• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Placki cukiniowe

Cukinia jet smaczna i zdrowa, dlatego warto ją wprowadzić do swojego menu. Stanowi cenne źródło witamin i minerałów. Jest bogata w witaminy B1, B2, C i PP. Jest cennym źródłem karotenu, czyli prowitaminy dla witaminy A. Jest również bogata w wapń czy potas. Cukinia to świetny pomysł dla przyszłych mam i kobiet karmiących piersią, ponieważ warzywo to zawiera sporo kwasu foliowego oraz jod, które zapobiegają powstawaniu wad rozwojowych płodu i wspomagają rozwój dziecka.


Placki z cukinii to prosty i smaczny obiad dla dzieci i dorosłych. Szykuję je na wiele sposobów dziś wariacja na temat placków warzywnych, czyli cukinia w towarzystwie ziemniaka i marchewki ( a nawet resztki kukurydzy znalezionej w lodówce). Można podawać je z jogurtem, tzatzikami, sosem pomidorowym lub czosnkowym...

Life lately...


Wrócilismy do codzienności... miejsca zwanego domem, wiejskiej głuszy... Długi urlop za nami, w nowy rok wkroczyliśmy bedąc w rozjazdach... może to dobrze wróży? W końcu kochamy podrózować, kochamy Kraków, być w ruchu... nie lubimy wiejskiej stagnacji...tylko wytchnienie, które mozna znaleźć w ciszy. Trochę ciężko teraz się pozbierać, wrócić do trybu codziennego... i bezcennej pomocy babci i prababci brak... Próbuję uporządkować czasoprzestrzeń, wejść w siebie , taką, jaką powinnam być tu i teraz... Dzieci są przeszczęsliwe, stęsknione za swoimi zabawkami, kątami... zacząły się pięknie razem bawić... Niestety Igor odzwycził się od spania bez mamy i uskutecznia nocne migracje z szelmowskim uśmiechem na twarzy... Niby codzienność znana mi, tak dobrze, a jednak tak inaczej odczuwana, postrzegana... Może starsza jestem i optyka mi się zmienia? Może potrzeba czasu, by się odnaleźć w normalności... a może niech stany nieznane będą codziennością, a zastane przeszłością?

life lately
b

Krótka refleksja o starośći

Wiele razy pisałam, że nie chcę być stara... Tzn. wiem, że to naturalna kolej rzeczy, ale nie chcę dożyć momentu kiedy będę niedołężna, nieestetyczna i zależna od innych... Po prostu nie chcę być ciężarem dla siebie i innych... Mam taką teorię, że ładnie starzeją się Niemcy... szczupli, schludni... ładnie zasuszeni... Wczoraj usypiając Igora tradycyjnie czytałam Pudelka ( tak młodsza siostra pokazała mi to zło...) i natknęłam się na zdjęcia Ari Seth Cohena. Jego niezwykły projekt dla magazynu Vogue dał mi nadzieję... że nawet na starość można wyglądać jak człowiek... Z taką aparycją chcę doczekać starości... bo nie chcę przegapić ważnych momentów w życiu moich dzieci i wnuków ( liczę, ze Vi i Igor nimi mnie obdarzą)...


Drogi Święty Mikołaju...

Drogi Święty Mikołaju 

Byłam grzeczna... najgrzeczniejsza z domowników śmiem twierdzić:) I nie myśl sobie, że jestem pazerną materialistką... ja po prostu uwielbiam dostawać prezenty. Moje prezentowe top ten jest gruntownie przemyślane i oczywiście są to same potrzebne rzeczy:) Weź pod uwagę, że 2stycznia mam urodziny więc chętnie przyjmę jeden, a duży prezent ... tzn taki wymarzony:)
 Ania

1/2/3/4/5/6/7/8/9/10

Jestem blogerę?


Prowadzę bloga... ale czy jestem blogerem? Jestem mamą lubię , to co robię, ale nie jestem blogiem... uświadom to sobie:) W ten weekend będę się kształcić, jadę na Blog Forum Gdańsk. Celem tegorocznej konferencji nie będzie kształcenie blogerów. Będzie inspirowanie historiami innych blogerów, koncentrować się będzie na praktycznych umiejętnościach wynikających z blogowania... I chyba inspiracji właśnie potrzebuję. Inspiracji, która mnie zmotywuje:) To, że przeczytałam książkę Kominka nie przewróciło mi w du..., ale uświadomiło, że wkładam w prowadzenie bloga wiele wysiłku, czasu, pracy... i własnie jako pracę, która łączy przyjemne z pożytecznym blogowanie powinnam zacząć traktować. Jako pracę, która pozwala mi realizować moją pasję... A że do tego, co robię podchodzą profesjonalnie i nie robię nic po łebkach mam  zamiar w ten weekend chłonąć i jak najwięcej słuchać...  wymieniać blogowe doświadczenia... Blog Forum Gdańsk - 48 godzin blogowego święta z udziałem blogerów i vlogerów, prelegentów oraz internautów on-line...Będę tam i ja:)!

Rodzinne musthave

Mam marzenie... Marzy mi się duży, rodzinny stół. Miejsce w domu, które będzie nas jednoczyć przy wspólnym posiłku, ale i partyjce gry planszowej, czy podczas kolorowania, lub ksiązek czytania... Trochę to abstrakcyjne, biorąc pod uwagę, że nawet domu własnego nie mamy... ale cóż w rzeczy materialne wciąż obrastamy... Podobno jestem śmieszna z tym moim marzeniem... pamiętam jak 8 lat temu wynajęliśmy z panem Tatą naszą pierwszą krakowską garsonierę... Mini klitka, aneks do mieszkania... a ja się uparłam, że musimy mieć stół. Lodówka w łazience, kuchnia w przedpokoju, ale do ikei pojechałam. Najtańszy stół sosnowy, dwa stefany i czarną bejcę kupiłam... Podróżujemy przez życie z tym naszym stołem niedokładnie bejcą pociągniętym... Patrzę na niego i myślę, że przyszedł czas na zmianę. Ja, nie perfekcyjna pani domu chyba sobie zasłużyłam. Stół to dla mnie takie rodzinne musthave. Facet musi spłodzić syna zasadzić drzewo i takie tam, a ja chcę stół, który będzie afirmacją naszego życia rodzinnego. Będę go polerować pronto, wydziergam na niego najpiękniejszy szydełkową serwetę i będę czcić każdą rysę, będącą zapiskiem naszej historii....



"Stół rodzinny jest dużo większy 
od normalnego stołu. 
Coraz mniej takich stołów..."
Ewa Lipska

Do ewentualnych darczyńców

Ten wpis dedykuję mojemu mężowi... muszę tylko jakoś mu podetknąć pod nos, coby przeczytał... Wishlist dla moich dzieci, to niekończąca się opowieść... ale , co ze mną? Ja również lubię być obdarowywana, dostawać prezenty...  Ba! W końcu jestem kobietą, lubię ładne rzeczy, błyskotki, te nieszczęsne kwiaty... Niebawem będzie kilka okazji... więc kochanie... dobry prezent... to trafiony prezent... a ja subtelnie Ci sugerują, co i jak... I nie chcę potem słyszeć, ze zapomniałeś, ze czasu nie było... lepiej już rozbijaj skarbonkę:) Macie tak, ze Wasze potrzeby na szarym końcu? Ja musiałam się chwilę zastanowić, co jest moim marzeniem... idealnym prezentem... jak ktoś pyta, co potrzebują Vi i Igor sypię pomysłami z rękawa... a gdy teściowa zapytała, co ty byś chciała dziecko dostać... w słuchawce cisza... więc siadłam, pomyślałam i listę dla ewentualnych dawców prezentów przygotowałam...

GORSZA MATKA

Nie jestem złą matką... taką mam przynajmniej nadzieję. Czy jestem dobrą matką? Nie wiem... laurkę wystawię mi dzieci za parę ładnych lat. Niby można by zapytać samych zainteresowanych, ale myślę, że nie będą obiektywni:) Wiem natomiast, że jestem gorszą matka dwójki dzieci, niż byłam jednego... Straszna prawda dziś odkryta... Zawsze byłam niezła z matematyki, ale paradoksalnie, odkąd jestem podwójną mamą z dzieleniem czasu, miłości, uwagi na dwoje mam problem. Z prostego rachunku robi się równanie z wieloma niewiadomymi... Leniwa jestem bardziej, zmęczona częściej, niewyspana permanentnie i mniej mi się chce... częściej jest mi wszystko jedno... nie biegnę już na złamanie karku widząc Igora na wysokości tylko ze stoickim spokojem, czekam, że może jak spadnie, to się nauczy... Dietę mu rozszerzałam z dystansem, czasem kubusia rozcieńczam mu wodą źródlaną, bo nie chce mi się ugotować kompotu. Wg mojego męża BLW Igora, to również moje lenistwo bo,  nie chce mi się go karmić papkami... Są takie dni, że bajki lecą non stop, że piżamę wieczorem zmieniamy na czystą, bo cały dzień w niej przechodzimy... są takie dni, że zdrowe odżywianie wymazujmy ze słownika na obiad są frytki, a na kolację parówki... że miska chrupek daje mi chwilę wytchnienia... Vi czytałam od małego, codziennie przed snem, z Igorem się kładę i leżakuję obok, czekając aż on zaśnie... Podobno rodzic nabiera wprawy i to naturalne, że się mnie przejmuje, ciśnieniuje... może, ale to nie powinno mnie zwalniać ze starania... przy pierwszym się starałam, chuchałam, dmuchałam... a Igor potrafi boso w błocie się taplać, psu z miski zjeść... ba nawet brudny chodzi cały dzień, i jak go wieczorem rozbieram wrzucam wszystko do pralki... Igor mało śpi... a jak ma drzemkę, to marzę o tym by wypić zimną kawę ze śniadania i robić nic, a powinnam być wtedy do dyspozycji Vi... I krzyczę też więcej, nie na dzieci, ale ogólnie, żeby ktoś mnie usłyszał, bo mam wrażenie, że słowa wypowiadam w próżnię...  Definicję bałaganu zmieniłam, sprzątam po łebkach jak mawia moja mama... Czasem udaję, że śpię, nie słyszę, by rano choć 5minut w łóżku zyskać... by nie zwlekać się szykować śniadanko o nieludzkiej godzinie... Czasem, gdy kropi, mówię, że leje, bo na spacer nie chce mi się z dziećmi wyjść... czasem utrzymuję, że o 18.30 jest już bardzo późno i czas do spania... Cierpię na wybiórczą głuchotę i ślepotę, a do niedawna te dolegliwości wydawały się być domeną męża mego... Normalnie obraz nędzy i rozpaczy... gdzie ten zapał, entuzjazm, gdzie te kreatywne zabawy? Bywa zapał, bywa  kreatywność, gości entuzjazm, ale rzadziej... kocham moje dzieci nad życie, staram się,  ale kurcze jestem gorszą mamą dwójki, niż byłam jednego...

100 dni dookoła marzeń

100 dni... tyle podobno zostało do końca roku... kurcze jak ten czas leci... ucieka, przecieka przez palce... Tylko, a może aż 100...? Nie robię postanowień noworocznych... z prostego powodu nigdy ich nie dotrzymywałam... chyba zbyt długi termin na realizację sprawiał, że odkładałam noworoczne postanowienia w nieskończoność... Odkąd zamieszkałam na wsi mój kalendarz świeci pustkami... niby nic się nie dzieje, a dzieje się tak dużo... Wszystko jest rzeczą względną... dziś szczęście się do mnie uśmiechnęło, spełniło się moje realne marzenie... więc tak pomyślałam, że mijający rok podsumuję... stop, wróć... realne plany na najbliższe 100dni sprecyzuję, coby ten rok pięknie skończyć:) No i mam termin realizacji 100dni:) Nie mam wielkich oczekiwań, ale plany są realne więc realnie można je wykonać... 
Punkt pierwszy przeczytam w końcu od deski do deski "Mistykę Kobiecości" leży na wyciągnięcie ręki i nie zawaham się po nią sięgnąć.  Wezmę Vi do Muzeum Narodowego w Krakowie będziemy chodzić, oglądać, podglądać, obcować ze sztuką... Wyjdę z mężem na prawdziwą randkę, bez dzieci, tylko we dwoje, a najlepiej taką bed&breakfast... ktoś chętny popilnować Vi i Igora? Za nadgodziny nie dopłacę, będą gratis:) Ponieważ codziennie ja gotuję, ktoś ugotuje dla mnie, najlepszą najsmaczniejszą chińszczyznę na świecie i będą się nią delektować i jeść pałeczkami. I nawet za nią zapłacę, chociaż mi nikt nie płaci... Zafunduję sobie "spapodobne" uciechy dla ciała i zmysłów z naciskiem na autosugestię pt " jestem piękna młoda i sexowna". Na prawdziwy bal sylwestrowy mój mąż to się raczej nie da namówić, ale olśniewającą sukienkę kupić mogę i dumnie w niej paradować również... nawet gdyby miała iść z nią wyrzucić kompost, kupię ją i koniec kropka. Nawet wieszak zaraz przygotuję. Znajdę motywację, punkt zaczepienia i będę rozwijać bloga i moje 10 000 UU i ćwierć miliona odsłon mi nie wystarcza, podbiję blogosferę... cóż nikt mi nie zabroni:) A przede wszystkim spojrzę na mijający rok z dystansem... to jest moje życie... nie przeżyję cudzego... marzenia same się nie spełnią... na pewne rzeczy nie mam wpływu... z innymi muszę się pogodzić... Ale chcę odczuwać przemijanie z satysfakcją i świadomością, że stawiam sobie realne cele i do nich dążę... bo stagnacji i jałowości nie zdzierżę... Bo choć tak przyziemny powód jak domowa czarna dziura budżetowa podcina skrzydła nie porzucę marzeń odłogiem i nie pogrzebię ideałów w popiele.