Kraków my Love
Cóż powrót do rzeczywistości, codzienności... wiejskiego bytowania... Wsi spokojna, wsi wesoła... a do Krakowa tęskno... miało być kilka dni, mieliśmy zostawić Vi u prababci i wracać... znacie moją teorią planowanie czas stracony z kilku dni zrobiły się dwa tygodnie, a Vi za Chiny Ludowe zostać sama z babciami nie chciała... Kraków to mój drugi dom... rodzinne miasto męża mego... więc bądźmy szczerz...żadne z nas turistas... ale zauważyłam pewną prawidłowość... zawsze gdy gdzieś jedziemy włącza mi się jakaś nieodparta potrzeba pokazania Vi zabytków, lokalnego kolorytu... nadania rodzinnemu wypadowi edukacyjnego wymiaru... cóż tak mam, męża mego bardzo to śmieszy, ale dzielnie z nami spacerował i Kraków ten turystyczny dzieciom pokazywał ( tylko na zoo nie dał się namówić, bo po Gdańskim maratonie powiedział, że ma dość ogrodów zoologicznych na czas najbliższy:)... Vi urodziła się w Krakowie, mieszkała rok, Igor pierwszy raz widział, go po drugiej stronie brzucha... Rynek, Wawel, Kazimierz, nasze małe tajemnice, szlaki w przewodnikach nieopisane... Kocham to miasto... Magiczny był to czas, pogoda dopisała, ja wypoczęłam, bo prababcia dzieci od roku nie widziała... więc mieli dużo do nadrobienia, omówienia przy porannej owsiance, na spacerze... co rano babcia powtarzała, że już więcej z nimi w nocy nie zostanie, że już za stara... a potem i tak tuliła wnuki do snu... co rano dumnie z Igorem alejkami spacerowała... a ja w końcu mogłam się wyspać (względnie:). Gdy oczy świata zwrócone były na królewską porodówkę, nas babcia gościła po królewsku w Grodzie Kraka... Kraków nas pochłonął... my chłonęliśmy... i ciężko było wrócić... paradoksalnie trudniej go opuścić teraz, niż rok temu, gdy się przeprowadzaliśmy na Warmię... fenomen miejsc znaczących, na mapie naszej podróży przez życie...
Nie byłam nigdy w Krakowie... a marzy mi się już jakiś rok. w tym nie damy rady ale w przyszłym napewno tam zawitam bo wydaje mi się być ciekawym miejscem...
OdpowiedzUsuńtaki smutaśny ten post
OdpowiedzUsuńKarolina
Świetne zdjęcia z Placu Szczepańskiego :)
OdpowiedzUsuńa zapiekanki na Kazimierzu były? :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kraków, w zeszłym roku byłam z przyjaciółkami. Muszę też z moimi dziećmi się wybrać. Piękne zdjęcia ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpost taki sentymentalny... może smutny, ale dopiero wróciłam, a już tęsknię... Zapiekanki musowo i pizza z Flamenco:)
OdpowiedzUsuńniestety na rajd po taniej książce zabrakło czasu...a raczej upały i choroba dzieciaków pokrzyżowała plany
OdpowiedzUsuńSuper te zdjącia, aż mam ochote znowu odwiedzić to cudowne miasto:)
OdpowiedzUsuńKraków :)
OdpowiedzUsuńnasze miejsce Aneczko... tam się zaczęła nasza znajomość :D najwspanialsze wspomnienia :) dziękuję, że zakochałam się w Krakowie dzięki tobie :)