Piątkowa fotomigawka
Wrzesień się kończy... jeszcze październik, listopada, grudzień... i co? I nic! I będę starsza o kolejny rok, znowu wszyscy skacowani po Sylwestrze zapomną o moich urodzinach... Jeszcze kilka dni deszczu i zostaniemy bez drogi dojazdowej odcięci od świata w naszej wiejskiej głuszy... Dziś wiadro grzybów, ostatnie maliny jedzone prosto z krzaka, jutro zbiorę ostatnie pomidory... bo te zielone już nie dojdą... deficyt słońca... czeka je filmowa kariera smażonych, zielonych pomidorów... taki schopenhauerowski klimat...Wszystko, wszystko wypite! zjedzone! – Cóż dalej? jakby Varleine się mnie pytał... Cóż dalej? Jesień panie sierżancie, a potem zima... czas płynie... Vi wyciszona wśród książek... a Igor sieje takie spustoszenie, że chyba go do "Surowych Rodziców" zgłoszę... daje w kość...oj daje... ja przetwórstwo grzybów leśnych, trochę dziergania i notoryczna weryfikacja planów...życie...coś się kończy, coś się zaczyna, wyciszenie i stagnację przyniesie mroźna zima...
0 komentarze :