Horoskop 2015
Zrobiłam to... chociaż wiem, że mi nie wolno... Przeczytałam wszystkie horoskopy na 2015 roku jakie znalazłam w kolorowej prasie u mojej mamy... O masakro... jak ja bywam głupia... Podatna na sugestie teraz będę wyczekiwać najgorszego, każde wydarzenie podciągając pod zapamiętane wyrywki złowieszczej wróżby... Poznałam swoje przeznaczenie... Nie ma zmiłuj, przecież to jest mi zapisane w gwiazdach. Siła wyższa... samospełniająca się przepowiednia, samonapędzające się studium przypadku na kanwie układu ciał niebieskich... Związek między osobowością i losem człowieka a pozycją planet w momencie jego narodzin trudno wytłumaczyć racjonalnie... Doskonale wiem, że horoskopy to bzdura - a jednak coś w nich jest...
"Ponad połowa Polaków (55%) twierdzi, że czyta horoskopy w gazetach,
w tym co dziewiąty (11%) robi to często. Zainteresowanie tego typu lekturą deklarują nie
tylko kobiety (63%), ale również niemal połowa (45%) mężczyzn. Na popularność prasowych
przepowiedni nie ma większego wpływu wykształcenie i religijność badanych, które powinny,
wydawałoby się, kształtować stosunek do magicznych praktyk" CBOS 2011. Tak wiec nie jestem jedyną naiwną... tylko, niestety ja należę do grona osób, które będą teraz szukały spełnienia horoskopu we wszystkich znakach na niebie i ziemi... W Naj czy innej Pani Domu wyczytałam, że 5 stycznia to dla mnie data graniczna, wóz, albo przewóz i chyba do tego terminu oka nie zmrużę... bo ja nie mam najmniejszej ochoty na jakaś tam rewolucję w moim życiu... o nie! Wróżka prawdę Ci powie , a horoskop zasieje ziarno samospełniającego się proroctwa...
Oczywiście sprawdziłam też horoskop mojego męża, coby się upewnić, czy nasze koleje losu się pokrywają, i żeby tak na wszelki wypadek sprawdzić, czy jakiś romans nie czai się na niego w tym Nowym 2015 roku, a co za tym idzie czy mnie czeka bycie kobietą zdradzoną? Chyba lepiej wiedzieć... czego się spodziewać? Lepiej dmuchać na zimne i być mądrym przed szkodą... przezorny zawsze ubezpieczony... nie da się ukryć bywam wariatką... I choć wiem, że do gazety X horoskop napisała pani Danusia, a do gazety Y pani Bożenka i obie świetnie się bawiły popijając kawkę i formułując rady na 2015 rok, a ich horoskop z astrologią niewiele ma wspólnego... I choć wiem, że ani pani Danusia, ani Bożenka nie mają zdolności paranormalnych... to czuje ten niepokój i dreszczyk emocji sprawdzając, co mi tam wymyśliły...
Nazwa "astrologia" pojawiła się już w starożytności. Terminem tym określano dziedzinę astronomii obejmującą poszukiwania wpływu położeń ciał niebieskich na zjawiska ziemskie, zwłaszcza te, które są związane z losami człowieka... Samo pojęcie "horoskop" to nic innego jak opis konfiguracji ciał niebieskich, stanowiący podstawę przepowiedni astrologicznej. Dobrze wykonany horoskop sprawdza się w 90 procentach. Oczywiście kluczowa jest interpretacja, ale umówmy się horoskop to lata tradycji... Mistycyzm, magia... Horoskopy chińskie, indiańskie, partnerskie, sex, tarotowe, anielskie, czy też numerologiczne... któryś musi działać, musi mieć dla mnie przesłanie i wskazówki... Paradoksalnie pozytywny horoskop ani mnie ziębi, ani grzeje... Klasyczny efekt horoskopowy Bertrama Forera... ale jak przeczytam coś złego... o zgrozo... potrafię się nabawić niezłej paranoi...
Nie wolno mi czytać horoskopów w bulwarowej prasie, a nie w sieci, grozi to ciężką paranoją, uszczerbkiem na zdrowi psychicznym, kryzysem w małżeństwie... zamiast mrużyć oczy mam je szeroko otwarte z podniecenia i zdziwienia, jest bez dwóch zdań podatna na efekt Pigmaliona... Przypomnijcie mi o tym za rok, bo teraz już za późno... Musztarda po obiedzie... idę planować na co wydam te miliony, co mój mąż ma zarobić w tym roku :)
0 komentarze :