dlaczego?
Zaśpiewałabym za Lipnicką o głowie pełnej marzeń i sercu pełnym wiary... ale przygodę ze śpiewem zakończyłam w licealnym chórze. Kursy pozytywnego myślenia też były epizodami młodzieńczych porywów serca...
Jedno jest jednak pewne i wciąż aktualne nic na siłę, potęga umysłu jest nie zbadana, ale jak ktoś nie chce, to nie zrobi... W atmosferze sporów o karmienie piersią, czy mieszanką, porodzie naturalnym, czy przez cesarskie cięcie ciśnie mi się na usta wypowiedź położnej Katarzyny Oleś: "(...) jak kobieta bardzo nie chce urodzić naturalnie i ma w sobie głęboki opór, to i tak nie urodzi." I można by pod poród podstawiać różne matczyne wybory i dalej będzie trafne... Im większy nacisk, tym większy opór. Wydaje mi się, że zamiast antagonizować, na wzajem się zwalczać, tworzyć obozy warto zapytać dlaczego? dana kobieta nie chce... Nie chce, choć może, dlaczego więc tego nie robi? I nie ma to być pytanie retoryczne, słuchajmy tak, by usłyszeć odpowiedź... Mówimy o wyborach należących do kobiety, ale mających długofalowe skutki dla dziecka... Pytanie na ile liczymy się z tym, że decyzje które podejmujemy są naszymi wyborami, ale wyborami, których dokonujemy dla dziecka, bo jego w głównej mierze dotyczą... To jak rodzimy i jak karmimy nie dodaje lub ujmuje nam punktów w skali macierzyństwa... nie stanowi o tym jak dobrymi matkami jesteśmy... bo jesteśmy najlepszymi jakie nasze dzieci mogą mieć... Nie wydaje mi się, że kiedykolwiek dziecko miało żal do matki, że nie karmiła go piersią, czy nie urodziła naturalnie... Dla relacji matka- dziecko jest to sprawa drugorzędna, dla zdrowi jeden z czynników, który może, ale nie musi odbić się echem w przyszłości... Dziecko nas kocha, ufa nam... To nasze dzieci wystawią nam kiedyś laurkę za macierzyński trud... Trud, bo przecież trudne, to wszystko cholernie... Spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność, a jeszcze większą czujemy presję...
Nie mówmy o kobietach, które maja medyczne wskazania do cesarskiego cięcia, ani o takich, które nie mogą karmić... bo w obu przypadkach takie są, to nie ich lenistwo, fanaberia, ani wyrodność...
Zestawiamy tu naturę z alternatywą, nie wartościujemy. Nie chcesz karmić piersią dobrze, Twój wybór, pytanie dlaczego? Nie masz pokarmu? Nie wiesz jak przystawić dziecko do piersi, a nikt Ci nie pomógł? Twój partner patrzy z obrzydzeniem? Położna powiedziała, że nie masz pokarmu? Boisz się, ze masz za małe piersi, wklęsłe brodawki? Podobają Ci się butelki? Musisz wrócić do pracy? Boisz się, czy zaspokajasz potrzeby żywieniowe dziecka? Wśród Twoich znajomych się karmi butelką? A może po prostu jesteś przekonana, że dziecko powinno się karmić mieszanką? Karmienie piersią jest naturalne, zdrowe, wygodne, tanie... te argumenty Cię nie przekonują? Jaki jest Twój? Zanim odpowiesz pamiętaj, że nikt Cię nie zmusi do karmienia piersią, tak jak nikt nie powinien Ci wmawiać, że biały proszek ma aromat identyczny z naturalnym i jest taki sam, a może nawet lepszy niż pokarm matki.
Poród naturalny jest bolesny... tak, nie da się ukryć, ale nie zapominajmy, że cesarka to operacja! Cesarka jest bardziej komfortowa, ale też bardziej niebezpieczna... Ja tam sama bym się na stół operacyjny nie pchała... Ale to Twój wybór. Dlaczego wybierasz cesarkę? Boisz się? Czego się boisz? Dlaczego się boisz? Przesz negatywne porodowe historie? Poród naturalny Cię obrzydza? Przeraża? Odpowiedz, a nikt nie ma prawa podważać Twojej decyzji.
Jestem matką, każdego dnia podejmuję decyzje, które kształtują życie moich dzieci... Kocham je, nigdy świadomie bym ich nie skrzywdziła... ufam swoim instynktom i mam nadzieję, że ich nie zawiodę...
Ciąża trwa 9 miesięcy, to naprawdę dużo czasu, by się zastanowić, co mogę i chcę dać mojemu dziecku. Nie budujmy wizji macierzyństwa na negacji... eliminacji postaw których nie chcemy... skupmy się na tym na czym nam zależy. Pytajmy, szukajmy odpowiedzi, zasięgajmy rożnych opinii, czytajmy... A gdy ktoś zapyta dlaczego, miejmy odpowiedzi... Znajmy swoja wartość i nie pozwólmy na podważanie naszych rodzicielskich kompetencji. Nie da się wszystkiego zaplanować, przewidzieć, życie zweryfikuje nasze wizje, ale warto być świadomym... Nie wiem, ale się wypowiem... to mało pedagogiczne podejście jest. Każda z nas inna, każde dziecko jest inne, każdy przypadek jest indywidualny, unikatowy, każdy kij ma dwa końce... i oba końce warto poznać, żeby któryś świadomie wybrać...
Nie ma złych matek, są złe wybory... choć staram się edukować w rodzicielskim fachu, każdego dnia popełniam milion błędów wychowawczych... ale wiecie, co? Jestem ich świadoma, i staram się ich nie dublować, wyciągać wnioski...
Jesteśmy kobietami, matkami, kochamy nasze dzieci... szanujmy się i szanujmy swoje wybory. Macierzyństwo to nie wyścig, ranking i społeczne oklaski, to nasz trud, by wychować człowieka, wyposażyć go w wartości i przekonania... To jak karmisz, rodzisz ma znaczenie... ale nie jest warte internetowych krucjat i werbalnej agresji... lepiej tą energię spożytkować na zabawę z dzieckiem. Z resztą nie wiem jak Wy ale ja nie chcę uczyć moich dzieci forsowania racji agresją... Chcę je nauczyć poszanowania cudzych wyborów.
0 komentarze :