• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Sekrety urody babuszki


"Dbaj o zdrowie ciała i ducha – kobieta musi się o siebie troszczyć! Staraj się zapewniać sobie komfort psychiczny, bo stres zawsze odbija się na zdrowiu." 

Babuszka Agafii, Natura Siberica, Baikal Herbals, Dr Konopka, Fitocosmetic, Organic Therapy... znacie te kosmetyki? Ja od dłuższego czasu używam specyfików Babuszki Agafii. Najwyższy czas wrócić więc do korzeni, posłuchać rad babuszki i przekonać się, że kilka prostych, niedrogich i sprawdzonych metod pielęgnacji - idealnie dopasowanych do naszego typu urody pozwoli nam osiągnąć efekty, o jakich zawsze marzyłyśmy.


Sekrety urody babuszki to pozycja stworzona przez ukraińską kosmetyczkę mieszkającą obecnie w Los Angeles Raisę Ruder oraz Susan Campos. Na ponad 300 stronach autorka spisała wiedzę, którą uzyskała od swej babci w zakresie naturalnej pielęgnacji. Raisa Ruder ujawnia genialne w swojej prostocie receptury babuszki przekazywane z pokolenia na pokolenie. Rosjanki i Ukrainki nie tylko słyną z urody na całym świecie, ale też potrafią ją pielęgnować. Zdradza sposoby na piękną cerę, wyraziste usta czy lśniące włosy, oparte na niedrogich, naturalnych produktach spożywczych, takich jak jajka, mleko, miód, drożdże czy truskawki. Pełna entuzjazmu opowieść o tym, jak domową spiżarnię zamienić w profesjonalne laboratorium kosmetyczne, w którym powstają tylko naturalne kosmetyki, bez zbędnych chemicznych dodatków.


Sekrety urody babuszki zostały podzielone na kilkanaście rozdziałów. Każdy z nich poświęcono pielęgnacji innej części ciała. Znajdziemy tu też zróżnicowane porady co do wieku – inne dla młodych dziewczyn, a inne dla kobiet dojrzałych. Przeczytamy tu o 10 produktach niezbędnych do pielęgnacji urody i o jednoskładnikowych cudach - takich jak pomidor, truskawka czy awokado.

"Wiek to tylko liczba – zamiast za wszelką cenę walczyć z oznakami starzenia, pokochaj siebie taką, jaka jesteś, staraj się wyglądać jak najlepiej i zachować młodzieńczy umysł."

Raz na zawsze pozbądźmy się więc kompleksów i preparatów pełnych chemii. Skorzystajmy z sekretów babuszki, nauczmy się samodzielnie przygotowywać naturalne kosmetyki by zachwycać urodą. Z tą Książką odkrywamy przyjemność naturalnej pielęgnacji i poznajemy mnóstwo ciekawostek. Dziś premiera tej książki naprawdę gorąco polecam.


 Bo sekret nieprzemijającego piękna leży w naturze!

#NOFILTER


Lubię humus, jarmuż nawet bulgura... nienawidzę ćwiczyć. Jakbym mogła zostać fit od ilości obejrzanych seriali, to zdecydowanie miałabym aparycję bogini. Sorry Chodakowska, wygibasy przed telewizorem to nie dla mnie... czuję się jak tuman wiedziony pełnymi litości spojrzeniami dzieci.

Nie mam ręki do kwiatów chyba że ciętych. Do pralki wrzucam wszystko, i na wszystko mam chusteczki czyszczące... nawet buty umiem wypucować nawilżaną chusteczką do pupy niemowlaka. Lubię ładne obrazki, skroluję pudelka, a najbardziej lubię tańczyć do hitów z satelity.

Piję piwo i przeklinam, przed okresem zajadam szprotki w oleju z siekaną cebulką... potrafię nawet przegryźć je korzennymi ciastkami. Kaparów i karczochów nie tykam już wolę paprykarz szczeciński i selera naciowego.

W weekend nie nastawiam budzika, a dzieciom ściemniam, że jest środek nocy dopóki na zegarze nie wybije dziewiąta... Wbijam gwoździe tłuczkiem do mięsa i mam prostokątnego mopa, choć wiadro do okrągłego.

Garów nie tykam dopóki nie uzbiera się pełen zlew a ostatnio upiekłam patelnię- 220 stopni bez termoobiegu... wciąż czuję zapach spalonej rączki. Nie prasuję i okna myję na wiosenne porządki. Chomikuję rzeczy żeby regularnie robić czystki i wynosić je na śmietnik worami.

Nie mam odkurzacza, tańczą z miotłą. Lubię moja pralkę. Kupiłam "sobie" dla dzieci tablet i pragnę minutnika, satynowej pościeli, a niebawem złożę kolejny regał na książki pilniczkiem do paznokci i nozem z dziecięcej zastawy.

Jestem kawożłopem i nie umiem odpoczywać. Uprawiam chodziarstwo i dźwiganie siat z zakupami. Kupuję balsamy ujędrniająco-odchudzające i ich nie używam. Znam na pamięć asortyment biedry i pieśni patriotyczne, wciąż pamiętam Redutę Ordona. 

Nie lubię się integrować z rodzicami dzieci ze szkoły i przedszkola, zawsze się stresuję przed wywiadówką. Mam paranoję czy zamknęłam drzwi i wyłączyłam kuchenkę... potrafię wrócić sprawdzić po kilka razy... Notuję długopisem na ręce.

Mam dystans do siebie, nie mam do swoich dzieci.Nienawidzę ocierania się w autobusie z obcymi, jestem za kampanią darmowy antyperspirant letnią porą.

Mam specyficzne poczucie humoru, bywam cyniczna i prawdomówna do bólu. Miewam focha i przewracam oczami... nie parskam, tego nie dzierżę... tego i mitomanii. Mam alergię na place zabaw i manię obserwacji socjologicznej z lektorem z filmu przyrodniczego lifestreaming w mojej głowie.

Dużo czytam, jestem pracowita i ambitna, niestety najbardziej mobilizuje mnie do działania nóż na gardle i brak czasu. Cierpię na chroniczne niewyspanie i często diagnozuję u siebie dziwne choroby z doktorem Goggle... normalnie cud, że jeszcze żyję. 




Nie jestem idealna... ale staram się być najlepszą wersją siebie :)

IKIGAI



Według Japończyków każdy człowiek ma swoje ikigai, które stanowi siłę napędową do życia. Niektórzy już je odnaleźli i są go świadomi, inni zaś noszą je w swoim wnętrzu, nadal go poszukując. To właśnie ikigai stanowi jeden z sekretów długiego, młodzieńczego i szczęśliwego życia mieszkańców japońskiej Okinawy, wyspy zamieszkanej przez najbardziej długowiecznych ludzi świata.



Czujemy zbyt dużą presję, by odnaleźć sens życia. Wydaje nam się, że nieustannie musimy robić więcej i więcej, aby coś osiągnąć. To wzmaga niepokój. Japończycy zamiast myśleć o mnożeniu celów, skupiają się na bieżących zadaniach. Robią to, co sprawia im przyjemność, trzymają się blisko swoich rodzin, spotykają z ludźmi, których lubią... Ikigai to po prostu powód, aby budzić się codziennie rano. Sekretem życia długiego i szczęśliwego życia nie jest życie w nadziei na lepsze jutro, ale raczej życie z tą intencją tu i teraz. 


W książce IKIGAI. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia po raz pierwszy przedstawiono wskazówki japońskich stulatków, jak żyć pełnią życia i z optymizmem. Autorzy zdradzili tajniki ich diety, aktywności fizycznej, pracy zawodowej, relacji międzyludzkich oraz, co jest najpilniej strzeżonym sekretem – odnajdywania swojego ikigai, które nadaje ich życiu sens i zapewnia motywację, by dożywać setki w pełni formy. Ikigai to japońskie pojęcie, które można przetłumaczyć jako: „szczęście płynące z bycia stale zajętym”. Posiadanie jasnego i określonego ikigai, czyli wielkiej pasji, dostarcza satysfakcji, szczęścia oraz nadaje życiu sens. Misją tej książki jest to, by pomóc ci je znaleźć, a ponadto przekazać wiele kryjących się w japońskiej filozofii wskazówek, jak zapewnić zdrowie ciału, umysłowi i duchowi. Rady zawarte w książce są proste i ciekawe, łatwe do wprowadzenia w życie bez rewolucyjnych zmian. Kocham świece i wełniane skarpetki hygge... ale przyznam, ze ikigai jest mi równie bliskie...

Najlepiej koncepcję ikigai obrazuje obrazek składający się z kilku okręgów wzajemnie się nakładających. Ikigai leży w przestrzeni, która jest wspólna dla każdego z okręgu. Wg Japończyków, jeżeli czegoś będzie Ci brakowało w jednej sferze życia, być może nie będziesz w stanie wydobyć z siebieg całego swojego potencjału, ponieważ jedna dziedzina życia nie rekompensuje utraty innej. Aby wieść długie i szczęśliwe życie trzeba odpowiednio zharmonizować wszystkie jego sfery.


„bądź aktywny, spokojny, skupiony, otaczaj się dobrymi ludźmi, bądź wdzięczny i uśmiechnięty oraz chwytaj dzień”

Byle do Wiosny...


Pragnę wiosny... ciepła, słońca, światła... zieleni. Pragnę słyszeć ptaki, gdy zadzwoni mój budzik o poranku... i ten kolejny dawkujący sen przerywany po 5 minut drzemki. Nawet kupy roztopowe na trawnikach mnie nie przerażają... Byle przyszła wiosna. Mam dość zimowych kurtek, szali, szarości... Tej przytłaczającej szarej nijakości... Za długo ta zima w tym roku... Marazm, nuda, odmrożone dłonie, bo gdzieś zapodziałam rękawiczki.

Wieczorami obmyślam plan produkcji melaniny, namiętnie kupuję tulipany i żonkile w biedrze... magia sympatyczna zaklinająca wiosenny czas... lepszy czas... Wiosna inspiruje, dodaje energii i motywuje do działania.

Zrobiłam przemeblowanie w dziecięcym pokoju, poczyniłam grande porządki i worami zachomikowane śmieci wyrzuciłam... o mały włos mycie okien w deszczu popełniłam... byle przyszła wiosna... bzem pachnąca, świeżymi warzywami na targu obfitująca... Paraliż Band na playliście zapętlony.

Outfit a la ludzik michelina, grube rajty pragnę zrzucić... mamo jak ja pragnę wiosny...

Zwolnić

„Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: „Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna.” Pozbądź się tego wewnętrznego biegu. Oglądaj świat, obserwuj, co się dookoła ciebie dzieje, bo życie mamy jedno, a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna. Właściwie samo to, że się żyje, jest już czymś cudownym.” 
Danuta Szaflarska

Mój cytat na dziś, na jutro... na najbliższy czas. Chronicznie niewyspana, przemęczona, spragniona słońca... niczym Don Kichot z wiatrakami, z 24 godzinną dobą walcząca... Przytłoczona nadmiarem obowiązków, problemów... w ciągłym biegu... Estetka w mej duszy się buntuje. Za dużo szarości, dramatu, nijakości i łatania dziur w czasoprzestrzeni na prędce... Czas się zatrzymać... zwolnić... głębiej oddychać. Łapać chwile ulotne jak ulotka, niczym gąbka chłonąć codzienność całą powierzchnią... Rozluźnić każdy milimetr ciała i odzyskać życie, które gdzieś w tym pędzie umknęło... Od ogółu zwrócić się do szczegółu... Na nowo odkryć magię dnia codziennego, radość z rzeczy małych, delektować się poezją bycia tu i teraz...


W mojej kuchni



Uwielbiam gotować i otaczać się dobrymi książkami kucharskimi... Drukowanie przepisów z sieci to nie dla mnie... lubię otworzyć papierową księgę i stanąć do garów... Trochę zaniedbałam, tą małą przyjemność dnia codziennego... ale odkrywam ją na nowo... w trochę innej formie, bo teraz szykuję głównie lunchboxy do pracy.


Oto moje top 7, bez tych książek moje życie kuchenne byłoby nudne:

1. JADŁONOMIA - kuchnia roślinna
Pierwsza książka kucharska twórczyni „Jadłonomii” – najpopularniejszego polskiego bloga o kuchni roślinnej. Autorka skomponowała ponad 100 przepisów na wegańskie śniadania, obiady i kolacje z bulw, korzeni i liści. Tu burak zmienia się w ciasto czekoladowe, pietruszka występuje w parze z gruszką, a z garści kapusty powstają chrupiące chipsy. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich jaroszy i tych, którzy do tej pory nie wyobrażali sobie bezmięsnego obiadu.

2. KUCHNIA ROŚLINNA
Kuchnia roślinna to intrygujący zbiór przepisów na dania z kwiatów, liści, łodyg, strączków, korzeni i bulw, a nawet warzywnych owoców. Znajdziesz tu zarówno dobrze zadomowione w naszej tradycji kulinarnej warzywa: pomidora, ziemniaka czy kapustę, jak i mniej znane gatunki, np. jarmuż czy skorzonerę. 

3. ZIELONO & ZDROWO 
Pięknie wydana książka Luise Vindahl i Davida Frenkiela to ponad 200 stron przepisów z całego świata. Green Kitchen. Zielono & zdrowo podzielona jest na siedem rozdziałów (Poranki, Lżejsze posiłki, W drodze, Obiady rodzinne, Małe przekąski, Napoje oraz słodkości), ponadto zawiera wstęp z podstawowymi technikami przygotowywania np. domowego mleka roślinnego czy bulionu oraz kilka słów o produktach, z jakich korzystają autorzy. 

4. PYSZNE DO PUDEŁKA 
Ponad 80 przepisów na łatwe do przygotowania, niezbyt czasochłonne, smaczne i zdrowe potrawy, które nie tylko mogą być podane w domu, ale również zapakowane do pudełka śniadaniowego i zabrane do szkoły, pracy albo na wycieczkę. Mogą posłużyć także jako pomysł na wypełnienie kosza piknikowego z przyjemnością opróżnianego w miłym towarzystwie na świeżym powietrzu. 

5. KASZA JAGLANA 
Kasza jaglana pomaga w oczyszczaniu organizmu z toksyn, obniża poziom złego cholesterolu, podnosi naturalną odporność, neutralizuje kwasy, czyści jelita, wzmacnia serce. Jest lekkostrawna i bezglutenowa. W książce „Kasza jaglana” Beata Pawlikowska prezentuje aż 155 przepisów z kaszą jaglaną w roli głównej. Okazuje się, że z kaszy jaglanej można przygotować śniadanie, lunch, obiad, kolację, zupy, sałatki, sosy, dipy, pasty do kanapek, ciasta i ciastka, desery i chleby! Prawie wszystkie receptury zostały przygotowane na bazie dawnej chińskiej filozofii pięciu przemian. Polega ona na dodawaniu składników w określonej kolejności, w nawiązaniu do pór roku i żywiołów. Dzięki temu wszystkie narządy wewnętrzne zostają nakarmione tym, czego potrzebują. 

6. SMAK ŻYCIA. KUCHNIA CZTERECH PÓR ROKU 
148 stron autorskich przepisów kulinarnych Agnieszki Maciąg okraszonych pięknymi fotografiami. Przepisy na cały rok. Dania sezonowe, przepisy krok po kroku pozwalające na samodzielne gotowanie tym, którzy dopiero zaczynają przygodę kulinarną. 

7. QMAM KASZE 
Powrót do prostego smacznego jedzenia, do tradycyjnych polskich kasz. Książka zawiera ponad siedemdziesiąt pięknie zilustrowanych przepisów na lekkie, zdrowe dania bez mięsa i z niewielką ilością glutenu. Maia Sobczak inspiruje, jak gotować pyszne potrawy z kasz, łącząc tradycję i nowoczesne trendy kulinarne. Jej kuchnia jest lekka, zdrowa i pachnąca.


Sekrety Twin Peaks


Któż z nas nie pamięta snucia domysłów, kto zabił Laurę Palmer, mieszkankę mrocznego miasteczka Twin Peaks? Chyba w TVP 2 x lat temu wieczorową porą był emitowany ten serial... i ta charakterystyczna muzyka Angelo Badalamentiego z czołówki serialu... Wciąż mam ciarki...Brrr... Uwielbiam Twin Peaks. Sama nie wiem ile razy oglądałam ten serial... ale czuję w kościach, że znów do niego wrócę coby sobie odświeżyć przed nowym sezonem Miasteczka Twin Peaks. Gdy David Lynch ogłosił, że powstanie nowy, trzeci sezon serialu przyklasnęłam... i czekam.


Serial „Twin Peaks”, stworzony przez Marka Frosta i Davida Lyncha, opowiada o śledztwie prowadzonym przez agenta FBI Dale'a Coopera w sprawie morderstwa uczennicy liceum Laury Palmer. Serial tuż po premierze 8 kwietnia 1990 roku zyskał uznanie krytyków, zdobył rzeszę fanów i na dobre stał się częścią popkultury. W 1992 roku David Lynch wyreżyserował film „Twin Peaks: Oginiu krocz ze mną”, który jest zarówno prologiem, jak i epilogiem do serialu. Stacja "Showtime" zaprezentowała pierwszy materiał z planu, w którym ujawnia, kto pojawi się w serialu i jak wyglądał sam plan zdjęciowy. Wszystko wskazuje na to, że serial utrzyma charakterystyczny klimat i bardzo wysoki poziom.

 

Czekając na premierę nowego sezonu wertuję książkę Sekrety Twin Peaks. Dzieło pióra Marka Frosta, który ćwierć wieku temu współtworzył serial wraz z Davidem Lynchem.


"(…) Tajemnica jest zasadniczym elementem życia z następujących powodów: tajemnica budzi zdziwienie, które prowadzi do ciekawości, a na niej z kolei opiera się nasze pragnienie zrozumienia, kim i czym naprawdę jesteśmy."




Sekrety Twin Peaks zdradzają bardzo wiele w kwestiach dotyczących świata wykreowanego przez Lyncha i Frosta. Autor zaczyna swoją opowieść w XIX wieku, a kończy w 2016 roku. Z pieczołowitością archiwisty przedstawia czytelnikom wszystkie szczegóły i okoliczności wpływające na całą mitologię Twin Peaks. W związku z tym książka jest doskonałym dopełnieniem serialu, który skupiał się przecież tylko na konkretnych wydarzeniach i wątkach poszczególnych postaci. Sekrety Twin Peaks polecam przede wszystkim fanom serialu. Jest to pozycja obowiązkowa :) Serio. W świetny sposób dopełnia świat wykreowany na małym ekranie i stanowi doskonałe wprowadzenie do trzeciego sezonu. 

 Kto czeka ze mną? Kto uwielbia Twin Peaks palec do budki .

EAT PRETTY-FILOZOFIA PIĘKNA

"Piękno w środku, piękno na zewnątrz"


Opróżnij szafę pełną chemicznych kosmetyków i zadbaj o to, co masz w lodówce. 
Bo: 
  •  – zdrowe włosy to: orzech włoski, botwinka, kokos, maliny, pietruszka, seler 
  • – płaski brzuch to: ananas, grejpfrut, karczochy, kiwi, szałwia 
  • – piękna cera to: awokado, bataty, brzoskwinie, marchew 
  • – doskonały nastrój to: pestki dyni, banany, cukinia, proso. 

Jedz tak, by cieszyć się pięknem w środku i na zewnątrz. EAT PRETTY to nowa filozofia piękna, dzięki której na zawsze zapomnimy o wahaniach wagi, przesuszonej skórze czy niedoskonałościach cery i rozbłyśniemy pełnym blaskiem. Jolene Hart na własnym przykładzie udowadnia, że prawdziwe piękno drzemie w każdej z nas. By rozbłysnąć pełnym blaskiem potrzebujemy tylko zdrowego, naturalnego pożywienia.



Książka Eat Pretty- Jedz i bądź piękna, to drogowskaz pokazujący w jakim kierunku podążać by jak najdłużej cieszyć się zdrowiem i urodą. Dieta, to nie odchudzanie, restrykcje... dieta, to sposób odżywiania. To co spożywamy wpływa na nasz wygląd i samopoczucie od środka. Kosmetyki, suplementy diety maskują skutki, podczas gdy zmiana nawyków żywieniowych uderza w przyczynę problemów, z którymi się zmagamy. Codzienna dieta i styl życia dają nam ogromną kontrolę nad tym, jak uwypuklona jest nasza uroda i jak funkcjonuje nasze ciało – w środku i na zewnątrz.

"Podobnie jak nie da się ograniczyć codziennej pielęgnacji do kosmetyków i zabiegów, nie można mówić o podsycaniu zdrowej próżności, nie uwzględniając tego, jak ważny jest styl życia i stan ducha. Odżywianie przyjmuje w twoim ciele rożne formy. Piękno żywi się nie tylko składnikami odżywczymi, ale też twoim oddechem, myślami, tym, jak śpisz, poruszasz się i czujesz, a nawet tym, jak trawisz. (…)" 

Eat pretty to styl życia, w którym proponowane są produkty wpływające na nas upiększająco. Spis wrogów wdzięku, czyli pożywienia, z którego warto zrezygnować, jeśli chce się wyglądać pięknie. Podział produktów względem pór roku oraz dokładny opis ich wpływu na organizm. Piękno i dobre samopoczucie zaczyna się na talerzu.


Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie



Kilka zaprzyjaźnionych par spotyka się pewnego ciepłego wieczoru na kolacji. Każdego dręczą inne kłopoty, każdy ma inny pomysł na ich rozwiązanie. Sympatyczne towarzystwo, pyszne jedzenie i zbliżające się zaćmienie księżyca mają pomóc rozluźnić się i zapomnieć o troskach codzienności. W rzeczywistości jest to jednak początek próby sił, testu na szczerość, wierność, oddanie i cierpliwość. Ktoś proponuje grę: do zakończenia wieczoru wszystkie wiadomości, maile i rozmowy staną się publiczne, przy stole nie będzie tajemnic. Czy taka igraszka z prywatnością może skończyć się dobrze? 


Im dalej w wieczór, tym większe sekrety wychodzą na jaw, a spirala kłamstw w pewnym momencie osiągnie apogeum nie do przeskoczenia. Film swoją strukturą przypomina „Rzeź” Romana Polańskiego zamknięty w kilkudziesięciu metrach kwadratowych mieszkania, dramat... ten typ filmów uwielbiam. Paolo Genovese utrzymuje swój film w konwencji farsy. Śmiejemy się przez łzy, a na koniec przychodzi refleksja. Obsypany nagrodami przebój włoskich kin w reżyserii Paola Genovesego to opowieść o grupie przyjaciół badających głębię wzajemnych relacji i eksperymentujących z własnymi słabościami, żądzami, potrzebami i nadziejami. To pełne czułości i przemyślane połączenie lekkiej komedii i gorzkiego dramatu, osadzone w idei oczyszczającego, inteligentnego dialogu. Film ten, to jakże trafna obserwacja na temat natury i kondycji współczesnych związków. Włoski reżyser i współscenarzystę obwinia przede wszystkim egoistyczną postawę bohaterów, którzy stawiają indywidualne szczęście przed szczęściem związku i rodziny. Chęć spełnienia wciąż rosnących własnych potrzeb i zaspokojenia nienasyconego ego usprawiedliwia skok w bok, a nowinki technologiczne tylko ułatwiają sprawę.






Hygge. Klucz do szczęścia


„Bo hygge to wiele różnych rzeczy: to sztuka stwarzania atmosfery intymności i ciepło na sercu, ale też zero zmartwień, poczucie ukojenia, przytulne tête-à-tête i moje ulubione kakao przy świecach. Hygge to raczej odpowiedni nastrój i coś, czego się doświadcza, a nie rzeczy. To przebywanie z ludźmi, których się kocha. To dom. Poczucie, że jesteśmy bezpieczni, chronieni przed światem, że możemy spokojnie opuścić gardę. Możemy bez końca rozmawiać o wielkich i małych życiowych sprawach, ale możemy też po prostu cieszyć się swoją milczącą obecnością. Możemy wreszcie delektować się w samotności filiżanką dobrej herbaty.”

Hygge podobno nie da się przetłumaczyć jednym słowem. A paradoksalnie jest jednym z najpiękniejszych duńskich słów. To określenie na uczucie szczęścia, ciepła, komfortu i bezpieczeństwa. Wybierana najczęściej przy tłumaczeniu pojęcia „przytulność” to tylko jeden ze składników hygge – duńskiej sztuki odnajdywania szczęścia w prostych przyjemnościach. Hygge to odnajdywanie szczęścia w drobnych przyjemnościach, bycie obecnym i wczucie się w potrzeby drugiego człowieka, to moment wytchnienia od codzienności, sztuka stwarzania atmosfery intymności... Szczęście człowieka nie jest uwarunkowane wielkimi sprawami, ale małymi szczęśliwymi okolicznościami, które mają miejsce na co dzień.


Biorąc pod uwagę ilość zużywanych przeze mnie świec, wosków zapachowych, zamiłowanie do wełnianych skarpet i wylegiwania się z kubkiem herbaty pod ciepłym kocem hygge, to zdecydowanie moja filozofia :) Duńczycy są najszczęśliwszym narodem na świecie. Meik Wiking, autor książki i dyrektor Instytutu Szczęścia w Kopenhadze, przybliża nam duński przepis na szczęście, którym jest właśnie filozofia hygge. Duńczycy cieszą się z drobnostek, żyją wolniej i spędzają dużo czasu z bliskimi. Bo w końcu szczęście to radość z małych rzeczy. Ciężko wytłumaczyć... dużo łatwiej poczuć... HYGGE... Duńska idea mówi też: walcz o swoje prawo do szczęścia. A przy okazji, bądź naprawdę tu i teraz.

„Hygge jest skromne i niespieszne. To wybór czegoś rustykalnego zamiast nowego, prostego zamiast szykownego i nastrojowego zamiast ekscytującego. Pod wieloma względami hygge to duński krewny idei prostego życia.”



Nie mam już siły


“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury. Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie poświęcę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej. Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, też w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“  Meryl Streep 

a podpisuję się rękoma i nogami ja... Anna...

Naczelne z Park Avenue


"Jeśli tamtejsze dzieciństwo jest niezwykłe, to macierzyństwo przekracza wszelkie granice dziwaczności. Z pierwszej ręki dowiadywałam się o tym, co wyznacza życie uprzywilejowanych idealnych kobiet, wśród których zamieszkałam. Odkryłam, że swoją tożsamość budują przez okrutne, specyficzne dla Upper East Side rytuały przejścia: rozmowy kwalifikacyjne z zarządem wspólnoty budynku; kult ćwiczeń w fitness clubach Physique 57. Występują tu obsesyjne wręcz pragnienia luksusowych przedmiotów nie do zdobycia (torba Birkin) i tajny obieg informacji np. o tym, w jaki sposób na czarno wynająć przewodnika po Disneylandzie, ale takiego z kartą inwalidy, żeby mógł wszędzie wchodzić bez kolejki."


Wednesday Martin z wykształcenia jest antropologiem. Zafascynowana naszym sławnym rodakiem Bronisławem Malinowskim i jego badaniami terenowymi wśród ludów zamieszkujących archipelag należący dziś do Papua-Nowa Gwinea i w podobnej konwencji do jego publikacji, ale z dużym przymrużeniem oka, opisała zwyczaje i kulturę plemion zamieszkujących Manhattan. Kiedy autorka tej książki wraz z mężem i synkiem przeprowadziła się z zachodniego na wschodni Manhattan, sądziła, że zmienia jedynie adres. Okazało się jednak, że trafiła do całkowicie odmiennej kultury.

„Macierzyństwo to zupełnie osobna wyspa na wyspie zwanej Manhattan, a matki z Upper Eeast Side to już całkowicie odrębne plemię. Tworzyły one pewnego rodzaju tajne stowarzyszenie, w którym obowiązywały całkowicie dla mnie nowe zasady, rytuały uniformy i wzorce migracji oraz związane z nimi przekonania, ambicje i praktyki kulturowe”. 




Nagle otoczyło ją plemię bajecznie bogatych, eleganckich kobiet, których świat opierał się na ścisłej hierarchii. Choć w pierwszej chwili instynkt podpowiadał jej ucieczkę, postanowiła walczyć. Aby zrozumieć zasady działania społeczności, w której się znalazła, i wreszcie odnaleźć w niej dla siebie miejsce, wykorzystała swoją znajomość antropologii. Książka napisana w formie dziennika z badań socjo-antropologicznych opisujących fenomen mam bogaczek. Autorka z uwagą obserwowała rytuały godowe mieszkanek Upper East Side, walkę o dominację w stadzie, sezonową migrację w kierunku kurortów i rytualne dbanie o ciało. Piła eliksiry, którym jej otoczenie przypisywało niezwykłe właściwości, takie jak koktajl z jarmużu, a także uległa pragnieniu posiadania fetysza w postaci słynnej torebki. Dzięki jej spostrzeżeniom i poczuciu humoru "Naczelne z Park Avenue" to opowieść o świecie z pierwszych stron kolorowych magazynów, którą czyta się z równą fascynacją, co najlepsze reportaże podróżnicze z najodleglejszych krańców Afryki czy Azji. A jako fanka Bronisława Malinowskiego i Triobrandów naprawdę gorąco polecam tą książkę :)

NIENACHALNA Z URODY


"Ta książką to również swego rodzaju last minute. Jeszcze dzisiaj żyję, ale jutro może mnie szlag trafić. Poza tym wszyscy wokół są młodzi i pełni zapału, ja nie jestem młoda, a do tego jestem pesymistką. Uważam, tak samo jak mój ukochany Woody Allen, że świat zmierza do katastrofy, a życie jest jak nogi. Niezależnie od tego czy krótkie, czy długie, zawsze są do dupy".


Maria Czubaszek wnikliwie obserwowała otaczającą ją rzeczywistość, do której miała ogromny dystans. Kochała papierosy i parówki. Nie bała się kontrowersyjnych wypowiedzi. Przyznała się do tego, że dokonała aborcji. Była szczera i prawdziwa... Na świat patrzyła trzeźwym, acz przymrużonym okiem. Świętość dla niej nie istniała umiała w równym stopniu obśmiać biskupa, prezydenta, własną matkę... a przede wszystkim siebie. 

"Ładna nigdy nie byłam i urody nachalnej nie miałam" W swojej ostatniej książce,której premiery nie doczekała Maria Czubaszek pisze o sobie samej z charakterystycznym dla siebie dystansem i autoironią. po raz pierwszy mówi o sobie tak szczerze. I tak dużo. Opowiada o ludziach, z którymi się przyjaźniła, pracowała, których mijała w życiu. Komentuje sytuację w kraju. Pewne historie, które czytelnicy już mieli okazję poznać, wreszcie znajdują zakończenie, jak choćby ta, dlaczego nigdy nie pojechała na Galapagos, i jaka jest w tym wina Marcina Wolskiego. 

Jednak tylko z pozoru jest to opowieść o niej samej. Satyryczka trzyma w rękach lustro, w którym możemy zobaczyć także siebie i wszystkie nasze wady. Niestety. Maria Czubaszek mówi wprost to, o czym każdy z nas po cichu myśli, ale boi się powiedzieć głośno. 

"Chcę być spalona. Na złość tym wszystkim, którzy zabraniają palić, puszczę dymek jeszcze po śmierci."
„Nie wierzę, że istnieje coś po śmierci, ale nie boję się panicznie końca. Kiedyś mnie nie było i świat istniał. Umrę i będzie istniał nadal.”

Sama ze sobą

Gdy zostałam sama z dziećmi bałam się cholernie... jak sobie poradzę finansowo, jak pogodzę pracę, wychowywanie dzieci...  Jak się rozdwoję i roztroję i pogodzę te wszystkie role, którym muszę sprostać. Dziś z perspektywy czasu wiem, że nie logistyka samotnej matki jest wyzwaniem... a bycie samą ze sobą... 


Natłok obowiązków mnie mobilizuje, naklejam karteczki, notuję w kalendarzu, drukuję planery na lodówkę, trasę praca-przedszkole mam opracowaną, co do sekundy... Problem jest gdy zostaję sama... gdy dzieci jadą na weekend do ojca... te 4 dni w miesiącu, to najdłuższe 66 godzin ever...

Pomijam stres, czy wszystko z nimi w porządku, czy znów nie wrócą z płaczem... macham im na pożegnanie i maszeruję miarowo do pracy... ale w sobotę biuro czynne tylko do 13ej... Przychodzi ten moment, że zamykam za sobą drzwi mieszkania i zasysa mnie pustka, a w uszach dzwoni mi cisza...


Początkowo łapałam się na tym, że w 33 godziny chcę nadrobić wszystkie zaległości. Mieszkanie na błysk, wymyte podłogi, wyprasowana sterta prania, zakupy, impreza, maile... a w niedzielę Scoobydoo od rana... chociaż nikt mnie nie budził... nie musiałam o 7 rano nikomu szykować śniadania... Zamiast odpocząć... byłam tylko bardziej wyczerpana...

Ostatnio w Twoim Stylu czytałam wywiad z Anną Dereszowską "żałuję, że nigdy nie pożyłam jak singielka, która od nikogo nie zależy i może mieć czas tylko dla siebie. Przez to wielu rzeczy o sobie nie wiem(...)" powiedziała... I ja też tego żałuję... Przez najbliższe naście lat będę nie singielką, a trzypakiem :) Ale pomału uczę się obcować sama ze sobą...


Mając trzydzieści lat uczę się sama pójść do kina, sama zjeść kolację w restauracji... ba nawet na wódkę i potańczyć już umiem wyjść sama. Nie wyszarpuję ile się da z tych wolnych weekendów tylko delektuję się tym, co mam... Bo wiecie wylegiwać się w łóżku z kolorowymi magazynami i serialem w tle też się musiałam nauczyć od nowa... Staram się nic nie musieć, nic sobie nie narzucać... Czasem umyję podłogę, czasem wyjdę na imprezę, czasem spotkam się na plotki z przyjaciółką... a czasem po prostu zasnę z książką pod ciepłym kocem słuchając z youtuba Portishead... w ostatni weekend nawet ugotowałam sobie obiad... śmieszne? Ja nigdy dla siebie nie gotowałam... dla jednej osoby szkoda zachodu... nie opłaca się...


Nic nie muszę... mogę wszystko... życie to pasmo wyborów...

JULIETA


Julieta to trzymająca w napięciu historia matki poszukującej córki, która wiele lat temu zniknęła bez śladu. Opowieść o skrajnych uczuciach, jakie odczuwamy wobec najbliższych i tajemnicach, które przed nimi skrywamy. Filmowa adaptacja opowiadań wyróżnionej literacką Nagrodą Nobla Alice Munro...Mocny dramat z elementami tajemnicy: ktoś szuka kogoś, nie znając przyczyny zniknięcia. Ktoś, z kim spędziłeś całe życie, nagle znika bez słowa. Nie rozumiesz tego. To się zdarza, leży w naszej naturze, ale jest niezrozumiałe, nie do zaakceptowania. Nie wspominając o bólu, jaki sprawia...


Uwielbiam Almodovara... za KOLORY... za jasność przekazu i za to, że rozumie kobiety jak żaden inny reżyser...



Julietę poznajemy, gdy pakuje swoje nowoczesne, wręcz sterylne madryckie mieszkanie, z myślą o przeprowadzce do Portugalii, do czego namawia ją partner Lorenzo. Przypadkowe spotkanie na ulicy z Beą, dawną przyjaciółką jej córki Antii, wytrąca Julietę z kruchej i pozornej równowagi. Kobieta rozstaje się z Lorenzo, wyprowadza ze swojego mieszkania i wraca do budynku, gdzie mieszkała kiedyś z córką, którą ostatni raz widziała 13 lat temu. Z listów, które pisze do Antii, dowiadujemy się, co stało się między matką i córką...





Dwa tragiczne rozstania, a także przypadek i pech, naznaczyły świadomość Juliety... Jest mi tak bliska, jak obca... Podobno kiepskie dialogi, scenariusz nader na serio i muzyka Alberto Iglesiasa... Almodovara można lubić lub nie... i ten film warto obejrzeć... lub pójść do kina na kolejną hollywodzką komedię romantyczną...