Sama ze sobą
Gdy zostałam sama z dziećmi bałam się cholernie... jak sobie poradzę finansowo, jak pogodzę pracę, wychowywanie dzieci... Jak się rozdwoję i roztroję i pogodzę te wszystkie role, którym muszę sprostać. Dziś z perspektywy czasu wiem, że nie logistyka samotnej matki jest wyzwaniem... a bycie samą ze sobą...
Natłok obowiązków mnie mobilizuje, naklejam karteczki, notuję w kalendarzu, drukuję planery na lodówkę, trasę praca-przedszkole mam opracowaną, co do sekundy... Problem jest gdy zostaję sama... gdy dzieci jadą na weekend do ojca... te 4 dni w miesiącu, to najdłuższe 66 godzin ever...
Pomijam stres, czy wszystko z nimi w porządku, czy znów nie wrócą z płaczem... macham im na pożegnanie i maszeruję miarowo do pracy... ale w sobotę biuro czynne tylko do 13ej... Przychodzi ten moment, że zamykam za sobą drzwi mieszkania i zasysa mnie pustka, a w uszach dzwoni mi cisza...
Początkowo łapałam się na tym, że w 33 godziny chcę nadrobić wszystkie zaległości. Mieszkanie na błysk, wymyte podłogi, wyprasowana sterta prania, zakupy, impreza, maile... a w niedzielę Scoobydoo od rana... chociaż nikt mnie nie budził... nie musiałam o 7 rano nikomu szykować śniadania... Zamiast odpocząć... byłam tylko bardziej wyczerpana...
Ostatnio w Twoim Stylu czytałam wywiad z Anną Dereszowską "żałuję, że nigdy nie pożyłam jak singielka, która od nikogo nie zależy i może mieć czas tylko dla siebie. Przez to wielu rzeczy o sobie nie wiem(...)" powiedziała... I ja też tego żałuję... Przez najbliższe naście lat będę nie singielką, a trzypakiem :) Ale pomału uczę się obcować sama ze sobą...
Mając trzydzieści lat uczę się sama pójść do kina, sama zjeść kolację w restauracji... ba nawet na wódkę i potańczyć już umiem wyjść sama. Nie wyszarpuję ile się da z tych wolnych weekendów tylko delektuję się tym, co mam... Bo wiecie wylegiwać się w łóżku z kolorowymi magazynami i serialem w tle też się musiałam nauczyć od nowa... Staram się nic nie musieć, nic sobie nie narzucać... Czasem umyję podłogę, czasem wyjdę na imprezę, czasem spotkam się na plotki z przyjaciółką... a czasem po prostu zasnę z książką pod ciepłym kocem słuchając z youtuba Portishead... w ostatni weekend nawet ugotowałam sobie obiad... śmieszne? Ja nigdy dla siebie nie gotowałam... dla jednej osoby szkoda zachodu... nie opłaca się...
Nic nie muszę... mogę wszystko... życie to pasmo wyborów...
0 komentarze :