sanki
Vi była dziś na sankach pierwszy i mam nadzieję ostatni raz tej zimy...wstyd się przyznać, ale jakoś nie było okazji...albo dzieci były chore, albo -15 i śniegu po kolana, a i o górkę nie tak łatwo w okolicy bo zaorane pola i zamarznięte kamienie pod śniegiem...Naszczęście moja subtelna księżniczka lubi na sankach być ciągnięta bo zjeżdżania z górki na pazurki to ona nie lubi...
Żaden wstyd ..wszystko się może zdarzyć,ważne,ze przetrwaliście ta zimę,która mam nadzieje wkoncu odpusci:)jak tak czytam o tych polach zaoranych...no to moje klimaty bo na wiosce mieszkam..lasy dokoła ino wieksze góry..z tego co zdążyłam się zorientować na ile czas mi pozwolił poprzednie miejsce wasze zamieszkania było miasto..zastanawiam się czy nie teskno wam, jak wiadomo w mieście mają większe możliwości..mam na mysli ciekawsze miejsca...place zabaw itp..(WFB)
OdpowiedzUsuń