All you need is tea and warm socks...
"Jesień trwa
Rdzawych liści czas...
Kaloszy, peleryn i mgły.
Jesień trwa
Szpetnej aury czas...
Pod płaszcze się pcha
Wyziębia nam serca - wiatr"
Lubię jesień... kochałam ją zanim zostałam mamą... a może kochałam ją zanim tak naprawdę dorosłam? Jesień to wspomnienie studenckich czasów... Dekadenckich stylizacji z kawą i książką na ławce w parku... długich spacerów w deszczu pod kolorowym parasolem, grzanej wiśniówki w Camelocie... Jesień, to Kraków zasypany liśćmi lecącymi z drzew... Jesień to zmysłowa kochanka, która nagie ciało otula trenczem i zaciąga do łóżka... i nie wypuszcza bez maratonu z sexem nie koniecznie w wielkim mieście... Jesień to aromatyczna zupa dyniowa, herbata pachnąca piernikiem... to te choroby i choróbska, które sprzyjają błogiemu wylegiwaniu się w łóżku w wełnianych skarpetach, pod ciepłym kocem z serialami w tle... Długie noce...i piękne sny z kasztanami pod poduszką... Jesień jest kobietą... kapryśna jest, humorzasta jest...i na pewno ruda jak Bree z "Gotowych na wszytko". I lubię ją, choć dla mnie się zmieniła... uśmiecham się do niej mijając kałuże, robiąc przetwory... zamykam oczy i chłonę podczas spaceru po lesie... cieszę oko kolorami... ale teraz jesień inna jest... zamieni mi syna w faceta rajtuzach, zamienia dom w centrum domowej aktywności, pachnie amolem i bezsenną nocą... czuwaniem przy chorym dziecku... Jesienny flirt ustąpił miejsca zbieraniu darów jesieni... z kasztanów będą ludziki... a sny są jałowe ze zmęczenia... Chorowanie to luksus, na który nie mogę sobie pozwolić, łykam niebieskie tabletki, żeby być na chodzie... Mieszkam na wsi, na odludziu... w szyby dzwoni melancholia... droga spłynęła deszczem... zwiewne sukienki ustąpiły miejsca grubym swetrom... jesienna moda to szare gumiaki i korale z jarzębiny... prezent od córki. Jesień w mieście łaskawsza jest, dekadencka jest... ta moja taka prosta... prowincjonalna... Romantyzm kominka pryska jak bańka mydlana, gdy nie masz centralnego ogrzewania... W kubku parzy się melisa, bo dzieci zamknięte w 4 ścianach irytują bardzo... a nudzą się jeszcze bardziej tęskniąc do lata... Jesień jest singielką, lubimy się, ale ja matka zmieniłam postrzeganie świata... ona jest mną zanim wydoroślałam... miłym wspomnieniem beztroski wirującej jak kolorowe liście na wietrze...
uwielbiam jak piszesz... nie o rzeczach dla dzieci , choć to również czytam, ale teksty jak ten od serca.
OdpowiedzUsuńI jak tu nie lubić jesieni ....
OdpowiedzUsuńNawet gdybym była jej przeciwnikiem,po Twoich słowach pokochalabym bez granic ....
Ma swój urok i już!
Ja jeszcze tylko bym doceniła jej niezwykłą fotogenicznosc :)
ale ładnie napisałaś... i jeszcze te krakowskie liscie w tle... ja jesien kocham w stanie bezdzeciowym i dzieciowym... bykle była ta piekna, sloneczna, z babim latem...
OdpowiedzUsuńKraków zasypany liśćmi lecącymi z drzew... To zdecydowanie moje klimaty :))) Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńpięknie, jesiennie...
OdpowiedzUsuńSuper się czyta, będę zaglądać częściej! Zapraszam również do mnie http://stormofhormones.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń