MATKA FEMINISTKA
Wiecie byłam kiedyś hipiską, byłam feministką... Biegałam na studiach na wykłady z nowej psychologii kobiety i rozczytywałam się w Jagiellonce w Mgłach Avalonu i Mistyce Kobiecości... na własny egzemplarz nie było mnie stać... Byłam dumną wyznawczynią ekofeminizmu... pisze byłam... bo potem zostałam mamą i miałam wrażenie, że mój feminizm umarł śmiercią naturalną z pierwszym bólem partym podczas porodu... Matka Polka prześmiewczy frazes, który mnie wykształconą kobietę deprecjonował i zamykał w domu... Zestawienie Matka Feministka wydawało się koślawym tworem, żałosnym oksymoronem, desperackim wołaniem młodej, rozczarowanej kobiety, której dotychczasowe poglądy wchłonęło macierzyństwo... Życie zweryfikowało moje postrzeganie, samorozwój ukształtował mój świat wartości... Przestałam nazywać... zaczęłam żyć w zgodzie z... Feminizm schowałam do kiszeni ze smoczkiem i sudocremem...
Czekałam na książkę Agnieszki Graff... upodobałam sobie jej felietony, czytane w poczekalni do ginekologa... bo kolorowych magazynów dla rodziców nigdy nie kupowałam... Czekałam, bo chciałam rozgrzeszenia, że pogrzebałam mój feminizm w popiele, że zostałam matką i przewartościowałam swój świat...
Polskie realia to temat z działu no comment, sytuacja matek w kraju deklarującym szacunek do wartości rodzinnych, w którym przekonanie, że rodzina jest najważniejsza jest odwrotnie proporcjonalne do środków przeznaczanych na politykę rodzinną woła o pomstę do nieba? " udomowienie jest z macierzyństwem nieuchronnie związane. Nie da się zbudować więzi z małym człowiekiem, nie spędzając z nim czasu. Aby zostać matką, trzeba być tam, gdzie nasze dziecko, czyli, nie czarujmy się, najczęściej w domu. Można jednak i należy pytać: na jak długo, na jakich warunkach i kto ma za to płacić?" Będąc w ciąży z pierwszym dzieckiem myślałam, że pogodzę krakowskie życie, studia i opiekę nad dzieckiem... Myliłam się... Po pierwsze bycie dzieciatym to pewne wykluczenie... Na matki trochę nie ma miejsca w miejskiej infrastrukturze... mogą być wszędzie, dopóki jest to dom, albo plac zabaw... dotkliwiej odczułam, to gdy przeprowadziłam się na wieś będąc matka dwójki dzieci... tu wysokie krawężniki i brak podjazdów dla wózków już nie jest problemem, tu nawet jakbym chciała, to nie mam gdzie pójść z dziećmi... baranki w pieluchach i kawiarnie dla mam stały się nierealnym wspomnieniem... Borykam się z upośledzeniem opieki medycznej, brakiem miejsc w przedszkolach, "siedzę" w domu to po co mi opiekunka... choć żeby mieć opiekunkę, to pierw musi Cię być na nią stać, w skrócie musisz zarabiać więcej niż ona... pracuję po nocach z domu... gdy dzieci śpią, gdy sprzątnę, ugotuję, upiorę ... moja doba zrobiła się gumowa... moje ja zeszło na dalszy plan i nóż w kieszeni mi się otwiera, gdy słyszę że jak typowa matka jestem "roszczeniowa".
"Chodzi o stworzenie takiej sytuacji społecznej - takiej obyczajowości, takich reguł gry na rynku pracy i takiego systemu opieki - by rezygnacja kobiet "z siebie" nie była konieczna. By wycofanie się matek z wszelkiej aktywności poza "radzeniem sobie" nie było normą. Chodzi o to, by mężczyźni poczuli się rodzicami na równi z kobietami i byli jako rodzice traktowani poważnie, a państwo realizowało swoje zobowiązania." Matka Polka jest wściekła, sfrustrowana... rozczarowana... społecznie niewidzialna... wydaje na świat nowego obywatela, ale radzić musi sobie sama. Matka Polka dziwna jest, za dużo by chciała i dziecka i pieniędzy i rozrywki... Spadła z piedestału i się mocno potłukła... siedzi na zwiędłych goździkach i zastanawia się co dalej...
"Chodzi o stworzenie takiej sytuacji społecznej - takiej obyczajowości, takich reguł gry na rynku pracy i takiego systemu opieki - by rezygnacja kobiet "z siebie" nie była konieczna. By wycofanie się matek z wszelkiej aktywności poza "radzeniem sobie" nie było normą. Chodzi o to, by mężczyźni poczuli się rodzicami na równi z kobietami i byli jako rodzice traktowani poważnie, a państwo realizowało swoje zobowiązania." Matka Polka jest wściekła, sfrustrowana... rozczarowana... społecznie niewidzialna... wydaje na świat nowego obywatela, ale radzić musi sobie sama. Matka Polka dziwna jest, za dużo by chciała i dziecka i pieniędzy i rozrywki... Spadła z piedestału i się mocno potłukła... siedzi na zwiędłych goździkach i zastanawia się co dalej...
Wszystko, co w polskiej rzeczywistości budzi rozgoryczenie, wściekłość, a często wręcz rozpacz matek, znajdziemy w tej książce. I jeszcze mocne dowody na to, że równość jest wartością rodzinną... To książka, która powala trafnością spostrzeżeń, której strona po stronie przytaknie każda matka ( feministka, czy też nie). Zostałam matką nie zauważyłam u mnie regresu intelektualnego, agonii ambicji... ale bardziej czuję, jak system mnie udomawia, upupia pod przykrywka wzniosłych ideałów... Jak bardzo potrzebne są zmiany...
"Macierzyńskie rozdarcie ma wymiar emocjonalny, ale także ekonomiczny. Nie da się dylematów związanych z macierzyństwem sprowadzić do zgrabnego hasła: „dajmy kobietom wybór”. Cóż to za wybór: urodzić albo poczekać do trzydziestki, a może i czterdziestki, ryzykując kłopoty z płodnością? Albo taki: zostać w domu z maluchem i nie mieć co włożyć do garnka, czy może oddać do żłobka i umierać z niepokoju i tęsknoty? To nie są żadne wybory. Po pierwsze dlatego, że macierzyństwo to pasmo kryzysów i konieczności. Po drugie dlatego, że w człowieku jest zarówno potrzeba autonomii, jak i potrzeba więzi. Matki nie tylko chcą, ale i muszą te sprzeczne potrzeby jakoś godzić."
Po lekturze książki Agnieszki Graff już wiem, że mój feminizm nie umarł... Potwierdzam, że „Dostałam cycem w twarz. Byłam feministką, ale feminizm, który znałam, nie miał mi nic do powiedzenia o macierzyństwie. Właściwie to kazał mi czekać, aż mała zaśnie albo wreszcie urośnie i pójdzie do przedszkola abym mogła wreszcie znowu być "sobą". Odnalazłam siebie, robiąc krok ku dziecku”... Polecam lekturę, by pozbyć się rozgoryczenia i jadu, bo poczuć, że choć osamotnienie jest wpisane w macierzyństwo, to tylko pozornie... przez chore realia... w domach są inne samotne kobiety... które czują to co ja... które kładą na szali macierzyństwo, karierę... Miotają się, walczą bo mają pozorne wybory...
"Macierzyńskie rozdarcie ma wymiar emocjonalny, ale także ekonomiczny. Nie da się dylematów związanych z macierzyństwem sprowadzić do zgrabnego hasła: „dajmy kobietom wybór”. Cóż to za wybór: urodzić albo poczekać do trzydziestki, a może i czterdziestki, ryzykując kłopoty z płodnością? Albo taki: zostać w domu z maluchem i nie mieć co włożyć do garnka, czy może oddać do żłobka i umierać z niepokoju i tęsknoty? To nie są żadne wybory. Po pierwsze dlatego, że macierzyństwo to pasmo kryzysów i konieczności. Po drugie dlatego, że w człowieku jest zarówno potrzeba autonomii, jak i potrzeba więzi. Matki nie tylko chcą, ale i muszą te sprzeczne potrzeby jakoś godzić."
Po lekturze książki Agnieszki Graff już wiem, że mój feminizm nie umarł... Potwierdzam, że „Dostałam cycem w twarz. Byłam feministką, ale feminizm, który znałam, nie miał mi nic do powiedzenia o macierzyństwie. Właściwie to kazał mi czekać, aż mała zaśnie albo wreszcie urośnie i pójdzie do przedszkola abym mogła wreszcie znowu być "sobą". Odnalazłam siebie, robiąc krok ku dziecku”... Polecam lekturę, by pozbyć się rozgoryczenia i jadu, bo poczuć, że choć osamotnienie jest wpisane w macierzyństwo, to tylko pozornie... przez chore realia... w domach są inne samotne kobiety... które czują to co ja... które kładą na szali macierzyństwo, karierę... Miotają się, walczą bo mają pozorne wybory...
Graff mówi o swojej książce, że "Ma się dobrze czytać. Ma sprawić ludziom przyjemność. To nie jest książka wojowniczki, która nic tylko tłucze swoje postulaty. To jest zbiór felietonów i esejów. Książka obyczajowo-podpatrująca świat, a trochę też osobista, bo jednak sporo piszę o sobie. Opisuję, o czym się gada przy piaskownicy. Co mówi mały chłopiec po obejrzeniu kreskówki o Bobie budowniczym. Jak to jest być z małym dzieckiem w Polsce w szpitalu. Jak to jest być kobietą, która strasznie chcę być z dzieckiem, a jednocześnie strasznie chce, i przy tym trochę musi być w pracy." To głos w debacie społecznej, by upolitycznić macierzyństwo...
0 komentarze :