Podejmij Witaminowe Wyzwanie dla mam!

Jak każda mama chcę zadbać o dietę mojego dziecka. Jednym z jej ważnych składników są m.in. witaminy, które wpływają na większość funkcji organizmu. Z tego powodu staram się wybierać produkty, które witaminy posiadają, bo przecież lepiej mieć niż ich nie mieć.

Dlatego też chciałabym Was zaprosić do podjęcia ciekawego zadania, Witaminowego Wyzwania dla Mam! Na portalu BabyOnline.pl ruszyła właśnie sonda Kubusia z nagrodami. Odpowiadając na pytania odnośnie witamin i drugiego śniadania (10 pytań zamkniętych i 1 otwartego) macie szansę, na wygranie fajnego zestawu dla swojego dziecka. 

Link do Kubusiowej strony zamieszczam Wam tutaj: http://babyonline.pl/kubus.html 


W ramach akcji Kubuś chce edukować mamy na temat drugiego śniadania i witamin. Pamiętajmy, że drugie śniadanie, to zaraz po śniadaniu, najważniejszy posiłek w codziennym jadłospisie całej rodziny. Często o nim zapominamy, spożywamy w biegu, a przecież to dostarczenie energii niezbędnej do rozruszania ciała i umysłu, co jest bardzo ważne. Czy wiecie, że uczniowie, którzy nie spożywają drugiego śniadania, osiągają słabsze wyniki lub mogą gorzej ogadywać się z rówieśnikami?

Elementem drugiego śniadania powinny być owoce, warzywa lub sok. Codzienna porcja owoców i warzyw bywa trudna do zrealizowania w diecie dzieci, gdy większą część dnia spędzają poza domem, a ich rówieśnicy wybierają niezdrowe przekąski. Dlatego właśnie soki np. te przecierowe są pewną alternatywną formą owoców i warzyw na wynos, którą łatwo dziecku przemycić.

Co o soku mówi dietetyk Zuzanna Antecka? „Soki stanowią łatwo przyswajalną porcję cennych witamin i mogą być wygodnym elementem zdrowego posiłku, lubianym przez dzieci i dorosłych. W czasie codziennych aktywności wykorzystujemy zmagazynowane w naszym ciele witaminy i musimy mu stale je dostarczać. Pijąc soki  uzupełniamy naszą dietę w te niezbędne składniki, a nasz organizm otrzymuje dawkę energii na cały dzień. Dlatego tak ważne jest uwzględnianie ich w codziennym, rodzinnym jadłospisie, szczególnie najmłodszych członków rodziny”  

Polecam zadawanie pytań dietetykowi! I do dzieła, nagrody czekają, wystarczy odpowiedzieć na pytania dotyczące witamin i drugiego śniadania!.



0 komentarze :

Mama Time


Rzadko utożsamiam się z filmowymi boaterami... jeszcze żadziej dostrzegam głebszy sens w amerykańskich komediach... Bo raczej, tego sensu, to ze świecą trzeba szukać... Ale mam za to niezwykłą zdolność do dobierania filmowego repertuaru pod kątem wewnętrznych tęsknot i potrzeb... W komentarzu do posta #codziennosc pani Joanna napisała, że mój stan to zmęczenie materiału i powoinnam odpocząć... Nic dodać, nic ująć... a jednak coś z tym fantem zrobić dużo trudniej... Myślę, że mój stan zna doskonale każda mama... Olśnienie potrafi spłynąć na nas niespodziewanie... nawet oglądając hollywoodzkią komedię parentingową o  lekkim zabarwieniu religinym :)


Moms' Night Out... opowiada o matkach, które postanawiają spędzić czas poza domem, zostawiając dzieci pod opieką mężów... Jak można się domyślić, szybko pojawiają się problemy...  Ubierają sexowne kiecki, robią makijaż i chcą się najzwyczajniej w świecie rozerwać... Tak dla higieny i zdrowia psychicznego... jeden wieczór być kobietami, a macierzyństwo zostawić w domu... Oj łatwo utożsamic się z boaterkami... podejrzewam, że niejeden rodzic oglądając komedię na ekranie zobaczy siebie...


"Ok. Czas opisać bloga. Jestem blogującą mamą. Przygotujcie się za chwilę posypią się same złote myśli... Publika czeka" Ally jest blogerką :) I na pierwszy rzut oka, tu podobieństwo między nami się kończy... A jednak doskonale rozumiem jej tęsknotę, frustrację i chęć wyrwania się z wiru domowych obowiązków. Jest świetną mamą na skraju obłędu... i ja też ostatnio czuję, że musi się coś zmienić, bo jak kocham moje dzieci, to nie chciałabym zwariować. Bohaterka sytuacyjnej komedii wciąż zastanawia się czemu nie jest szczęśliwa skoro ma cudowne życie... życie o którym zawsze marzyła? Szczęśliwa mama, to szcząsliwe dzieci... banalny frazes... a jednak i do niego trzeba dojrzeć. Kocham moje dzieci poświęcam im czas, uwagę... towarzysze im każdego dnia... a jednak jak każdy bywam zmęczona... znużona... trochę może rozczarowana... Macierzyństwo to cięzki kawałek chleba... blaski, cienie, wzloty, upadki... a ja mam wrażenie, że pracując w domu jeszcze dorzucam sobie szczypty uziemienia... Bycie 24h/dobę "dla innych" łatwo prowadzi do frustracji i rozgoryczenia...


"Moje życie musi się zmienic, żebym była szczęśliwa... To nieprawda. Tak naprawdę moje życie nie zmieniło sie wcale... zmieniłam sie Ja." Między wieczornym seansem filmowym, praniem, sprzataniem, pracą iście chałupniczą, zajmowaniem się dziećmi... wreszcie do mnie dotarło... Nie wkurza mnie moje życie, nie irytują dzieci, nawet ten brak pomocy ze strony męża nie doprowadza mnie jesnak do szewskiej pasji... żeby odnaleźć radość z rzeczy małych... zasypiać się i budzić z uśmiechem na twarzy... zmienić muszę się ja... Mam cudowną rodzinę... jestem spełnioną mamą i żoną... ale gdzieś między obowiązkami i społecznymi rolami zgubiłam się JA... Tak naprawdę trochę nie zdążyłam pobyć sobą... Byłam studentką, a potem zostałam mamą i w moim życiorysie brakuje rozdziału o mnie, jako dorosłej kobiecie... totalnie wyrwanego z macierzyńskiego kontekstu... Słuszności tej tezy dowodzi chociażby stan mojej szafy, w której znajdzieci ubrania ciążowe i te, które pamietają jeszcze studenckie imprezy... Jak następnym razem mój mąż zapyta, po co sie tłukę 5 godzin autobusem do tej Warszawy już wiem, że mu odpowiem ; " Bo tego potrzebuję , czasu dla siebie w innej niż domowa scenerii". To nie jest post motywacyjny, ale mam nadzieję, że jak za kilka miesięcy siądę nad kartką, na której mam wypisać co robię każdego dnia dla siebie... to tym razem punktem programu nie będzie tylko codzienna kawa... Chcę być szczęśliwa i chcę poznać bliżej tą kobietę, którą z racji wiosen na karku się stałam... Doba ma 24godziny... i nie ma wybacz musze znaleźć każdego dnia czas "dla siebie", na małe niczym nie zmącone przyjemności dnia codziennego... Na samorozwój, na kobiecie błachostki... Akcja kreacja... dwa lata po drugim porodzie mama wraca nie do fgury, a do psychicznej formy sprzed ciąży... Mam niespełna 30 lat, moje dzieci lat 2 i 5 ... nie muszę już mieć pampersów na oczach... czas dać i wziąć od życia trocę więcej...  dla samej siebie :) #memyselfandi


0 komentarze :

Ostatnia czarownica


Dziś pierwszy z cyklu warsztatów Dziecko na Warsztat II, czyli Dziecko na Warsztat w Podróży, warsztat dotyczący najbliższego otoczenia, którego motywem przewodnim jest legenda, historia... Legend o ziemi warmińskiej jest wiele... O Królu Sielaw, Skarbie na Zamku Olsztyńskim, o Łynie... my powędrujemy dziś nie do mego rodzinnego Olsztyna, a do Reszla, miasteczka na Pojezierzu Mrągowskim, w którym niezwykłe rzeczy się działy... do miasteczka, w którym to na stosie spłonęła ostatnia czarownica w Europie!

Źródło: www.zeno.org


- Mamo, to czarownice nie są stare, brzydkie i nie latają na miotle? (pyta Vi podczas czytania "Owocowych bajek")
- No niekoniecznie. Kiedyś ludzie zielarki też nazywali czarownicami.
- No co ty? To one wcale nie były złe?
- Nie, ludzie się ich bali, bo ich nie rozumieli...
- Ty suszysz mietę, też jesteś taką dobrą czarownicą !

Czarownica – osoba, w niektórych wierzeniach ludowych kobieta, zajmująca się czarną magią, kojarzona z siłami nieczystymi – często z szatanem. W folklorze pojawiają się także dobre czarownice, które zajmują się białą magią. (Wikipedia) Według dawnych wierzeń ludowych: kobieta podlegająca wpływom diabła, który obdarza ją mocą rzucania uroków; wiedźma.

Synonimem ”czarownicy” było słowo ”wiedźma”. Wywodzi się ono od ”wiedzieć”. Kobiety określane tym mianem po porostu wiedziały więcej od innych, to one często zbierały zioła, zajmowały się leczeniem.  


Ktos pomyśli, że palenie czarownic na stosie temat nie dla 5 latki, ale co zrobić sam wypłynął... a moda na Monster High i inne potworki trochę zmienia postrzeganie pewnyc kwestii przez nasze dzieci :) Vi kocha wampiry, mnie okrzyknęła dobrą czarownicą, a teraz również poznała historię Barbary Zdunk, czterdziestodwuletniej pasterki, matki czwórki dzieci..., która  21 sierpnia 1811 została uznana za czarownicę i spalona na stosie. Był to ostatni tego typu proces w nowożytnej historii Europy. Nigdy później na naszym kontynencie nie wykonano w ten sposób kary śmierci.

Prześladowanie czarownic. Reprod. fot. ryciny. Wikimedia Commons/dp

Barbara Zdunk urodzona w roku 1769 samotna matka czworga dzieci ( dwójke urodziła w więzieniu za sprawą "Szatana"), mając 30 lat zakochuje się w dwudziestodwuletnim mężczyźnie, Jakubie Austerze. Oboje pracują w miejscowej owczarni. Barbara Zdunk prawdopodobnie była upośledzona umysłowo, mając czwórkę nieślubnych dzieci nie cieszyła się dobrą opinią wśród społeczności. Nieszczęsliwa miłość i groźby zrozpaczonej kobiety, która próbuje ukochanego zatrzymać...  Jakub przenosi się do Reszla i na nieszczęscie Barbary w Reszlu wybucha pożar. W nocy z 16 na 17 września 1807 roku spłonęło pół miasta... Barbara zostaje aresztowana i oskarżona o wywołanie pożaru czarami, za co sąd skazał ją na śmierć na stosie. Przez kolejne 4 lata kobieta jest więziona, bita i torturowana w lochach baszty reszelskiego zamku... 21 sierpnia 1811 Zdunk została spalona na ostatnim w Europie stosie. Według niektórych przekazów, Zdunk została uduszona przez kata jeszcze przed podłożeniem ognia, aby oszczędzić jej cierpień

Czarownictwo dla dzieci, czyli z przymrózeniem oka:

1.


2. Kolorowanki z czarownicami do pobrania znajdziecie tutaj :)
3. Czarownictwo na wesoło: Vi wymyśla zaklęcia i mikstury:) Wyczarowała napój na przeziebienie jej sekretne skladniki to: imbir, miód i cytryna.
4. Lekcja eliksirów Gra poznawcza dla dzieci, która polega na przygotowaniu według przepisu eliksiru na lekcję magii. Gra na czas, ćwicząca pamięć i rozumienie ze słuchu.



5. Szukamy bajkowych czarownic tych dobrych i tych złych. W literaturze, filmie, kreskówkach...




W projekcie udział biorą :

0 komentarze :

Rodziny Lipikar kontra ATOPIA

Atopowe zapalenie skóry to powszechna i coraz częściej występująca choroba alergiczna skóry:

- 50 milionów Europejczyków cierpi na atopowe zapalenie skóry 
- w ciągu 50 lat przypadki jej występowania w krajach wysoko rozwiniętych zwiększyły się dwukrotnie 
- cierpi na nie 20% dzieci
- 85% diagnozowanych przypadków dotyczy dzieci poniżej 5 r.ż.
- u 70% pacjentów choroba ta występowała u kogoś z rodziny 
- atopia jest drugim w kolejności powodem konsultacji u dermatologa


Atopowe zapalenie skóry to przewlekły stan zapalny skóry. Skórę pacjentów z atopią cechuje niewłaściwa przepuszczalność bariery naskórkowej, charakteryzująca się nadmierną reaktywnością i zaburzonym układem odpornościowym. Nieskuteczna funkcja bariery umożliwia alergenom wnikanie w skórę, co wywołuje reakcje alergiczne. Skóra staje się bardzo sucha i łuszczy się. Nasilają się stany zapalne i swędzenie. Pacjenci drapią bolącą skórę, a to pogarsza jej stan. Dlatego właśnie mówi się o błędnym kole atopii. Wszechobecne czynniki determinujące atopie występujące w krajach uprzemysłowionych. Za atopie odpowiadają czynniki środowiskowe oraz predyspozycje genetyczne. Atopowe zmiany skóry objawiają się na ciele nadmierną reakcja obronną wobec niektórych alergennych składników środowiska (zanieczyszczenie środowiska, roztocza, zwierzęta itp.) lub diety. Inne czynniki potęgujące reakcje to wahania temperatury, poziom nawilżenia, a także intensywne emocje bądź stres. 


Wielu dermatologów zauważyło, ze młodzi pacjenci gorzej radzą sobie w szkole, maja problemy z koncentracją, a także atopia ma wpływ na problemy psychologiczne takie jak jąkanie się czy stres z powodu dokuczania w szkole. Rodzice skupiają swoja uwagę przede wszystkim na dziecku z atopią, co niejednokrotnie odbywa się ze szkoda dla rodzeństwa. Wybór miejsca wyjazdu na wakacje, pożywienia czy zwierzęcia domowego, stają się dla rodziny problematyczne i całkowicie uzależnione od choroby. Rodzice czują się bezradni. 85% rodziców uważa, że atopia dziecka negatywnie wpływa na ich stan emocjonalny i samopoczucie.

 W październiku 2014 roku marka La Roche-Posay ogłasza nowy, ogólnopolski program o nazwie „Rodziny Lipikar”, którego celem jest poprawa jakości życia dzieci chorych na atopowe zapalenie skóry i ich rodzin oraz uruchamia platformę internetową www.infoatopia.pl, dedykowaną rodzinom, które na co dzień borykają się z chorobą. 50 wybranych rodzin, w których co najmniej jedno dziecko choruje na atopowe zapalenie skóry, zostanie objęte specjalnym programem. Rekrutacja do programu „Rodziny Lipikar” będzie prowadzona od 1 października do 10 listopada 2014 r.


Zgłoszenia będą przyjmowane pod adresem www.infoatopia.pl, która będzie gromadziła społeczność internetową rodzin dotkniętych problemem. Do programu może zgłosić się rodzina, w której co najmniej jedno dziecko choruje na AZS i która spełni określone wymogiem regulaminu warunki. Wystarczy pobrać formularz i zgłosić się do lekarza dermatologa. Po jego wydrukowaniu oraz wypełnieniu przez lekarza, należy go odesłać wraz z wypełnioną ankietą i zdjęciem rodziny poprzez stronę internetową www.infoatopia.pl do dnia 10.11.2014. 

50 rodzin, otrzyma od marki gamę produktów do pielęgnacji suchej skóry, ze skłonnością do skóry atopowej LIPIKAR na cały rok. Każda z rodzin będzie miała możliwość konsultacji on-line z dermatologiem. Interaktywna strony o atopii, dostępna dla wszystkich, będzie zawierała kompleksowe informacje o atopii, jej celem jest pomoc dzieciom i ich rodzinom lepiej zrozumieć tę chorobę skóry i poprawić stan ich zdrowia. Zasady edukacji terapeutycznej będą bazowały na wymianie doświadczeń i rozmowie z innymi pacjentami oraz na dzieleniu się wiedzą, aby lepiej radzić sobie z chorobą. Ponadto poprzez stronę rodziny będą miały możliwość bezpośredniego kontaktu on-line z ekspertem marki (dermatologiem i dermokonsultantką). 

Szczegółowe informacje na temat programu i regulamin znajdziecie na stronie www.infoatopia.pl

0 komentarze :

W CZTERY OCZY


Marka Fisher-Price® prowadzi kampanię edukacyjną „Pobawmy się!”, której celem jest przypomnienie rodzicom, że najważniejszym elementem rozwoju dziecka jest zabawa. Kampanię wspiera wiedzą i doświadczeniem dr n. hum. Justyna Korzeniewska. W ramach kolejnej odsłony kampanii zwraca uwagę na kontakt wzrokowy. Niby nic nadzwyczajnego, ale… patrzenie rodzica w oczy dziecka, to dla malucha również zabawa! Dla dziecka ważnym elementem zabawy z rodzicem jest kontakt wzrokowy. Patrzenie w oczy rodzica i śledzenie wzrokiem jego twarzy to ćwiczenie podstawowej umiejętności wzrokowej, jaką jest fiksowanie wzroku.


W cztery oczy to określenie sugerujące szczerą i intymną rozmowę, czyli właśnie to, czym powinna być wspólna zabawa rodzica z dzieckiem. W tym kontekście oznacza też, że pewne zabawy i kontakt z rodzicem mogą stymulować rozwój wzroku dziecka. 

Pierwsze spojrzenie rodzica w oczy swojego dziecka nie jest zazwyczaj kojarzone z zabawą, ale nią jest. Łączy w sobie bowiem dwa najważniejsze elementy dobrej zabawy: interakcję i stymulację. Patrzenie w oczy rodzica i śledzenie wzrokiem jego twarzy to ćwiczenie podstawowej umiejętności wzrokowej jaką jest fiksowanie wzroku. Jest to duży wysiłek dla niemowlaka, ale też ważne doświadczenie emocjonalne, ponieważ rodzic wchodzi z nim w interakcję. Dlatego dziecko chętnie do tego wraca, ponawia próbę, domaga się takiej aktywności, czyli … świetnie się bawi.


Chcąc stymulować rozwój wzroku maluszka, jak najczęściej korzystaj z pozycji „twarzą w twarz”. Kontakt wzrokowy wzmacniaj poprzez mówienie do niego, uśmiech i dotyk. Zachęca to dziecko do interakcji z osobą, co jest podstawą rozwoju bliskich więzi społecznych w przyszłości. Stwarzaj dziecku możliwości i zachęcaj je do obracania głowy w różne strony i patrzenia z odmiennych perspektyw. Zapewnij kolorowe, ciekawe zabawki, najlepiej kontrastowe, o ciekawym wzorze, np. kratki, umieszczone w odpowiedniej odległości i pod właściwym kątem, skupiające jego uwagę wzrokową. Zmieniaj pozycję dziecka, np. układaj go w różne strony w łóżeczku tak, aby mógł widzieć ludzi, zabawki, kolorowe obiekty, obrazki i wydarzenia w otoczeniu pod różnym kątem. Pozwala to dziecku na skupianie uwagi wzrokowej, zainteresowanie otoczeniem, które w przyszłości będzie motywować go do sięgania po ciekawe przedmioty znajdujące się w jego otoczeniu.


Przesuwanie zabawką przed oczami dziecka poziomo lub pionowo uczy wodzenia wzrokiem, czyli umiejętności, która w przyszłości będzie podstawą czytania. Najpierw ustaw zabawkę centralnie na wysokości noska maluszka i daj mu chwilę by znalazł ją wzrokiem i zatrzymał na niej spojrzenie. Potem przesuń ten obiekt powoli w prawo lub w lewo. Dopiero po wielu takich ćwiczeniach możesz jednorazowo wykonać ruch po całym łuku o prawej do lewej lub odwrotnie albo z dołu do góry. Stwarzaj również dziecku okazje do patrzenia na obiekty w ruchu, poprzez np. umieszczenie karuzelki łóżeczkowej. Powyżej 8 m. ż. bardzo ważna i atrakcyjna staje się możliwość śledzenia zabawki przesuwanej na granicy jakiegoś pola i nagle znikającej, a po chwili ukazującej się ponownie. Wystarczy jednolity karton, ponad którym będziesz przed oczami dziecka przesuwać ulubioną zabawką, laleczką, pacynką imitując ruchy i gesty, robiąc mini-teatrzyk. Nagle schowaj ją za ten karton a mimiką i słowem okaż zdziwienie. Po chwili ukaż ją ponownie z okrzykiem „a-ku-ku”, „o jest”, „tu jestem”. Wariantem tej zabawy jest zasłanianie pieluszką zabawki, którą interesuje się maluszek i odsłanianie jej po chwili z okrzykiem „nie ma, nie ma – jest!”. Roziskrzone spojrzenie i wykrzykniki dziecka to cudowna nagroda za te wysiłki. Po kilku tygodniach takich pokazów i teatrzyków zauważysz, że twój maluszek spróbuje sforsować przesłonę, za którą chowasz zabawkę i odnaleźć, zanim zdążysz ukazać ją ponownie. To duży przełom w myśleniu malucha, bo oznacza, że nauczył się, iż przedmiot istnieje, nawet gdy on go nie widzi. Podnosząc stopień trudności zadania możesz po ukryciu zabawki za przesłoną, zmienić jej miejsce np. zamykając ją w dłoni lub chowając za siebie. Obserwuj, jak twój skarb okaże najpierw zadziwienie, gdy nie znajdzie przedmiotu w miejscu, w którym się go spodziewał, a potem zacznie poszukiwać go w innych miejscach. Najprzyjemniejszy moment to widok zadowolenia malucha, gdy odnajdzie ten pożądany obiekt. Kiedy już opanuje tę umiejętność i zainteresuje się samodzielnym wprawianiem zabawek w ruch, np. samochodzików, wyznacz paskiem lub wstążką drogę i zachęcaj go do „jechania” dokładnie po wyznaczonej trasie. Określ też różne inne cele do postrzegania wzrokowego np. zachęcaj do wrzucania piłeczek lub krążków piramidki do niskiego koszyka lub płaskiego pudełka.

Obrazki w zabawkach i ilustracje książeczek służą rozwojowi analizy wzrokowej, czyli zdolności wyróżniania elementów z większej całości. Jednak bierne przyglądanie się nawet najbardziej ciekawym obrazom to tylko częściowe wykorzystanie potencjału zawartego w tym materiale. Kiedy wskazujesz i nazywasz poszczególne elementy obrazka, próbując skupić na nich spojrzenie maluszka, stymulujesz jego bystrość postrzegania.


Dobrej jakości zabawki same w sobie są atrakcyjne wzrokowo. Kolory, kontrasty, refleksy, odblaski, różnokształtne pola, paski i szachownice, figury i fantazyjne postaci przyciągają spojrzenia maluszków. Zdecydowanie bardziej jednak dziecko z nich skorzysta jeśli rodzic wykorzysta je jako narzędzie atrakcyjnej zabawy, a sam będzie interaktywnym partnerem. Czy zauważyłeś, że wiele zabawek ma podkreślone oczy np. szczeniaczek ma łatkę w okolicy oka, a inne mają wysoko uniesione brwi. Zaspokaja to ogromną potrzebę dziecka patrzenia w oczy innej istoty. Najlepiej gdy w zabawie może śledzić atrakcyjne zabawki, przyglądać się ich oczkom, a jednocześnie często i głęboko spoglądać w oczy rodzica.

Dzieci uwielbiają być obserwowane przez swoich rodziców, domagają się tego, a dzięki temu wspaniale się bawią. Psycholog Justyna Korzeniewska podkreśla, że kontakt wzrokowy będzie dodatkowo wzmocniony, przez mówienie i uśmiechanie się do malucha, ale również przez wykorzystanie odpowiednich akcesoriów. Fisher-Price® oferuje wszystkim rodzicom wiele zabawek, które pomogą w ćwiczeniu wzroku malucha. Najlepsze są zabawki w żywych kolorach, o ciekawym wzorze, które przykują uwagę dziecka i je zainteresują



0 komentarze :

#codziennosc


Wstaję rano... wiem, nie tak bardzo rano... niemiłosierny budzik próbuje się wedrzeć dźwiękiem w mą świadomość od 7:10...  Naciągam kołdrę po czubek głowy, sny umierają pod powieką... a on nie przestaje dzwonić... Mam takich budzików z pięć nastawionych w pięciominutowych odstępach czasu... Lucky Five Nokii wywołuje gęsia skórkę i ciężkie westchnienie. W piecu zgasło i czuję nieprzyjemny chłód, gdy bosa stopa styka się z wychłodzoną podłogą, włączam czajnik... gotuję wodę na kawę... Przecieram oczy i szukam w półmroku ubrań, które wieczorem naszykowałam Vi do przedszkola. Igor wtulony w pana Tatę zajął już moje miejsce w łóżku... Składam pocałunek na czole córki, pora wstać do przedszkola. Pomagam jej się ubrać, jej ciało wciąż śpi, oddaje się w moje ręce jak marionetka... pakujemy skarby do małego przedszkolnego plecaczka... Teraz najcięższa misja, obudzić pana Tatę, który cierpi na głuchotę wyrywkową... zegar tyka...


Pojechali, cisza... Igor domaga się śniadania, za oknem unoszą się mlecznobiałe mgły... Kawa wystygła, Igor zjadł... próbuję wrócić do łóżka, doleżeć... gdy Igor ogląda poranna bajkę... nie wychodzi... Pstryk zielona herbata, maile, telefony, faktury, prasówka, przegląd resoraków, walczyk z miotłą, pranie... Nowy harmonogram dnia do mnie nie przemawia, chaos i bezsens w tej regularności... Gotujemy obiad Igor i ja. Ja i Igor siedzący na kuchennym blacie... Vi i tak nie zje, bo w przedszkolu się stołuje... szybki rzut okiem na tygodniowy jadłospis, żeby przedszkolnych kucharek nie dublować... Tak na wszelki wypadek... Jednym okiem czytam książkę, drugim pilnuję syna, który łapie słońce przed domem. Zdejmujemy ubłocone ubranie... małymi rączkami oplata mi szyję... zasnął, śpi... Jak Vi wróci z przedszkola będzie tryskał energią, tęski za siostrą, będa się kochac, nienawidzić, kłócic, bawić w wersji instant, bo od wrzesnia czasu zdecydowanie mniej mają dla siebie...

Potok słów, chaotyczna wielowątkowa, pełna zwrotów akcji opowieść z przedszkola... ogień trzaska w piecu, napuszczam wodę do wanny... kolacji konsumpcja, na dobranoc czytanie, kołdrą opatulenie, w czółka całowanie... pora na sen... Dla nich, nie dla mnie... Ja zaczynam działania... Pod osłoną nocy zmożona aktywność, presją codzienności wspomagana. Serial w tle, milion zakładek na pulpicie, mąż na wyciągnięcie ręki, nocny duet pralki i zmywarki... Hollywoodzkie historie na laptopa ekranie... z objęć Morfeusza co raz wyrywanie... wszystko na raz... kumulacja... Hasztag codzienność. Dobranoc. Jutro przewidywalne koleje losu, zmienne niezależne, przypadku równanie... O północy czar nie pryska, łamią się zapałki, oczy zamykają się same...


0 komentarze :

Koszmarny Karolek


Na całym świecie sprzedano ponad 20 milionów egzemplarzy, przygody Koszmarnego Karolka przetłumaczono na 23 języki. Stał się gwiazdą telewizyjnej kreskówki i pełnometrażowego filmu... A ostatnimi czasy za sprawą Wydawnictwa Znak Karolek jest koszmarny i w naszym domu. Od wielu lat niegrzeczny bohater książek Franceski Simon bawi młodych czytelników, intrygując i oburzając ich rodziców...

Szczerze? Nie czytałam Koszmarnego Karolka, poznaję, go razem z dziećmi... i jak każda mama mam opory przed zapoznawaniem dzieci z dziki pomysłami i nieokiełznanym charakterkiem... Wiadomo, co im jeszcze strzeli do głowy? Główny bohater podobno jest najkoszmarniejszym dzieckiem na świecie... Lubi denerwować innych, płatać figle i generalnie być koszmarny... Jak dla mnie żywe dziecko z milionem pomysłów na minutę i ciut nieokrzesanym temperamentem :) Koszmarny Karolek, Wredna Wandzia, Doskonały Damianek, Jędzowata Jadzia, Pani Kat-Toporska... cała plejada oryginalnych bohaterów sprawia ku memu zdziwieniu, że śmieję się wieczorową porą, czytając dzieciom. Obiektywnie stwierdzam, że choć moje dzieci potrafią dać w kość w porównaniu do Karolka są aniołkami :) Koszmarny Karolek staje się uosobieniem wszystkich lęków dorosłych, dotyczących złego zachowania dzieci...
W serii znajdziemy 20 tytułów. Polecam. Dawka humoru i sympatyczny antybohater, który sprawi, że Wasze dzieci zdawać się będą grzecznymi niewiniątkami :)

0 komentarze :

Dwa razy więcej uwagi, dwa razy więcej talentu


Pamiętacie recenzję książki Jak wychować zdolne dziecko? Odkąd Vi poszła do przedszkola i wkroczyła na ścieżkę edukacji coraz częściej zastanawiam się jak wspierać jej rozwój, by osiągnęła pełnię swoich możliwości... Patrzę na moją córkę i widzę piękną, mądrą dziewczynkę... Ale chyba każdy rodzic tak ma, że wszystko, co złe to nie moje dziecko... Moje jest najmądrzejsze, najzdolniejsze, absolutnie perfekcyjne... the best of the best.


Dzieci rodzą się wszechstronnie uzdolnione, z pełną możliwością rozwoju we wszystkich kierunkach, potencjalną wybitną inteligencją i zadatkami na rozwijanie wielkiej twórczości oraz dużym talentem społecznym. Każde dziecko przejawia predyspozycje w określonych dziedzinach, ma wrodzone talenty czekające  by się ujawnić. Niemniej ogromna jest rola rodzica, by wskazać dziecku drogę i wspierać je w rozwoju. Dwa razy więcej uwagi poświęconej dziecku, to dwa razy więcej talentu. Rodzic wspiera dziecko towarzysząc mu na drodze rozwoju, jego rolą jest motywowanie dziecka. Zbyt późno odkryte predyspozycje nigdy nie będą mogły się w pełni zrealizować.


Nie chcę pozostawiać talentu córki samego sobie, od pań w przedszkolu słyszę, że Vi pięknie maluje, duma mnie rozpiera, gdy patrzę na jej prace na przedszkolnej gazetce... Muszę działać... Nie chcę katować jej nauką, zmuszać do miliona zajęć dodatkowych ponad jej siły, ale pozytywnie motywować do zgłębiania umiejętności. Ostatnią rzeczą jaką bym chciała jest utrata radości tworzenia, stłamszenie talentu przez nacisk... Wbrew pozorom odkrywanie talentów nie ma nic wspólnego z posyłaniem dziecka na tysiące zajęć dodatkowych. Aby rozpoznać talent u dziecka trzeba je po prostu uważnie obserwować. Poświęcić czas, uwagę i dać możliwość swobodnej, kreatywnej zabawy. Podsuwam córce artykuły plastyczne, drukuję reprodukcje, drukuję  kreatywne kolorowanki, skanuję jej prace i archiwizuję w komputerowych folderach, wieszam obrazki na honorowym miejscu w domu, chodzimy do muzeów, na wystawy... staram się, by obcowała ze sztuką w wersji kids friendly.



A Wasze dzieci jakie mają talenty? Sportowe, przywódcze, aktorskie, przyrodnicze, matematyczne? A może pięknie śpiewają i tańczą? Kochają czytać, budują drapacze chmur z klocków? Zastanawiacie się jak je wspierać? Jak stworzyć dziecku warunki do optymalnego rozwoju i rozwijania talentów? My, rodzice często nie doceniamy naszych kompetencji i ogromnej roli jaką ma nasze wsparcie. Zapominamy, że możemy poświęcając dzieciom uwagę rozwijać ich talenty.

10 rad, o których powinniśmy pamiętać:

1. Przez uważną obserwację swobodnych działań dziecka zidentyfikujmy predyspozycje dziecka. Znajdźmy dziedziny, które je interesują, które sprawiają mu radość.
2. Okazujmy dziecku zainteresowanie, dopingujmy aktywność i motywujmy do rozwoju.
3. Stwórzmy dzieciom przestrzeń do rozwijania swoich pasji, środowisko sprzyjające rozwojowi talentu. Stwórzmy atmosferę, która będzie dziecko stymulować intelektualnie, pobudzała jego ciekawość.
4. Nie krytykujmy dziecka, szukajmy jego mocnych stron
5. Stymulujmy rozwój dziecka, odwiedzajmy ciekawe miejsca, czytajmy inspirujące książki, szukajmy bodźców w otaczającym świecie. Aktywizujmy dzieci i eksponujmy na bodźce, które pobudzają dzieci do aktywności twórczej, rozwijają predyspozycje, uwalniają auto ekspresję, pobudzają wyobraźnię...
6. Dajmy dziecku wolność ekspresji
7. Bawmy się z dzieckiem
8. Pozwólmy dziecku doświadczać, eksperymentować, dowiadywać się i porównywać, szukać i drążyć w głębinach wiedzy, wyruszać w podróże odkrywcze - czasami trudne, ale jakże bogate i fascynujące. (C. Freinet)
9. Pamiętajmy, że nasze zaangażowanie i towarzyszenie w rozwoju to inwestycja w talent dziecka. Dwa razy więcej uwagi poświęconej, to dwa razy więcej talentu.
10. Pamiętajmy, dziecko jest przede wszystkim dzieckiem, a dopiero potem dzieckiem zdolnym - nic na siłę! Dziecko musi mieć zaspokojoną potrzebę miłości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Talent ma być dla niego przeżyciem przyjemnym i bogatym, a nie presją.


* Wpis powstał we współpracy z marką HP w ramach kampanii edukacyjnej Ink Advantage „Dwa razy więcej uwagi poświęconej dziecku, dwa razy więcej talentu, dwa razy więcej sukcesów"Z początkiem nowego roku szkolnego firma HP chciałaby pokazać jak pielęgnować i dlaczego warto dbać o indywidualny rozwój talentów dzieci. Zaangażować rodziców do towarzyszenia dzieciom w odkrywaniu i rozwijaniu swoich pasji. 

0 komentarze :

Staś i Nel. Zaginiony klejnot Indii


Legendarna  powieść Henryka Sienkiewicza W pustyni i w puszczy po ponad stu latach od wydania doczekała się swojej kontynuacji... Próbę dorównania Sienkiewiczowi podejmuje Leszek Talko... Pomysł odważny, śmiały... „Książki powinny być pisane i czytane z radości. Czterdzieści lat temu miałem taką frajdę, czytając pierwszą książkę w życiu – »W pustyni i w puszczy«. Teraz miałem frajdę, pisząc jej kontynuację. Ta książka powstała z radości” mówi autor.

Dwa lata po porwaniu w Afryce, z którego Stasiowi i Nel udało się wyrwać, chłopak z ojcem trafia do Indii. W Madrasie z niecierpliwością oczekuje na Nel. Tymczasem dziewczynka znika bez śladu. Staś i jego nowi przyjaciele, Mungo Jones i nieprzewidywalna Malka, wyruszają na jej poszukiwanie. Nieoczekiwanie wplątują się w sieć międzynarodowej szpiegowskiej gry. Przed nimi niebezpieczna rozgrywka i tajemnica największego diamentu świata. Indie, parne lato 1879 roku. Staś Tarkowski, który przyjechał z ojcem inżynierem do Madrasu z niecierpliwością oczekuje Nel. W szkole kiepsko się odnajduje, czuje się wyobcowany... jest Polakiem... a Polski nie ma na mapie, co jest idealnym tematem drwin jego rówieśników... Nel, której przyjazdu wyczekuje zostaje porwana... Wszystko się komplikuje... akcja toczy się szybko... Nasi bohaterowie wplątują się w sam środek spisku. Dziewczynka znika bez śladu. Staś, wplątany w sieć wielkiej gry europejskich mocarstw i zwodzony przez szpiegów wyrusza na poszukiwanie. Na jego drodze los stawia przyjaźń i nienawiść, miłość i zdradę, czcicieli złowrogiej bogini i pradawną magię... Czy przyjaciele wyrwą Nel z rąk bezwzględnego księcia? Co łączy Nel z niesamowitym światem hinduskiej magii? Kto rozwiąże zagadkę chłopca, który zmienia się w panterę?


W pustyni i w puszczy wspominam z sentymentem, to była jedna z moich ulubionych lektur szkolnych... Książka Sienkiewicza jest wspaniałą powieścią przygodową, nieustannie trzymającą w napięciu i zaskakującą coraz bardziej niesamowitymi wydarzeniami... Gdy ją czytałam przeżywałam fascynację Czarnym Lądem... Staś i Nel. Zaginiony klejnot Indii, to kontynuacja historii, która po prostu musiałam przeczytać... Bajeczne Indie, bohaterowie szkolnej lektury, ciekawość... Choć nieufnie i sceptycznie wertowałam strony, no bo jak to ktoś próbuje doścignąć ideał...? Miło się rozczarowałam... Książka wciąga, wartka akcja trzyma nas w napięciu od pierwszej strony, do samego końca... niemniej wydaje mi się że sugerowany wiek 6+ jest mocno naciągany... to pozycja dla starszego czytelnika... Książka jest napisana lekkim i przyjemnym językiem i dobrze się ją czyta. Mamy tu tajemnicę największego diamentu świata, okrutną sektę Tugów... spiski, intrygi, zabójstwa... Nigdy się nie dowiemy, czy Henryk Sienkiewicz byłby zadowolony z kontynuacji swojego dzieła... Zaginiony klejnot Indii jest bardzo dobrze skonstruowaną powieścią, która ma zadatki na bestseller i na pewno warto tą książkę przeczytać.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak Emotikon, od 11 września jest już w sprzedaży! A ja dzięki uprzejmości wydawnictwa mam jeden egzemplarz dla Was, moich czytelników. Jeśli chcielibyście poznać nowe przygody Stasia i Nel zostawcie komentarz po postem, w niedzielę 28.09.2014 wylosuję do kogo trafi książka Staś i Nel. Zaginiony Klejnot Indii

0 komentarze :

Wachlarz Podróżnicki


W ubiegłą sobotę 13.09.2014 wczesnym rankiem pomknęłam do Warszawy i w mym napiętym grafiku ważnym punktem był Wachlarz. Podróżnickie spotkania poświęcone dyskusjom o podróżach i tematach pokrewnych. Wachlarz ma łączyć, integrować i pobudzać do interakcji ludzi, którzy podróżują albo chcą zacząć podróżować. Cudowna inicjatywa Ani i Kuby Górnickich

Dlaczego warto było wstać o 4 rano, by zdążyć na czas? Otóż warto było się poświecić choćby po to, by tuż przed terminem porodu spotkać Marysię Górecką mamygadzety.pl :) Posłuchać jej prelekcji o gadżetach dla podróżujących rodziców, czyli jak wygodnie podróżować z dziećmi. Zestawić gadżetmamę z opowieściami Oli i Pawła Wysockich. Warto by zobaczyć na żywo pandę z ukulele i głowić się przez dłuższy czas, czy przypadkiem w czasach, gdy przemierzałam Europę na stopa nie spotkałam gdzieś  w drodze Łukasza Gołackiego :) Takie przyziemne rzeczy... a jakże inspirujące. 


Słuchając kolejnych prelekcji uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi "bycia w drodze", podróżowania, które gdzieś między porodami, problemami, finansowymi kryzysami  i szarą codziennością zeszły na dalszy plan... Pasjonaci podróży wzruszyli mnie emocjonującymi opowieściami z pięknymi fotografiami w tle, rozbudzili we mnie tęsknotę... 4 bloki tematyczne: podróże z b(v)logiem, podróże z pomysłem, podróże i dzieci, podróże po prostu, 15 prelegentów, 15 podróżniczych historii i nieodparta pokusa by rzucić wszystko i gdzieś pojechać... Z mężem , z dziećmi, przed siebie... bez wiążących ręce wymówek...

wachlarz 2014





0 komentarze :

Osobista Książka


A gdyby tak Wasze dziecko zostało bohaterem książki? Mogło czytać o swoich przygodach i oglądać siebie na ilustracjach? Mina dziecka, gdy odkrywa, że czyta książkę o sobie samym jest bezcenna. Jest, to również świetny sposób, by zachęcić dziecko do czytania. Interesujące i mądra opowieść, a może edukacyjna książka ucząca liczenia lub czytania? Spośród oferty Canca na pewno wybierzcie coś interesującego. Osobista książka, to nowy projekt, przypadł do gustu mi, moim dzieciom, no i wpisuje się we wszechobecny trend personalizacji... Dziecko może w pełni utożsamić się z przedstawioną w Osobistej Książce historii. Jest głównym bohaterem i uczestnikiem wszystkich zdarzeń.



Oczywiście rodzice mają frajdę już na etapie tworzenia spersonalizowanej książki. Po zalogowaniu do sytemu mamy gotowe szablony, wystarczy wybrać temat, podać formy imienia, wgrać zdjęcia i książka gotowa! Realnie praca nad przygotowaniem książki, to około 15 minut. Jest proste i  intuicyjne. Najtrudniej jest wybrać tytuł, który spodoba się naszemu dziecku... Znajdziecie tytuły dla trzy latka i dla starszaka. Ten kusi i ten nęci, wszystkie pozycje przeglądałam i każda jest ciekawa na swój sposób



Nie od dziś Canca jest synonimem jakości i ciekawych edukacyjnych rozwiązań inspirowanych przez dzieci. Wyłamuje się z pewnych schematów postrzegania książek dla dzieci i proponuje ciekawe, mądre książki z dzieckiem w roli głównej. Piękne ilustracje, duży format A4, twarda okładka, kredowy papier... za rozsądną cenę 49zł ( z wysyłką).


Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Osobistą Książkę Małego Podróżnika, strona po stronie Vi odwiedza kolejne kraje. Nowy Jork, Szanghai, Paryż, Singapur... Nic tak nie kształci jak dalekie podróże. Dzięki nim poznajemy nowe miejsca, ludzi, zwyczaje... Vi wcieliła się w bohatera książki, została podróżnikiem i z Osobistą Książką odwiedziła liczne kraje.






0 komentarze :

QUIZOMANIA Dumel


Quizomania to przenośna dwujęzyczna (polski/angielski) konsola edukacyjna, która posiada 24 dwustronne karty z zadaniami z wiedzy ogólnej. Quizomania posiada 2 poziomy trudności. Pierwszy przeznaczony jest dla dzieci 3-5 lat, drugi dla dzieci od 5 roku życia, dzięki czemu Dziecko będzie mogło korzystać z niej przez długie lata. Konsola doskonale nadaje się do podróży.


Moje dzieci uwielbiają zabawki firmy Dumel. I w sumie im się nie dziwię, bo w gąszczu zabawek na sklepowych półkach naprawdę się wyróżniają jakością wykonania i walorami edukacyjnymi. Dumel sprytnie łączy rozrywkę z nauką. Quizomania to konsola edukacyjna, którą moja córka okrzyknęła swoim tabletem. Niby prosta zabawka...Wystarczy włożyć kartę z quizem, wybrać tryb zabawy i nacisnąć właściwą odpowiedź, a jednak w bardzo atrakcyjnej formie.


Bardzo przydatną sprawą jest schowek na dodatkowe karty, dzięki czemu po prostu się nie pogubią. Vi testuje zestaw kart 5+  i stopniowanie trudności zadań sprawia, że zabawka posłuży jej dłuższą chwilę. Nie zniechęca się tylko mówi, że do zadań z literkami wróci, jak się douczy... A gdy załączone do konsoli pytania jej się znudzą można dokupić w rozsądnej cenie dodatkowe karty z quizem ( 1,2). Ja cieszę się z regulacji głośności w zabawce, a Vi uradowana przełącza język na angielski i uczy się języka :). Quizomania jest zabawką edukacyjną, która wspomaga naukę czytania, logiczne myślenie, wymaga koncentracji dziecka. Dzieci XXI wieku wolą aplikacje na androida, dobrze, że można jeszcze znaleźć analogowe zabawki, które je bawią i uczą.






0 komentarze :