Ile będziesz mieć dzieci?
Pamiętacie taką wróżbę rodem z piaskownicy? Trzeba przerwać na pół liść babki lancetowatej i ile żyłek wystaje, tyle będziemy mieć dzieci... Jeżeli wierzyć podwórkowym zabobonom maloletnich, moim przeznaczeniem jest rodzina wielodzietna... Jedno dla leniwych, dwójka dla praktycznych, trójka dla zrelaksowanych, czwórka dla marzycieli... Cóż nigdy nie zastanawiałam sie ile chcę, czy ile bedę miała dzieci... Przyszedł taki moment w moim życiu, że zapragnęłam... poczułam, że jestem gotowa. Choć wielu złosliwych zarzucało wpadkę, Vi była planowana i wystarana... Mój ówczesny partner, a obecny mąż powiedział jasne, jak nie teraz, to kiedy? Wierzę, że nie ma idealnej pory na dziecko, zycia nie da sie zaplanować, bo jest zaduzo zmiennych kompletnie od nas nie zależnych... W tedy wydawało nam się że kochamy się, nie najgorzej wygląda nasza sytuacja finansowa, więc czemu nie? Życie szybko zweryfikowało ten stan... bedąc 22letnią ciężarną zmagałam się z wizją samotnego macierzyństwa, bo z partnerem rozzstalismy się, a wybierając szpital do porodu, kierowałm się darmowym znieczuleniem, wiadomo fortuna kołem się toczy, pieniądze rzecz nabyta...czasem ich po prostu brak. Nie było kolorowo, ciąża była zagrożona, ja wcale nie czułam sie jak w błogostanie... zostałam mamą... O Vi staraliśmy się pół roku, pół roku mój organizm wracał do siebie po odstawieniu pigułek antykoncepcyjnych. Nigdy nie zastanawiałm się ile chcę mieć dzieci, nie planowałam tego... ale oczywiste dla mnie było, że Vi powinna mieć rodzeństwo. I ja i pan tata mamy młodsze rodzeństwo, nie chcielismy, żeby Vi była jedynaczką. O kolejnym dziecku nie rozmawialiśmy, wiedzieliśmy, że kiedyś się pojawi... dla mnie priorytetenm była samoobsługowość Vi. Gdy córka stała się mobilna, odpeiluchowana na dobre, przesypiała noce we własnym łóżku, zaczęły się u mnie pojawiać myśli o kolejnej ciąży. Był impuls... 9 miesięcy później jest na świecie Igor... Jak ktoś zapyta kiedy kolejne? Bronię się rękami i nogami... nie prędko... ja chcę pożyć:) Odpocząć... Mnie na kolejne dziecko nie stać... choć obiektywnie rzecz biorąc, to nawet na moja kochaną dwójkę aktualnie mnie nie stać... Nie wykluczam trzeciego dziecka... Czas pokaże... Ale na razie po prostu nie jestem na nie gotowa... bycie rodzicami to nie jest pójście za ciosem... Dziecko musi się zrodzić w moim sercu, głowie... a na samym końcu w łonie... Gdy ostatnio spóźniał mi sie okres dostałam szczękościsku... byłam spanikowana i nie mogłam zebrać myśli... bałam się... Niby wiem, że cuda się żadko zdarzają, zabezpieczam się, a gdybym miała zostać daną statystyczną wskaźnika Pearla dla plastrów antykoncepcyjnych, to już byłaby wybitna złosliwość losu... Ale jednak był stres... To nie jest czas na trzecie dziecko... mój mąż się śmieje, że niebawem..., że kiedyś miał wizję, sen i Vi będzie miała jeszcze siostrzyczkę... Nie potwierdzam, nie zaprzeczam... nie wiem... wiem, że ja obecnie nie jestem gotowa... i nie chodzi o sytuację materialną, rodzinvą, zdrowie fizyczne czy psychicze... nigdy nie chodziło... chodzi o mnie... o kobietę i matkę...
A jak jest u Was? Zastanawiacie nad kolejną pociechą?
0 komentarze :