestety mocno przewidywalną historią. Dramat biograficzny Tima Burtona tragicznie zły nie jest... szczerze nawet mi się podobał, ale czegoś mu brak...







Tytułowe wielkie oczy są znakiem rozpoznawczym Waltera Keane’a. Pod koniec lat 50 zasłynął  on dzięki serii portretów dzieci o ogromnych oczach. Tanie reprodukcje jego dzieł sprzedawały się w gigantycznym nakładzie... Ameryka oszalała za tą nową, niezwykłą formą przedstawiania ludzi. Karykaturalnie czarujący Keane z wyrachowaniem przypisuje sobie autorstwo pięknych obrazów, które tak naprawdę namalowała jego żona Margaret. Kobieta próbuje dowieść swoich racji...

Mamy obraz utalentowanej artystki, która daje się stłamsić... godzi się żyć w cieniu męża... musi wyrzec się siebie i swojej sztuki... Trudną historia kobiety, samotnej matki, utalentowanej artystki, która zmaga się z uprzedzeniami płciowymi, problemami związanymi z pozycją kobiet w amerykańskim społeczeństwie... a do tego na swojej drodze spotyka samych nieodpowiednich facetów z którymi się wiążę, ponieważ brakuje jej pewności siebie. Buntuje się przeciwko realiom i sytuacji kobiet lat 50tych... a  jednak poddaje się jej. Margaret Keane uchodzi dziś za symbol emancypacji kobiet. Przeszła trudną drogą od stłamszonej przez otoczenie kobiety aż do wyzwolonej i pewnej siebie artystki. Kocha, a jest okradana z pieniędzy, sławy, tożsamości...

Walka o prawdę kończy się w sądzie, gdzie zdesperowana kobieta w spektakularny sposób udowodnia budowane latami kłamstwo męża. Na oczach sędziego i ławy przysięgłych namalowała jedno ze swoich dzieł w niecałą godzinę... Prawdziwa historia artystki jest tragiczna, ona i jej córka były ofiarami przemocy domowej... w filmie mocno "ocieplono" wizerunek Waltera... może dlatego, że w tamtych realiach obrazy, które namalowała kobieta mogły nigdy nie zyskać sławy... jej twórczość ujrzała światło dzienne za sprawą jej męża... więc w pewnym sensie zawdzięcza mu swój sukces... wątek emancypacji też jest mocno delikatny... gdyby nie znać w ogóle historii artystki film jest przeciętnym obrazkiem Ameryki lat 50tych... Historią opowiedziana na wskroś prosto bez zbędnych emocji i fajerwerków... wręcz ze znużeniem i przewidywalnością dnia codziennego kury domowej...


Margaret Keane ma w sobie ekscentryczność właściwą Burtonowi... Tylko film nie skupia się na jej fenomenie... bardziej na małżeńskich przejściach malarki. Film dobry, godny uwagi, wyczekiwany... ale nie oczekujcie fajerwerków...

0 komentarze :

Paddington. Kolejne historie


"Miś Paddington, przybysz z dalekiego Peru, zadomowił się w Londynie na dobre! Niedawno wywołał rewolucję w życiu Państwa Brown, a teraz jest ulubieńcem całej okolicy. Paddington to prawdziwy dżentelmen, który nie boi się żadnych przeciwności. Czy jednak poradzi sobie z niecodziennymi problemami? Jakich dziwacznych zajęć się podejmie? I kto zabierze niedźwiadka do Francji?"


I po raz kolejny do snu czytałam dzieciom o uroczym niedźwiadku z Peru. Przebył długą drogę do Anglii, by na skutek przypadku trafić w ręce rodziny Brownów. Znaleziony przez nich na jednej z londyńskich stacji kolejowych sympatyczny miś w czerwonym kapeluszu od razu przypadł do gustu moim dzieciom. Tym razem zabiera nas w podróż do Francji, gramy z nim w krykieta, zwiedzamy fabrykę Marmolady... i Paddington nie byłby Paddingtonem gdyby jego nieporadność i urocza umiejętność pakowania się w tarapaty nie bawiła nas do łez...

0 komentarze :

Czasami...


Czasami... czasami jestem taka silna, że aż sama się sobie dziwię... Jestem w stanie bez mrugnięcia okiem udźwignąć ciężar wszystkich trosk... Niczym Elza #mamtęmoc, a problemy to tylko cząstki elementarne codzienności... Złudzenia... Kolorowe szkiełka w kalejdoskopie życia, które obracają się, mienią, łudzą oko i z minuty na minutę w inny obraz się układają... Jestem dzielna, pełna pasji, nadziei, miłości... zaniechanie działań jest obciążone karmicznie więc nie uciekam od życia tylko się uśmiecham i podążam swoją ścieżką nie oglądając się za siebie... Oddycham głęboko... W moich żyłach płynie spokój... Jestem silna bo znam swoje słabości, jestem perfekcyjna bo nie dążę do ideału... Czasami... czasami jestem mistrzem ciętej riposty i zachowuję bezpieczny dystans... taki by nie stracić z oczu tego, co ważne, a nie wystawiać się na zbędny cios... nie przywdziewam pancerza, gardzę maskami... ale nie pozwalam się ranić... Czasami...

Czasami jestem taka słaba... czasami taka bezsilna, że duszę się własnym oddechem... Mój umysł jest za głośny, moje serce za bardzo złamane... za dużo myślę za dużo czuję... Moje ciało bezwładne... zasysa mnie emocjonalna próżnia... Czasami chciałabym zniknąć... poraża mnie pusta strona łóżka wiejąca chłodem, pachnąca fiołami smakująca rozczarowaniem... i definiuję się w tedy przez brak... czasami spadam w przepaść bez dna... Rozkładam połamane skrzydła i lecę... a potem przygniata mnie lawina przeszłości... Czasami... Mówię w tedy szeptem, popijam czarę goryczy, zaciskam pięści i niemy krzyk duszę w poduszkę... a słone łzy płynął po policzku i odciskają piętno na duszy... czasami...

0 komentarze :