Ależ ja nie potrzebuję współczucia
Wiecie ja nie jestem miła... ja jestem szczera do bólu i mimo wpojonego szacunku do osób starszych, często nie umiem powstrzymać się od ciętej riposty...( generalnie uważam, że szacunek nie należy się za ilość przeżytych wiosen w kalendarzu, tylko na szacunek trzeba sobie zasłużyć... ale to już inna historia) W niedzielę byliśmy na imieninowym obiedzie u babci Vi i Igora, czyli mojej mamy:). Moja mama bardzo ubolewa nad faktem, że Igor ode mnie taki zależny, że my inaczej byłyśmy wychowywane, że nie było bałaganu i w ogóle, a że Igor tylko na rękach u mnie i nie szanuję swojego kręgosłupa... że mąż mi nie pomaga... i najczęściej mówi to do kogoś trzeciego, tak jakby mnie nie było i jakbym nie słyszała... ale we wnukach jest zakochana i trochę racji ma, bo kręgosłup mi szwankuje... Fakt Igor lubi na rękach, mamę na wszystkie strony wykorzystuje...Vi była inna... też do mnie przywiązana, ale lubiła być w chuście i w wieku Igora to już samodzielnie biegała... Każde dziecko inne, chowam je tak samo, kocham je tak samo, ale jednak inaczej... inaczej ich traktuję, inaczej z nimi obcuję... bo Vi ma inny charakter i inne potrzeby niż jej młodszy brat... Na imieninach była również prababcia, która patrzyła na dziecko me z takim wstrętem i nie wiem nazwijmy to obrzydzeniem, co chwila pomstując pod niebiosa, że on ( Igor) sobie coś zrobi, że zmoczy spodenki, że za zimno na basen, że się wywróci, że upadł mu kawałek ziemniaka, a w ogóle to czemu nie siedzi grzecznie x godzin przy stole nie je srebrnymi sztućcami z porcelanowej zastawy... przecież on powinien grzecznie siedzieć... a czy on był niegrzeczny, ja się pytam? Bawił się z Vi w najlepsze, Vi starsza siostra się braciszkiem opiekowała... trochę Igor marudził, no ale umówmy się takie rodzinne uroczystości to do ciekawych nie należą... No i nie wytrzymałam... a starałam się bardzo... ale gdy babcia zaczęła mi współczuć i cierpliwości mi życzyć bo ja to mam ciężko z tymi niegrzecznymi dziećmi, co się zachować nie potrafią, współczuć mi że Igor nie siedzi grzecznie w kojcu z grzechotką, tylko własnie próbuje stawiać pierwsze kroki, a Viki jest niewychowana, bo miga się od potrójnych całusów na dzień dobry i do widzenia... to musiałam jednak babcię ( prababcię ) naprostować, że ja nie chcę jej współczucia, bo mam dwójkę cudownych, zdrowych dzieci, energicznych, prawidłowo się rozwijających i niegrzeczne to jest z jej strony strofowanie moich dzieci na każdym kroku, i przeszkadzanie im w zabawie, o! No wiem mogłam się ugryźć w język... o mnie mogą sobie gadać, ale z moich dzieci proszę nie robić niegrzecznych bachorów, których trzeba mi współczuć... bo naprawdę współczucia nie potrzebuję...
:* jakbym jedna taka slyszala;) jestes dzielna, bo potrafisz stanac w obronie swoich cudownych,mzdrowych,nenergiczntch dzieciaczkow! Brawo!
OdpowiedzUsuń:* jakbym slyszala jedna taka;) jestes dzielna - bbo potrafisz stanac w obronie swoich cudnych, energicznych, zdrowych dzieci. Brawo!
OdpowiedzUsuńA ja mam tak z teściową...długa historia....wychowuje blokersów, bo całe dnie siedzimy na placu zabaw, a powinny wyjść dzieci za rączkę i w wózeczku przejść się i do domu...i ciągle słyszę "moje dzieci tak nie robiły"...achhhhh
OdpowiedzUsuńBLOKERSÓW TO DOBRE:)
OdpowiedzUsuńTeż często słyszę, że nie umiem wychować dzieci. A dlaczego? Bo mówią babci że im rosół nie smakuje, i się za głośno bawią. Brak słów.
OdpowiedzUsuńBrawo za odwagę :) Ja w tym nie widzę braku szacunku lecz własne zdanie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńa u mnie dziś zrobiło się ostro.... i za bardzo nie wiem jak to może nie naprawić bo pewnych relacji nie da się naprawić ale jakoś tak zrobić coś żeby żyć dalej i nie pozabijać się ... otóż moje starsze dziecko dostało ataku histerii bo tata wyjął z auta i zaprowadził do domu (ot szał/bunt dwulatka), na to moja wielce szanowna rodzicielka najpierw stwierdziła (tylko do mnie bo małż odstawiał auto do firmy) że mam mu dać kropli na uspokojenie noszzzz !!!!
OdpowiedzUsuńa jak małż wrócił to powiedziała mu że powinniśmy oddać dzieci do domu dziecka bo nie nadajemy się na rodziców (jej dzieci jak były małe to nie krzyczały - tak twierdzi ha ha) i pikuś że jak młody miewał takie ataki histerii to zaraz przylatywała straszyła opieką społeczną sądem policją wariatkowem i wszystkimi świętymi bo ja do takich tekstów przywykłam (od maleńkości je słyszałam więc nieraz to nawet uwagi nie zwracałam na to jej gadanie) ale teraz to przegięła kobiecina na całej linii - małż wściekły (oczywiście też na mnie bo to wkońcu moja matka tylko co ma piernik do wiatraka) dzieci niespokojne ... a ja milion myśli na sek i nie wiem co z tym fantem zrobić no po prostu nie wiem..............
Ja wychowuje dwójkę dzieci z taka sama róŻnica wiekowa co ty Aniu i to chyba z pokolenia na pokolenie będzie trwało te ich gadanie o dzieci nasze powinny a co nie i jak to się wtedy chowalo.Tak naprawde każde dziecko rozwijając się jest w swoim zachowaniu takie same jedni sobie lepiej radzą inni gorzej,jedne dzieci sa żywiołowe inne spokojniejsze itd.ale te trzy grosze ze strony innych to mnie denerwuje jak cholera...mądrzy ci co swoje przeszli...pamiętam taki moment kiedy z synkiem i córcia bylam w markecie ,mój syn dostał ataku histerii buntu bo czegoś mu zabroniłam a w domu to mmnie czasem wykorzystywal i brał na litość tak więc w markecie rzucal się na podłodze...bo cóż nie dałam się pomyślalam to dobry sposób żeby zauwazyl ze i tak nici z tego i dobra lekcja dla niego..wtedy podeszla pani i pyta się co ja temu dziecku robię...?? A ja chyba poprostu widząc ja ci ludzie się patrzą jakby ducha zobaczyli zeklam grzecznie" a czy ja się pania pytam z kim pani sypia?" hehe i ja zamurowalo chyba mam czasem dość tego wtrącania
OdpowiedzUsuń