Tęsknota
Ostatnio coraz częściej doskwiera mi tęsknota...taka nieubłagana, przeszywająca, ze łzami w poduszkę wciskająca... Brakuje mi Krakowa, zwłaszcza nocnych spacerów nad Wisłą, beztroskich studenckich czasów pachnących Indiami...Marzę by rzucić wszystko, chwycić plecak i stanąć przy drodze wysmarować kartkę byle przed siebie, wystawić palec i ruszyć na stopa w podróż w nieznane...Pragnę wakacji...lenistwa na plaży, piasku we włosach , słonecznego brązu na ciele...ciepła...chcę by zima poszła precz i zakwitły wiśnie. Sama siebie się pytam gdzie się pogubiliśmy z moim mężem i tęsknię do tego jacy byliśmy kiedyś...chciałabym pójść z nim na upragnioną chińszczyznę albo najromantyczniejszą na świecie zapiekanką na Placu Nowym... chciałabym znów stanąć prawie nago przed Marzenką oddać swoje ciało jej pędzlowi, na chwilę być żywym dziełem sztuki, zatańczyć w bodypaintingu, wystąpić z ogniem... a najbardziej tęsknię do marzeń, które miałam, które umarły śmiercią naturalną, które zweryfikowało życie...kiedyś nie bałam się marzyć...teraz chyba frustracja wywołana problemami w małżeństwie, natłok obowiązków, kiedy nie masz nikogo, kto by ci pomagał...ja nie marzę...trwam, brnę, wegetuję...tęsknię...
pełnia, czy co... dziś mam podobne odczucia... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfajnie byłoby zwalić na pełnię...właśnie się poryczałam...i wcale nie jest lżej
OdpowiedzUsuńbodypainting, ogień, autostop...oj gdzie jest ta dziewczyna, przykładna blogująca mama obecnie?
OdpowiedzUsuńno właśnie, gdzie?
OdpowiedzUsuńInspirujesz mnie, czasem uspokajasz i choć o tym nie wiesz, nie dzielę się tym prawie wcale, bez większego powodu. Teraz, w tej właśnie chwili, chciałabym Ci napisać: to przejściowe, dasz radę albo jeszcze jakąś inną radę, która brzmi tak chłodno pomimo intencji, kiedy odczuwamy wewnętrzny smutek. Tęsknota towarzyszy mi od trzech lat. Od Ciebie uczę się doceniać codzienność, wyszukiwać sposobów na siebie każdego dnia.
OdpowiedzUsuńJak zwykle pomyślę o Tobie ciepło, życząc Ci częstego odczuwania spełnionego szczęścia. Po prostu...
Mnie też czasem dopada tęsknota... Mnie brak przede wszystkim gór - tych z plecakiem i tych wyższych, bardziej stromych, z uprzężą i liną, nie dla dziecka...
OdpowiedzUsuńW takich chwilach najczęściej rzucamy wszystko, bierzemy dziecko i ruszamy się gdzieś - na parę dni, na weekend, na jeden dzień... i zastanawiam się, od jakiego wieku można dziecko zapisać na ściankę ;)
U nas też dziś tęsknie, więc coś chyba jest w pogodzie...
ujęłaś w słowa to co czuje...ten natłok spraw, ta bieganina, dzieciaki ciągle chorujące, ja ledwo ogarniająca to co się dzieje koło mnie i ten brak czasu dla siebie, dla nas. Jestem ja matka, kochająca, wspierająca, pomagająca, przytulająca, ocierająca łzy i dająca z siebie wszystko albo i jeszcze więcej. A gdzie jestem ja kobieta? No właśnie gdzie? najgorsze jest to że nawet nie potrafię określić kiedy dokładnie się zgubiła...
OdpowiedzUsuńja wiem kiedy się zgubiłam, przy pierwszej nieudanej probie wybaczenia...przy pierwszej kolejnej szansie danej i zignorowanej...teraz źle mi ze sobą, sfrustrowana czekam, na cudowną przemianę...ten jeden problem zżera mnie od środka, poświęcam się dzieciom, gram perfekcyjna panią domu, której ostatnio coraz częściej niemy krzyk wyrywa się wrzaskiem zranionej kobiety
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa, że inspiruję...ale ja jestem słaba, sfrustrowana i marna ze mnie inspiracja
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że większość matek, które poświęcają się głównie wychowywaniu dziecka/dzieci ma podobne dni, odczucia, żale i tęsknoty... ja dziś rozmawiałam tylko z panem w księgarni i panią w spożywczym... czuję się czasem jakbym zapomniała, jak się myśli...
OdpowiedzUsuńoj tak odkąd mieszkam w wiejskiej głuszy nawet nie mam luksusu samodzielnej ucieczki do warzywniaka...bywa że tygodniami nie bywam poza podwórkiem, bo np dzieci chore, bo mąż w delegacji... żeby nie zwariować oglądam seriale...one do mnie mówią
OdpowiedzUsuńczekac na cudowną przemiane, ciągle wybaczać... tak to moje życie od hmm.. 4 lat. Kiedy udaje że wszystko jest ok. Kiedy latam od rana sprzątając gotując bawiąc się z dziećmi jednocześnie z uśmiechem na twarzy to weekendy nawet mijają znośnie. Lecz gdy maska szczęśliwej mnie jest już tak ciężka albo ja tak zmęczona że prawdziwa ja próbuje się przedostać to wtedy oprócz zmęczenia fizycznego jest jeszcze dodatkowy ciężar psychiczny i ta okropna atmosfera w domu.Wiem co czujesz...
OdpowiedzUsuńtaktylko dlaczego ja mam się starać skoro nie ja zawiodłam, nie ja zniszczyłam...bo mi zależy...bo dzieci...
OdpowiedzUsuńteż tego nie mogę zrozumieć. WIem o tym że gdyby nie było dzieci to postąpiłabym inaczej. A "porozmawiać"mogę jedynie przez neta wieczorami. chciałabym wyjść z domu,kupić coś dla siebie, zapisac się na basen zrobić coś dla siebie ale jak? nawet do lekarzy ciągam dzieci ze sobą. Wszyscy mówią podziwiam że dajesz sobie radę... a mam wyjście? Nie mam. Dzieciaki są bezbronne i uzależnione od osoby dorosłej, nie mogę na nie przerzucać swojej frustracji. One uczą się od nas. A chciałabym potrafić tak "olać" wszystko jak ta druga połowa
OdpowiedzUsuńtakie odczucia nie dotyczą tylko matek siedzących w domu... mnie się czasem chce wyć, gdy próbuję pogodzić to, co nie do pogodzenia.
OdpowiedzUsuńw takich chwilach znam tylko jedno wyjście - "krzyczeć, krzyczeć wniebogłosy...", jak milczę, jest coraz gorzej...
Niestety, zwłaszcza gdy wymogi otoczenia, nawet tego najbliższego są dla nas tak na prawdę nie do udźwignięcia ...zawsze znajdzie się coś co miało być zrobione, ktoś kto czuje się skrzywdzony i ktoś, kto nam to wytknie ... a my tylko dwie ręce i jedno serce mamy.
OdpowiedzUsuńJa również mieszkam na wsi, bardzo często całymi dniami z nikim nie rozmawiam - oprócz dzieci oczywiście. I czuję, że głupieję.
Aniu ja mieszkam na wsi z dziećmi sama tak naprawde wszędzie daleko mąż w delegacji często jestem samotna i nieszczęsliwa tesknie za normalnym życiem o którym ty piszesz,które spróbowałas bo mieszkałas w krakowie a ja o którym mogę pomażyć...nic dziwnego ze za tym tesknisz życie na wsi ma swoje minusy i plusy ...mieszkając z dziećmi w mieście napewno aż tak nie byłabys sfrustrowana...wiesz często jest mi zle bo trwam i jedyne co robię to wychowywuje dzieci czuje pustkę i niespełnienie brak możliwości bo nic nie moge zrobić...dzięki temu ze śledzę twoja stronke i bloga nie czuje się aż tak marnie...ale nie myslalam ze jestes aż tak nieszczęśliwa...i w miłości...bardzo cie podziwiam... nie pisz ze grasz jestes świetna mama i kobieta która nie tylko wychowuje dzieci ale mądrze wykorzystuje czas...
OdpowiedzUsuńJeszcze dodam do mojego powyższego postu masz kochające dzieci a milosc wymaga poświęceń..nie smuc się szkoda ze nie moge spotkać i poznać cie realnie WFB
OdpowiedzUsuńszczęście...ma cudowne , zdrowe dzieci, które kocham nad życie, dostałam dom pod opiekę, mam co jeść...los jest dla mnie łaskawy...ale z mężem się zgubiliśmy...jestem szczęśliwa, ale ta jedna część mnie cierpi...
OdpowiedzUsuńNie wiem co jest powodem..ale twój mąż chyba nie zdaje sobie sprawy jaki skarb ma w domu...no ale prawda jest powiedzenie póki nie stracisz nie docenisz..oby przejzal na oczy
UsuńMy poradziliśmy sobie z poważnym kryzysem jedynie nie dzięki rozmowie... niełatwej, ani aby zacząć, ani aby prowadzić dalej. Ale nie byłoby naszego małżeństwa, tylko dwie osoby żyjące obok siebie, każda ze swoim bólem, gdybyśmy tych rozmów nie zaczęli - i nie spróbowali wrócić do tego, co kiedyś było dla nas ważne, mimo że cały świat się nam przewrócił do góry nogami... Urwaliśmy się od codzienności, wyjechaliśmy na trochę - i udało się.
OdpowiedzUsuńWiem, że sytuacja jest trochę inna, bo nasz kryzys zdarzył się po najgorszej tragedii, jaka może dotknąć rodzica, ale tak samo zatraciliśmy siebie...