Królowie Podwórka
Ostatnio dookoła głośno o strefach wolnych od dzieci, strefach dzieciom przyjaznych... A my będąc w Krakowie byliśmy wygodni... jako 4 osobowa rodzina z dwójką dzieci, czyli można by nas śmiało zaszufladkować jako rodzinę wielodzietną ( nie mylić z patologiczną), umawialiśmy się ze znajomymi na PLACU ZABAW. Pogoda sprzyjała, mój mąż ma alergię na knajpy z dzieckiem w nazwie... więc grunt neutralny:) W zadumę wprowadza mnie fakt, że wciąż niewielu naszych znajomych ma dzieci, nie mówiąc o tym, że jeżeli już je posiada, to najczęściej jest w trakcie o nie walki ze współtwórcą... smutne. Dzieciom do szczęścia niewiele potrzeba, piaskownica, zjeżdżalnia, inne dzieci do zabawy... Codziennie zaopatrzeni w suchy prowiant i hektolitry wody maszerowaliśmy na nasz ulubiony plac zabaw. Dzieci uradowane biegały do momentu, gdy następowała inwazja komarów, a nawet gdy mendy zaczynały gryźć, a dzieci padały ze zmęczenia do domu, spać nie bardzo chciały, bo czasu szkoda... Pewnie wyglądaliśmy na tych wyrodnych rodziców, co to przychodzą z dzieckiem na plac zabaw i się nie interesują... bo dzieci biegały samopas, a my ploteczki na ławeczce... Z drugiej strony dzieci świetnie dogadują się same, a ja zwolenniczką nadmiernej protekcji i nachalnych interwencji nie jestem. Igor zadowolony siedział w piaskownicy ( ku zdziwieniu wielu mama, ze nie podbiegam za każdym razem, gdy zadziera nogę do góry i z piaskownicy wychodzi, a jak się wywracał pytałam, gdzie ma zająca?) z dyżurnymi ogólnodostępnymi zabawkami, a Vi z koleżankami babskie sprawy i pierwsze piaskownicowe flirty. Szczerze nie rozumiem rodziców, którzy "wtrącają" się w dziecięce sprawy, ingerują w ich zabawy... oczywiście jeżeli nie ma miejsca zagrożenie uszczerbkiem na zdrowiu. Raz Viki miała starcie z chłopcem, który sypał piaskiem po oczach, przyszła do mnie po pomoc... poradziłam żeby zwróciła mu uwagę, nie pomogło, poskarżyła się jego mamie nie pomogło.. ale gdy głośno powiedziałam Vi to mu oddaj, oburzona mama sypiącego piaskiem chłopca wyszarpała dziecko z piaskownicy i z oburzeniem opuściła plac zabaw... Nie rozumiem też ciągłego strofowania uważaj, nie spadnij, nie wywróć się... przecież to samospełniająca się przepowiednia... Cóż plac zabaw rządzi się własnymi prawami... znajdzie się Ralph i Jack... ponadczasowość Goldinga
;) Tzw. wścibskie placowe lub piaskowe. Co zrobić??? ;)
OdpowiedzUsuńA Igor na jednym ze zdjęć, wygląda, jak dziecko w pralce, hi,hi hi ;). Najpierw myślałam, że go po tych zabawach całego do pralki włożyłaś, ale potem zobaczyłam dopiero - że to dalej plac zabaw ;)
My też place uwielbiamy i ja, dopóki mnie moje nie proszą o uczestnictwo w zabawie, to się nie wtrącam. No, bo ileż mogę się ciągle wtrącać, prawda? ;)