GORSZA MATKA
Nie jestem złą matką... taką mam przynajmniej nadzieję. Czy jestem dobrą matką? Nie wiem... laurkę wystawię mi dzieci za parę ładnych lat. Niby można by zapytać samych zainteresowanych, ale myślę, że nie będą obiektywni:) Wiem natomiast, że jestem gorszą matka dwójki dzieci, niż byłam jednego... Straszna prawda dziś odkryta... Zawsze byłam niezła z matematyki, ale paradoksalnie, odkąd jestem podwójną mamą z dzieleniem czasu, miłości, uwagi na dwoje mam problem. Z prostego rachunku robi się równanie z wieloma niewiadomymi... Leniwa jestem bardziej, zmęczona częściej, niewyspana permanentnie i mniej mi się chce... częściej jest mi wszystko jedno... nie biegnę już na złamanie karku widząc Igora na wysokości tylko ze stoickim spokojem, czekam, że może jak spadnie, to się nauczy... Dietę mu rozszerzałam z dystansem, czasem kubusia rozcieńczam mu wodą źródlaną, bo nie chce mi się ugotować kompotu. Wg mojego męża BLW Igora, to również moje lenistwo bo, nie chce mi się go karmić papkami... Są takie dni, że bajki lecą non stop, że piżamę wieczorem zmieniamy na czystą, bo cały dzień w niej przechodzimy... są takie dni, że zdrowe odżywianie wymazujmy ze słownika na obiad są frytki, a na kolację parówki... że miska chrupek daje mi chwilę wytchnienia... Vi czytałam od małego, codziennie przed snem, z Igorem się kładę i leżakuję obok, czekając aż on zaśnie... Podobno rodzic nabiera wprawy i to naturalne, że się mnie przejmuje, ciśnieniuje... może, ale to nie powinno mnie zwalniać ze starania... przy pierwszym się starałam, chuchałam, dmuchałam... a Igor potrafi boso w błocie się taplać, psu z miski zjeść... ba nawet brudny chodzi cały dzień, i jak go wieczorem rozbieram wrzucam wszystko do pralki... Igor mało śpi... a jak ma drzemkę, to marzę o tym by wypić zimną kawę ze śniadania i robić nic, a powinnam być wtedy do dyspozycji Vi... I krzyczę też więcej, nie na dzieci, ale ogólnie, żeby ktoś mnie usłyszał, bo mam wrażenie, że słowa wypowiadam w próżnię... Definicję bałaganu zmieniłam, sprzątam po łebkach jak mawia moja mama... Czasem udaję, że śpię, nie słyszę, by rano choć 5minut w łóżku zyskać... by nie zwlekać się szykować śniadanko o nieludzkiej godzinie... Czasem, gdy kropi, mówię, że leje, bo na spacer nie chce mi się z dziećmi wyjść... czasem utrzymuję, że o 18.30 jest już bardzo późno i czas do spania... Cierpię na wybiórczą głuchotę i ślepotę, a do niedawna te dolegliwości wydawały się być domeną męża mego... Normalnie obraz nędzy i rozpaczy... gdzie ten zapał, entuzjazm, gdzie te kreatywne zabawy? Bywa zapał, bywa kreatywność, gości entuzjazm, ale rzadziej... kocham moje dzieci nad życie, staram się, ale kurcze jestem gorszą mamą dwójki, niż byłam jednego...
0 komentarze :