100 dni dookoła marzeń
100 dni... tyle podobno zostało do końca roku... kurcze jak ten czas leci... ucieka, przecieka przez palce... Tylko, a może aż 100...? Nie robię postanowień noworocznych... z prostego powodu nigdy ich nie dotrzymywałam... chyba zbyt długi termin na realizację sprawiał, że odkładałam noworoczne postanowienia w nieskończoność... Odkąd zamieszkałam na wsi mój kalendarz świeci pustkami... niby nic się nie dzieje, a dzieje się tak dużo... Wszystko jest rzeczą względną... dziś szczęście się do mnie uśmiechnęło, spełniło się moje realne marzenie... więc tak pomyślałam, że mijający rok podsumuję... stop, wróć... realne plany na najbliższe 100dni sprecyzuję, coby ten rok pięknie skończyć:) No i mam termin realizacji 100dni:) Nie mam wielkich oczekiwań, ale plany są realne więc realnie można je wykonać...
Punkt pierwszy przeczytam w końcu od deski do deski "Mistykę Kobiecości" leży na wyciągnięcie ręki i nie zawaham się po nią sięgnąć. Wezmę Vi do Muzeum Narodowego w Krakowie będziemy chodzić, oglądać, podglądać, obcować ze sztuką... Wyjdę z mężem na prawdziwą randkę, bez dzieci, tylko we dwoje, a najlepiej taką bed&breakfast... ktoś chętny popilnować Vi i Igora? Za nadgodziny nie dopłacę, będą gratis:) Ponieważ codziennie ja gotuję, ktoś ugotuje dla mnie, najlepszą najsmaczniejszą chińszczyznę na świecie i będą się nią delektować i jeść pałeczkami. I nawet za nią zapłacę, chociaż mi nikt nie płaci... Zafunduję sobie "spapodobne" uciechy dla ciała i zmysłów z naciskiem na autosugestię pt " jestem piękna młoda i sexowna". Na prawdziwy bal sylwestrowy mój mąż to się raczej nie da namówić, ale olśniewającą sukienkę kupić mogę i dumnie w niej paradować również... nawet gdyby miała iść z nią wyrzucić kompost, kupię ją i koniec kropka. Nawet wieszak zaraz przygotuję. Znajdę motywację, punkt zaczepienia i będę rozwijać bloga i moje 10 000 UU i ćwierć miliona odsłon mi nie wystarcza, podbiję blogosferę... cóż nikt mi nie zabroni:) A przede wszystkim spojrzę na mijający rok z dystansem... to jest moje życie... nie przeżyję cudzego... marzenia same się nie spełnią... na pewne rzeczy nie mam wpływu... z innymi muszę się pogodzić... Ale chcę odczuwać przemijanie z satysfakcją i świadomością, że stawiam sobie realne cele i do nich dążę... bo stagnacji i jałowości nie zdzierżę... Bo choć tak przyziemny powód jak domowa czarna dziura budżetowa podcina skrzydła nie porzucę marzeń odłogiem i nie pogrzebię ideałów w popiele.
0 komentarze :