• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Książka pod tytułem


Moda na kreatywną destrukcję oraz książki, które w sumie książkami nie są wciąż trwa. Wszystko to zapoczątkowała Keri Smith... Zniszcz ten dziennik wywołuje mieszane uczucia... a teraz ma polskiego konkurenta! Książki pod tytułem, stworzona została przez Roberta Trojanowskiego.


"To jest dziwna książka (bo nie potrzebuje Wi-Fi do działania). Sam nadajesz jej tytuł. Sam jesteś bohaterem tej książki. Tylko od Ciebie zależy, czy będziesz prawdziwym artystą. A może kreatorem? A może wolisz być wirusem komputerowym? Proszę bardzo… To twoja książka! Wykonuj polecenia i baw się najlepiej, jak potrafisz. Możesz ją ciąć, giąć i miziać palcem, jak ekran swojego smartfona. Sprawdź, czy jesteś kreatywny. Czy jesteś pomysłowy. Czy potrafisz się TAKĄ książką bawić. Tylko czy jesteś pewien, że to jest… książka? Obudź swoją wyobraźnię i zacznij działać! Zmień tę (Nie) książkę w coś wyjątkowego!" 








„Zrób hełm z tej książki”, „Wytnij aureolę. Noś na głowie” ... To tylko przykładowe polecenia, jakie autor proponuje właścicielowi Książki pod tytułem. Wyobraźnia pana Trojanowskiego nie ma granic... Niektóre polecenia są absurdalne i dla mnie niesmaczne... Ale kreatywnością musi wykazać się również właściciel książki, który jest nie tylko biernym odbiorcą, ale ma swój udział w jej tworzeniu. Tylko od niego zależy to, jak zrealizuje poszczególne polecenie i jaki okaże się tego efekt końcowy. Książka pod tytułem, choć zamysł podobny nie jest podróbką różni się od dziennika. Jest rewelacyjnym pomysłem na spędzanie kreatywnego czasu z dzieckiem. Wciąga w kreatywną rozgrywkę...

***

A jeśli chcielibyście sprawdzić, czy Książka pod tytułem, to coś dla Was mam egzemplarz do oddania... Napiszcie w komentarzu pomysł na kreatywną destrukcję książki. Spośród zgłoszonych komentarzy jeden nagrodzę książką. Wyniki 15 kwietnia.


Didinako książka wędruje do CIEBIE !

Paddington. Kolejne historie


"Miś Paddington, przybysz z dalekiego Peru, zadomowił się w Londynie na dobre! Niedawno wywołał rewolucję w życiu Państwa Brown, a teraz jest ulubieńcem całej okolicy. Paddington to prawdziwy dżentelmen, który nie boi się żadnych przeciwności. Czy jednak poradzi sobie z niecodziennymi problemami? Jakich dziwacznych zajęć się podejmie? I kto zabierze niedźwiadka do Francji?"


I po raz kolejny do snu czytałam dzieciom o uroczym niedźwiadku z Peru. Przebył długą drogę do Anglii, by na skutek przypadku trafić w ręce rodziny Brownów. Znaleziony przez nich na jednej z londyńskich stacji kolejowych sympatyczny miś w czerwonym kapeluszu od razu przypadł do gustu moim dzieciom. Tym razem zabiera nas w podróż do Francji, gramy z nim w krykieta, zwiedzamy fabrykę Marmolady... i Paddington nie byłby Paddingtonem gdyby jego nieporadność i urocza umiejętność pakowania się w tarapaty nie bawiła nas do łez...

Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek


„Człowiek. Kiedy jest człowiek? Tych definicji może być bardzo wiele. Ale ta biologiczna, ten moment, kiedy dochodzi do połączenia się dwóch materiałów genetycznych, dwóch gamet i powstaje nowe, jest nie do podważenia”.

„Rodzenie naprawdę boli. Jestem w stanie przychylić się do tezy, że poród naturalny ma dużo wspólnego z nabijaniem na pal Azji Tuchajbejowicza. Są kobiety, które warunkują fakt zachodzenia w ciążę od tego, że nie będą musiały rodzić drogami natury. I ja je rozumiem. Mówię: jeżeli pani uważa, że psychicznie nie dojrzała do tego, by podjąć próbę porodu drogami natury, boi się pani tego porodu i chce mieć pani zrobione cięcie, to proszę bardzo. Ma pani prawo decydować o sobie."



Małżeństwo profesorów opowiada o tajemnicach życia płodowego, kobietach i ich nienarodzonych dzieciach, a także o najtrudniejszych wyborach, które pokazują niejednoznaczność ludzkiego życia. Dawno nie czytałam tak rzeczowej i jednocześnie pełnej ambiwalnetnych emocji książki... książki o ciąży, aborcji, kontaktach pacjent-lekarz, prawach życia narodzonego i poczętego... Ogromne doświadczenie Romualda Dębskiego i Marzeny Dębskiej, poruszające, niekiedy wręcz wstrząsające historie kobiet sprawiają, że książka jest fascynującą lekturą. Czytałam, płakałam... książka wyzwala lawinę emocji i uświadamia jak wielkim szczęściem jest urodzić zdrowe dzieci... i z jak dramatycznymi wyborami borykają się ludzie. W dobie afery Chazana, deklaracji wiary lekarzy, osoby takie państwo Dębscy dają nadzieje, że jest szansa na dobra opiekę zdrowotną również w Polsce.

Mądrzy, empatyczni, pełni zrozumienia i szacunku dla wyborów... "walczą o każdą matkę i każde dziecko. Ratują, kiedy wydaje się, że nie ma już nadziei. Walczą o najbardziej kruche życie. Bo są za życiem." Zawsze i w każdej sytuacji są po stronie pacjentek... Respektują decyzję o aborcji, wiedzą, że urodzenie chorego dziecka, to ogromna odpowiedzialność i równie dramatyczne jak decyzja o usunięciu chorego płodu jest późniejsze zderzenie z rzeczywistością... dziecko chore z poważnymi wadami letalnymi nigdy nie będzie zdrowe, wielu rodziców może nie sprostać... Prof. Dębski podziwia i szanuje kobiety, które decydują się urodzić chore dziecko, ale nie ocenia kobiet, które nie potrafią... "Celem naszych działań jest ratowanie życia" przekonuje prof. Dębski. Ale głośno mówi też o tym, że jego zdaniem są sytuacje, gdy "aborcja jest mniejszym złem"

„Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek” to również książka o pasji, odpowiedzialności i poświęceniu lekarzy dla drugiego człowieka. Profesor Romuald Dębski jest specjalistą w zakresie położnictwa, ginekologii, endokrynologii, ultrasonografii i diagnostyki prenatalnej. Zajmuje się prowadzeniem ciąż wysokiego ryzyka, diagnostyką i terapią płodu, diagnostyką i terapią zaburzeń hormonalnych u kobiet, wykonuje pełen zakres operacji ginekologicznych, w tym operacje onkologiczne. Jego żona, Marzena Dębska, specjalista w zakresie położnictwa i ginekologii, ultrasonografii i diagnostyki prenatalnej, zajmuje się patologią ciąży, prowadzeniem ciąż wysokiego ryzyka oraz diagnostyką i terapią wad wrodzonych i chorób płodu. Prof. Romuald Dębski stał się "ikoną aborcji", a lekarze usuwający ciążę "mordercami". Ta książka pokazuje, że przede wszystkim są ludźmi, świetnymi specjalistami, odpowiedzialnymi lekarzami szanującymi prawa pacjentek i wspierającymi je w nawet najtrudniejszych sytuacjach... Pracują w w Szpitalu Bielańskim, w którym wykonuje się zgodne z prawem aborcje. Jednak ustawa to jedno, a praktyka drugie. W Polsce bardzo trudno jest zrealizować prawo do przerwania ciąży, nawet w sytuacjach najbardziej dramatycznych. Cud narodzin niestety nie zawsze jest cudem... to czasem ból i łzy. Kobiety nie zachodzą w ciążę planując aborcję... one starają się, czekają, a potem może się zdarzyć tak, że każda decyzja, którą podejmą będzie zła... Aborcja jest traumatyczna... Dębscy mają determinację i odwagę, by pomagać kobietom. Tajemnice życia płodowego, cud narodzin, pierwsze chwile macierzyństwa, ale też trudne wybory... Małżeństwo lekarzy specjalistów położnictwa i ginekologii opowiada o tym, jak powstaje człowiek. Życie nie zawsze jest lukrowanym cudem, warto przeczytać książkę i poznać gorzką prawdę bez znieczulenia...



Torebka Sowa Filcella



Poniedziałkowy deficyt słońca zaowocował robótkami ręcznymi w domowym zaciszu. Gdy trampolina musiał poczekać na cieplejszy czas i przyjemniejszą aurę do łask wróciły kreatywne zabawy. Sięgnęłyśmy po zestaw kreatywny Filcella - stwórz swoją własną torebkę z filcu. W zestawie: elementy torebki, inne filcowe dekoracje do umieszczenia na torebce, kryształki, brokat, żyłka, naklejki. Rekomendowany przedział wiekowy: 5 do 10 lat.


Duży plus to gruby, dobrej jakościowy filc, forma sowy... i to by było na tyle, bo niestety chciałam zając Vi, a zapewniłam sobie zajęcie... W zestawie zdecydowanie brakuje plastikowej igły zakończonej kulką do zszywania filcowych elementów... nie mówiąc o tym, że tył torebki nie ma dziurek ( chyba, ze trafil nam się wybrakowany egzemplarz, a w standardzie dziurki są) i 5 letnie dziecko nie jest w stanie zszyć elementów torebki, bo trzeba włożyć trochę siły w połączenie elementów filcu. Cóż pożyczyłam Vi moja igłę dziewiarską i przygotowała przód i design torebki, a ja elementy pozszywałam do kupy.


Pomysł na kreatywną zabawkę świetny. Dzięki przeplataniu dziecko wyrabia zdolności manualne. Wybór elementów do dekoracji pobudza kreatywność i poczucie estetyki. Małe dziewczynki będą zachwycona i z pomocą rodziców mogą stworzyć wymarzoną torebkę sówkę na ulubione drobiazgi.







Zjedz to sam

Czy wiesz, że wszyscy mamy dziurę na wylot? Z jednej strony wkładamy jedzenie, a z drugiej wychodzi odchody dolne. Gdzieś w środku smakołyki zmieniają się w cuchnące odchody. Z tej książki dowiesz się, jak to się dzieje


Z jednej strony wkładamy jedzenie, a z drugiej wychodzi... za przeproszeniem... kupa. Z tej książki dowiesz się, jak to się dzieje. Książka pokazuje wędrówkę kęsa jedzenia po naszym organizmie, po kolei przechodzimy przez cały układ pokarmowy i dowiadujemy się jak wygląda proces trawienia. Edukacyjna podróż z Mizielińskimi w głąb ludzkiego ciała


Książka jest zweryfikowana merytorycznie przez lekarza. Napisana językiem przystępnym dla dzieci... a i rodzice mogą się z niej dużo dowiedzieć... O ile stylistyka kupy nie jest w moim guście, o tyle już wiem, ze nie byłam na bieżąco z zwiedza o smaku i języku:) Tzn jak byłam w klasie maturalnej inny był stan wiedzy na ten temat:)


Co ma wspólnego trzustka z wyspą? Dlaczego kwas solny nie zżera nam żołądka? Ile kalorii tracimy, śpiąc? Jak to się dzieje, że powierzchnia jelita jest większa od boiska do koszykówki…? To nie jest nudna wiedza z podręczników do biologii to fascynujące odkrywanie układu trawienia. Zawarte na kolorowych, pełnych szczegółów stronicach informacje, choć przekazywane w sposób lekki, z charakterystycznymi dla autorów humorem, zawierają potężną porcję wiedzy, przydatną w szkole, w domu, po prostu w życiu codziennym.


Zjedz to sam to niezwykle fascynująca książka o mechanice i fizjologii jedzenia. O tym, jak wyglądają i działają narządy układu pokarmowego, jaka jest rola hormonów i enzymów, do czego potrzebujemy witamin, o wpływie zapachu i koloru na smak. A także o tym, dlaczego odczuwamy głód lub wymiotujemy, po co nam wyrostek robaczkowy, ile energii dostarczą nam różne smakołyki i co to jest bristolska skala uformowania stolca.


Niezła to gratka dla mojego niejadka, podglądać tak drogę jedzenia od ust do pupy... i jeszcze dalej...



Tamagotchi uczy odpowiedzialności


Tamagotchi to interaktywne zwierzątko, które jest zabawką wartościową edukacyjnie. Wspomaga wychowanie dziecka, ucząc je opiekuńczości i odpowiedzialności. Z racji sentymentu wydawało mi się ciekawszą forma niż "poły i moły" na telefon czy tablet. Psycholog dziecięcy, Jarosław Żyliński, twierdzi, że: Tamagotchi Friends to połączenie gry z maskotką, która nie jest (...) taka prosta w obsłudze – bo tak jak żywe zwierzątko – nie zgodzi się na wszystko i ma swoje potrzeby. Staje się więc wyzwaniem (...). Przejście przez etap Tamagotchi Friends może być dla rodzica wskazówką, czy dziecko jest gotowe na to, żeby się sprawdzić w bardziej odpowiedzialnych sytuacjach. Potrzebuje do tego dojrzałości emocjonalnej, którą rodzice muszą ocenić sami – bo Tamagotchi Friends jako zabawka nie sprawdza tego. Za to sprawdza umiejętność systematycznej opieki, rzetelności w podjętym wyzwaniu. Jeśli dziecko umie to zrobić w przypadku zabawy – pewnie poradzi sobie także wtedy, gdy poczuje wagę obowiązku i rodzic też oceni, że dziecko jest w stanie przyjąć ten obowiązek.”


sonny angel

Przyjemna i jakże pożyteczna nauka przez zabawę... Jako dziecko nie miałam psa, czy kota, chomiki mnie uczulały... ale tamagotchi pielęgnowałam z zapałem. Pamiętacie jak za małolata doglądaliście swojego jajka? Karmiliście je,  dbaliście... a jaka tragedia była, gdy zwierzątko umarło? O mamo płacz, lament, zgrzytanie zębami... Lekcja była okrutna... karmisz, sprzątasz, podajesz lekarstwa... nie ma mowy o zaniedbaniach. Vi troszczy się o brata, próbowała ratować szczeniaki odrzucone przez mamę, ale na tamagotchi jest niestety za mała:( Myślałam, że uda nam się obejść sugerowany wiek 6+, ale niestety... Sprawa niby prosta, wirtualne zwierzątko sygnalizuje co jest mu potrzebne i zgodnie z tym dziecko powinno zaspokoić jego potrzeby. A tu klops. Mojej niespełna pięciolatce mama jest do opieki nad jajkiem niezbędna. Z jednej strony ciekawe doświadczenie dzielić wspomnienie dzieciństwa z córką, pokazać jej zabawkę dzieciństwa, taką jaką bawiła się mama tylko w odświeżonej wersji, zabrać w podróż sentymentalną, pomagać jej, pokazywać, uczyć, a gdy się zniechęci przejmować opiekę nad tamagotchi... z drugiej strony okazuje się, że jako mama w natłoku obowiązków jestem kiepską opiekunką kultowego jaja... Czyżbym juz była na takie zabawy za stara? W każdym razie kidult ze mnie żaden... Niby wiem, że wystarczy nacisnąć przycisk "reset" i całą zabawę można rozpocząć od początku... a jednak jakoś żal... więc woła mnie moje tamagotchi i próbuje zwrócić mą uwagę, konkuruje z dziećmi mymi i domowymi obowiązkami... Rodzina nam się powiększyła, adoptowałam dwa tamagothi jaja. Pielęgnuję bliźniaki dwujajowe mieszkające w mojej torebce... chyba trochę nieczułym i wyrodnym opiekunem jestem. Ale wiecie ja jestem mamą... 24/7 jestem odpowiedzialna za ukochane dzieci... One mnie absorbują i non stop swoje potrzeby sygnalizują... Vi testu tamagotchi nie zadała, ale odpowiedzialnie pyta czy nakarmiłam jej jajko i nie zapomniałam się z nim pobawić, bo przecież tak trzeba:)


Mama z Pasją

Zastanawialiście się kiedyś co czyni mamę, dobra mamą? Czytaliście kolejne poradniki dla rodziców, szukając odpowiedzi co robicie dobrze, co źle i czy jesteście dobrymi rodzicami? Susan Merrill autorka poradnika Mama z pasją, jest mamą piątki dzieci i szukała odpowiedzi na te pytania... Świadoma natłoku metod i rad wychowawczych zastanawia się nad pytaniami, które nurtują wiele matek. Wiele razy zadawała sobie pytania: Czy dobrze wychowuję swoje dziecko? Jak zyskać pewność, że jestem najlepszą mamą? Jak realizować się jako rodzic? Zauważyła, że nie idealnie czysty dom, prasowanie na kancik, dodawanie sobie obowiązków, liczba przeczytanych poradników o wychowaniu dzieci i próby sprostania wszelkim oczekiwaniom... ale pasja jest w macierzyństwie kluczowa. Strona po stronie podglądamy jej macierzyństwo, słuchamy wyznań matki przeplatanych ustępami z Pisma Świętego i stawiamy na naszej rodzicielskiej drodze drogowskazy, które pomogą nam być dla naszych dzieci najlepszymi rodzicami, jakimi możemy być...

Susan Merril bazuje na przypowieści o Nehemiaszu i uczy jak zdobyć matczyną pewność siebie i zaufać, że nie popełniamy błędów wychowawczych na każdym kroku. Historia babilończyka żyjącego wiele lat wstecz jest źródłem wskazówek, które możemy wykorzystać w macierzyństwie. Nehemiasz prowadził swój lud mama prowadzi przez życie dziecko... Autorka stworzyła 10 wskazówek, które nazwała 10P's ( Perception, Pondering, Passion, Prayer, Patience, Preparation, Purpose, Planning, Problem Solving, and Perseverance), a które przetłumaczone na polski to:
  1. Wnikliwość
  2. Rozmyślanie
  3. Pasja
  4. Modlitwa
  5. Cierpliwość
  6. Przygotowanie
  7. Cel
  8. Planowanie
  9. Rozwiązywanie problemów
  10. Wytrwałość
Nehemiasza używane cegły i zaprawy do budowania muru i bramy. Pozostając przy budowlanej symbolice rozwój osobisty mamy jest zaprawą, która wiąże cegły. Mama wychowując dziecko buduje... ważne są fundamenty, dokładność konstrukcji...


Mama z Pasją to chrześcijański poradnik o wychowaniu dziecka, jest całkiem nieźle napisany i lektura daje nam poczucie spokoju i wiary w siebie. W książce autorka opowiada o sobie jako mamie. Przedstawia swoje sukcesy wychowawcze, jak i problemy, z jakimi musiała się zmierzyć. Wystawia nam receptę na pełne pasji, dobre i skuteczne wychowanie dziecka. Zestawienie macierzyństwa i historii Nehemiasza jest naprawdę trafne i obrazowe. A wnioski, które wyciąga autorka ze starotestamentowej przypowieści w kontekście wychowania dzieci, przekonują ( nawet mnie choć z wiarą mam nie po drodze :).Czy warto przeczytać tą książkę zadecydujcie sami:). Uczy macierzyńskiej pokory, spokoju, ale i pasji i pewności siebie.


Paradoksalnie dostrzegam pewne analogie do nauk płynących z książki Buddyzm dla współczesnej mamy, o której muszę w końcu Wam napisać:).

***

"Cierpliwość jest jak moje kluczyki do samochodu- często się gubi i znajduję ją w najdziwniejszych miejscach" - pisze Susan Merrill. Wydawnictwo M przygotowało dla Was egzemplarz książki Mama z Pasją. Jeśli chcielibyście przeczytać ten poradnik napiszcie w komentarzu dlaczego cierpliwość jest ważna w byciu mamą. 19ego maja wybiorę wypowiedź, którą nagrodzę książką.

Transport. Pierwszy słowniczek 100 zdjęć do nazwania


Literaturę chłopięcą wybieram trochę na oślep... nie znam się na autkach itp... Ale jak pan tata zobaczył moją nową zdobycz dla Igora, powiedział: Wow, czemu takich książek nie było jak ja byłem mały?:) A Igor... no cóż zachwycony. "Transport. Pierwszy słowniczek 100 zdjęć do nazwania" skierowany jest do przedszkolaków, ale mój maly fan środków transportu ją uwielbia. Podejrzewam, że za realistyczne, kolorowe zdjęcia, bo infantylnych obrazków samochodzików, to on nie lubi. Przegląda, ogląda, wertuje, szuka wśród swoich resoraków, modeli aut ze zdjęć. 20 kartonowych stron, a ile radości:) Nie jest to napewno powieśc do czytania, ani bajka z morałem, raczej leksykon obrazkowy... ale jak na razie syn mój preferuje oglądanie książek, od ich czytania, więc ta pozycja do tego nadaje się doskonale:)

Zagadki jeża Pepe

W grudniu bylam na Blogowigilii w Warszawie... a jak Wigilia, to prezenty:) Michał Szafrański z bloga jakoszczedzacpieniadze.pl promował książkę koleżanki. Prosił, by przeczytać, ocenić... a my z Vi dużo czytamy, więc czemu nie pomyślałam...

Wydawnictwo Raducha to młode, rodzinne przedsięwzięcie... powstało z miłości do książek dla dzieci... Magda Raducha miała zwariowany pomysł, marzenie by wydawać książki dla dzieci. Książki ładnie wydane, ciekawe, zachęcające dzieci do myślenia. Był pomysł, znalazła się ilustratorka, powstała całkiem przyjemna książka. Kryminał dla najmlodszych z pięknymi ilustracjami. Książka pięknie wydana. Twarda okładka, sztywne strony z ładnego papieru. Nakład tylko 1500 sztuk finansowany z kieszeni autorki... Kości to tom pierwszy, a zapowiada się cała seria detektywistycznych historii dla najmłodszych. Lekkie pióro, przyjemnie się czyta, książka bawi i najmłodszych trzyma w napięciu, bo umówmy się to historia zbrodni doskonałej:) Pies Muchomor jeden z najstarszych mieszkańców podwórka, od szczenięcych lat zakopuje kości. Chowa je, jak mówi, na czarną godzinę. Pewnego dnia odkrywa, że zakopane kości znikają. Prowadzi własne śledztwo. Nie trafia jednak na żaden ślad. Zaczyna wątpić w swoją pamięć i węch. Z pomocą przychodzi mu stary przyjaciel jeż Pepe... Razem działają, by zdemaskowac złodzieja kości...
 

Elmer Słoń w Kratkę


Jakis czas temu za sprawą wydawnictwa Papilion, zamieszkał u nas Elmer... Słoń w kratkę... I tak jak wczesniej nie byłam do tej książki przekonana, dziś wiem, że się myliłam, a uroczy słoń podbił serca mych dzieci.


Koraliki HAMA

Z racji sytuacji, dawno nie było postów wszelakiej maści... Przerwa długa, dużo zaległości... czas na kilka słów o pewnej zabawce...  

Zawiera 5000 koralików, 1 dużą podkładkę kwadratową, 4 patyczki, kartonowy teatrzyk, taśmę dwustronną, kolorowe projekty, instrukcję, papier do zaprasowywania... brzmi jak dużo bałaganu... i świetna zabawa. Bo przyznajcie sami dziecko plus 5000 koralików? Oj bałam się tej zabawki... poczekałam, aż Igor pójdzie spać i zaczęłyśmy z Vi zabawę. Koralikowy teatrzyk kukiełkowy HAMA, bo o nim mowa okazał sie fajną kreatywna zabawką ćwiczącą zdolności manualne i koncentrację. Barwne plastikowe koraliki układa się na podkładkach z wypustkami. Ułożony projekt wystarczy zaprasować przez specjalny papier, odkleić, a kukiełkę zdjąć z podkładki... Trochę musiałam pomagać Vi robiłam kontury, ona wypełniała... i segregowała koraliki na kolory, bo niestety wszystkie kolory koralików są wymieszane w dwóch woreczkach... więc Vi jak kopciuszek oddzielała do miseczek koralik po koraliku:)


Turlututu. A kuku, to ja!

„Turlututu. A kuku, to ja!” to niezwykła książka, która wciąga dzieci oraz rodziców do wspólnej zabawy. Tytułowy bohater - Turlututu - zabiera czytelnika w podróż statkiem kosmicznym. Dziecko odkrywa z nim świat wyobraźni... Od pierwszej strony mały czytelnik zostaje wciągnięte w akcję rozgrywającą się na kartach książki, staje się częścią wymyślonej przez autora opowieści. Wykonując polecania Turlututu, musi przyciskać, potrząsać, dmuchać, śpiewać, wypowiadać magiczne zaklęcia i rozwiązywać zagadki. Jeśli dobrze się spisze, na kolejnej stronie czeka nowe zadanie. I tak aż do samego końca... Nie sądziłam, że ta książka przypadnie Vi do gurtu... a jednak Tullet jest mistrzem aktywizacji małego czytelnika. Prosta kreska  kolorowych ilustracji, niewiele tekstu... ale nie o samo bierne słuchanie chodzi... Turlututu zaprasza dziecko do zabawy z książką... Paradoksalnie wzbudza ogromne emocje... Vi przeżywa każde zadanie i nie przeszkadza jej, że czytamy kilka razy pod rząd tą sama książkę... za każdym razem jest tak samo zaangażowana... bo Igor to na razie tylko do dmuchania się przyłącza:) Polecam to naprawdę znakomita, interaktywna książka ( chyba moja ulubiona pozycja Tuleta'a), która zwykłe czytanie przemieni w  radosną zabawę... zabawę w aktywne czytanie...


Herve Tullet, Turlututu. A kuku, to ja!, Wydawnictwo Babaryba, wiek 4-6 lat

Nie ma cwaniaka nad Warszawiaka


Jutro jadę do Stolycy... taki comiesięczny wypada bez dzieci:) Pomału zaprzyjaźniam się z Warszawą... i chyba mogę powiedzieć: Warszawa da się lubić! Miasto jak miasto. Trochę duże tłoczne i specyficzne... Bo ja np nie wiem dlaczego zawsze jak zapytam o drogę słyszę: Pani to daleko trzeba wziąć taxówkę... taaa idę z buta 10minut... Jest moja Ala do plotkowania, młodsza siostra pokazała mi aplikację jakdojadę.pl i Wawa mi nie straszna:) Ale Ja rodowita Warmianka, co zawsze korzysta z okazji, by podkreślić, że Warmia to nie Mazury, żona Krakusa, mama Krakuski... Byłam do Warszafki uprzedzona... Choć chodzę na dwór, a nie na pole  i nie lubię weki, to krakowska antypatia do Warszawy mi się udzieliła:) Do jutrzejszego wyjazdu przygotowuje się merytorycznie:) Wydawnictwo Babaryba wydało książkę o gwarze warszawskiej, „ Mała książka o gwarze warszawskiej”, bo o niej mowa jest do czytania, oglądania, kolorowania... wywołała uśmiech na twarzy pana taty,  który podsłuchiwał jak czytałyśmy z Vi:) Zaciekawiła książka Krakusa:) Kreska pani Bulikowskiej zdecydowanie przypadła moim dzieciom do gustu. Gdyby nie mój wpojony szacunek do ładnych ksiązek Igor już dawno by warszawskie obrazki pokolorował:) Książka jest dowcipna i w bardzo przyjemny sposób przybliża dzieciom i dorosłym (!) kawałek warszawskiej kultury. Poznając gawrę możemy ciut lepiej zrozumieć mieszkańców stolicy:) „Mała książka o gwarze warszawskiej” Marii Mroux Bulikowskiej w końcu wyjaśniła nam fenomen WARSZAWSKIEGO CWANIAKA:) Czy wiecie, co to bambaj, trąbizupka, rymanarka? Czym zajmuje się doliniarz, sałaciarz, a czym rycerz miotły? I jak właściwie robi się pańską skórkę?! My juz wiemy:)

Sprężyna Zdrój w obrazkach... Auta i Na Budowie Stephena Lempa

"W miasteczku Sprężyna Zdrój od samego rana panuje duży ruch. Mieszkańcy mają pełne ręce roboty, a na ulicach jest tłoczno. Straż pożarna, karetka pogotowia, śmieciarka, policja, taksówka, dźwig, koparka, kombajn, wyścigówka czy paralotnia - to tylko niektóre z pojazdów, których możesz szukać w tej pełnej kolorowych i szalonych przygód książce obrazkowej. Pod koniec dnia wszyscy spieszą się na wielki wyścig o Sprężynowe Grand Prix - musisz też być tam i Ty! "

 "Wybierz się na budowę do miasteczka Sprężyna Zdrój! Tylko załóż kask i kalosze! Betoniarka, spychacz, walec, dźwig i wywrotka są już na miejscu. Wkrótce rozpocznie się budowa nowego domu oraz fantastycznego Sprężynowego Centrum Nauki! Tuż obok powstaje domek na drzewie, mały basen oraz nowe drogi i chodniki. Czy zauważysz zmieniające się pory roku? Przyłącz się do nas szybko, a razem uda nam się odkryć nawet szkielet dinozaura!"


SuperZabawka MR B

Zmorę kolek mamy już za sobą... ale i Vi i Igor cierpieli z powodu brzuszkowych dolegliwości... Pomagało noszenie w chuście, maminy dotyk i ciepłe okłady... Dlatego polecam MrB...


MR B to skuteczny sposób na kolkę i fantastyczny pomysł na prezent dla niemowlaka. Nowoczesne wzornictwo i rozwiązania w trosce o rozwój i bezpieczeństwo Twojego Maleństwa. Rewolucyjne połączenie designerskiej, milutkiej przytulanki z funkcją bezpiecznego ogrzewania dziecięcego brzuszka sprawia, że MR B działa kojąco na dziecko, dodatkowo stymuluje zmysł wzroku i dotyku, a rodzicom choć na chwilę pomaga zapomnieć o płaczu maluszka. Produkt w całości wykonany jest w Polsce – od materiałów i metek, aż po ogrzewacz. Jest bezpieczny i zgodny z wymaganiami dyrektyw UE. SuperZabawka MR B jest odpowiedzią na rosnącą świadomość rodziców na temat rozwoju niemowląt i prawidłowej stymulacji ich zmysłów poprzez połączenie czerni, bieli i czerwieni, metek i elementów wydających dźwięk. MR B może być używany przez całą rodzinę. Dzięki foliowemu opakowaniu zapinanemu na zamek zip produkt łatwo zabrać go ze sobą. Doskonale sprawdzi się podczas wycieczek, spacerów czy na nartach, czyli wszędzie tam, gdzie potrzebna jest odrobina ciepła. SuperZabawka MR B kosztuje tylko 79 zł, a łączy w sobie zarówno zalety przytulanki, miłego kocyka z metkami, czarno-białej zabawki stymulującej wzrok, jak i doskonale radzi sobie z bólami brzuszka

Potwory do Szafy

Jestem niereformowalna... jedyny gry planszowe jakie toleruję to Monopol, Scrabble i warcaby... Ale na grach planszowych się wychowałam i chciałabym zaszczepić przyjemność grania Vi... Bo ile można klikać na tablecie, czy laptopie? Vi ma jeden zasadniczy problem z planszówkami... zasady gry ma w nosie:) Kolejki, zasady... ona gra po swojemu... Ale w końcu znalazłyśmy grę, która jej się podoba i zasady nawet zbuntowana 4latka jest w stanie przyswoić:) Potwory do Szafy Granna to nie lada gratka dla małych pogromców potworów... Przeznaczona dla dzieci w wieku 3-7 lat, zawiera kilka wersji zasad dzięki czemu możemy dopasować ją względem doświadczenia i umiejętności. Gra zalecana na dobranoc! Wieczorem świat wygląda inaczej. Tajemnicze cienie pojawiają się na ścianach… Straszydła i stwory czają się pod łóżkiem… Znacie to? Vi śpi przy zapalonym świetle, bo mimo fascynacji  wampirami i potworami woli z nimi nie zadzierać wieczorową porą... Gra jest prosta i polega na kooperacji, by wszystkie strachy wygonić do szafy. Aby wygrać, gracze muszą przegonić wszystkie potwory do szafy zanim uda im się zamknąć krąg wokół łóżka.Ćwiczy pamięć dziecka... a przede wszystkim jest ślicznie wydana... Świetna oprawa graficzna i wykonanie bardzo zachęcają do tej gry. Piękne ilustracje Macieja Szymanowicza pobudzają wyobraźnię, ale i pomagają strachy oswoić.. bo potwory na kartach gry są po prostu urocze... Antoine Bauza stworzył znakomitą grę dla młodszych graczy, która dostarczy im wiele emocji i radości... Polecamy:)

salon piękności vip pets


artyk



Vi to gadżeciara:) A jej stylizacji modowych nie powstydziłby się sam Jacyków:) I chyba dlatego polubiła zabawę pieskami Vip Pets... Bo to modne pieski do stylizacji są! Każdy z piesków ma swój niepowtarzalny styl, zainteresowania, ulubione kolory, muzykę oraz modne dodatki. Każdy piesek ma dużą głowę, zalotne spojrzenie i długie włosy, idealne do stylizacji fryzur. Vi robi koki, warkocze, loki, fale, kucyki i inne fryzurki, tym najmodniejszym pieskom na świecie. Odkąd do dyspozycji ma salon fryzjerski Vip Pets ( toaletka, szafa, krzesło, akcesoria) to już w ogóle czuje się jak profesjonalna psia stylistka... Zabawa z Vip Pets zachwyci każdą małą kreatorkę fryzur lub przyszłą fryzjerkę. Pieski są idealne do nauki czesania, tworzenia pięknych fryzur, nauki przypinania spinek i robienia kucyków, świetnie się sprawdzi jak prezent dla małego kreatora fryzur. Często nasze dzieci uwielbiają bawić się w fryzjerów, ale niestety nie mają modeli chętnych do eksperymentowania z włosami... a te wyjątkowe psie przyjaciółki uwielbiają być czesane... Vip Pets to fantastyczny pomysł na prezent dla małej faszonistki, pomysł na zabawę rozwijającą zdolności manualne i zmysł estetyczny małych dziewczynek

Instadruk... bo kocham drukowane wspomnienia


Uff dziś w końcu przybyło... długo wyczekiwane zamówienie z Insatdruku:). Jakby to powiedzieć, chwilę kombinowałam, aż wykombinowałam jak na moim mądrym windowsphonie zostać użytkownikiem Instagrama:) I odkąd spróbowałam, pokochałam... wciągnęło mnie... XXI wiek to era obrazkowa, robię miliony zdjęć, aparatem, telefonem, łapię chwile ulotne jak ulotka. Pstryk jest fotka... Ostatnio coraz częściej łapię w rękę telefon, bo szybciej i zdjęcia są nie najgorszej jakości. Instagram to aplikacja mobilna, dzięki której mam możliwość robienia wyjątkowych zdjęć oraz dzielenia się nimi wśród moich znajomych... pomału Instagram ma coraz więcej zwolenników i staje się popularną platformą społecznościową... Niemniej chyba ja się starzeję, bo coraz bardziej lubię się otaczać obrazami wspomnień w namacalnej formie... dlatego drukuję. Instadruk jest pionierem na polskim rynku, wcześniej nikt nie oferował wydruku zdjęć z Instagrama. Instagram niby nic, kilka filtrów na krzyż, by podrasować zdjęcia, kwadratowy format... ale potem kłopocik, bo takich zdjęć nie wydrukujemy w pierwszym lepszym punkcie fotograficzny. Gdy zostałam uzytkownikiem Instagrama, wiedziałam, że zostanę klientką Instadruku:) Firma oferuje kilka możliwości, od prostych, kwadratowych odbitek w formacie 6,5x6,5 cm lub 10x10 cm, fotoramek, aż po duże plakaty o rozmiarach 50x100 cm. Możemy też zamówić swoje zdjęcia w postaci tzw. memoprintów, gdzie kadrowi towarzyszyć będzie data i tytuł, oraz miniprintów - czyli formatu, który najbardziej przypomina klasyczne Polaroidy... Obsługa serwisu Instadruk.pl jest bardzo prosta - należy wejść na stronę instadruk.pl, wybrać zdjęcia (konieczne jest zalogowanie się do swojego konta Instagram), fajną opcją jest, że mozna dobrać zdjęcia zapisane na komputerze, czyi z klasycznych zdjęc zrobić fotki instagramowe. Instadruk daje mi możliwość pogodzenia użytkowania nowoczesnego Instagramu i miłości do klasycznych drukowanych zdjęć...

Sonny Angel




Na urocze golaski Sonny Angel chorowałam od dawna... Gdy pokazałam je Vi... podzieliła mój entuzjazm... Takie niby nic, a tak urokliwe bobaski, aniołki...cieszą oko. Są całkiem malutkie... to figurki wielkości ok. 8cm. Sprzedawane są w tzw. blind boxach, czyli kupując nie wiesz, którego wylosujesz, aż nie otworzysz pudełka. Wiecie jak mnie korciło żeby otworzyć aniołka, którego wiozłam dla Vi? Ale twarda byłam:) Nie mogłam przecież zepsuć niespodzianki... Golaski to zabawki, które mają cieszyć oko... Ale i pobudzają dziecięcą wyobraźnię, zostając kompanami codziennych zabaw. To zabawki, które można pokochać od pierwszego wejrzenia... albo kompletnie nie rozumieć:)