• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Duński przepis na szczęście.


Duńczycy posiadają pewien sekret, dzięki któremu są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Poznały go i w swojej książce opisały Jessica Alexander i Iben Sandahl. "Szczęśliwe dzieci dorastają i stają się szczęśliwymi dorosłymi, którzy wychowują szczęśliwe dzieci i tak się toczy".


Duńczycy rokrocznie od ponad czterdziestu lat wygrywają światowe rankingi szczęścia . Dlaczego są aż tak zadowoleni? „Po wielu latach badań uważamy, że w końcu odkryłyśmy tajemnicę” – piszą Jessica Alexander i Iben Sandhal i dzielą się nią w książce: Duński przepis na szczęście. Najskuteczniejsza filozofia wychowania.

Hygge to fundament duńskiej filozofii wychowania dzieci i wysokiego poziomu zadowolenia Duńczyków: umiejętność cieszenia się życiem mimo wszystko, relaksu z najbliższymi w atmosferze ciepła i bliskości, czerpania poczucia bezpieczeństwa z bycia z innymi. Hygge nie da się przełożyć dosłownie na żaden inny język. Ale dzięki obserwacji zwyczajów duńskich rodzin można je wdrożyć w życie swoje i swoich dzieci w każdym miejscu na świecie. 


Czemu Duńczycy chętniej czytają swoim dzieciom smutne bajki, bez szczęśliwych zakończeń? Dlaczego raczej zachęcają je do swobodnego bazgrania, niż zapisują na lekcje rysunku? W jakich sytuacjach starają się nie chwalić dzieci? Jak uczą je opowiadać o swoich doświadczeniach? Sandahl i Alexander szczegółowo opisują rodzinną codzienność Duńczyków, wplatając w swoją relację dziesiątki praktycznych wskazówek i mnóstwo humoru. Ich rady i wnioski są wynikiem kilkunastoletniej pracy naukowej, badań duńskiej kultury i życia codziennego, licznych wywiadów z rodzicami, nauczycielami i ekspertami. Autorki opierają się także na danych z badań klinicznych i psychologicznych. Pokazują krok po kroku, jak skorzystać z doświadczeń duńskich rodziców w wychowywaniu odpornych psychicznie, bezpiecznych emocjonalnie, szczęśliwych dzieci.

"Czasami zapominamy, że wychowywać, podobnie jak kochać, to czasownik"

(NIE) grzeczne DZIECKO

" niegrzeczny - nieuprzejmy, źle wychowany, o dziecku: nieposłuszny"


- Igor się chwalił?
Pyta mnie wychowawczyni syna w przedszkolu...
- Dostał order za grzeczne zachowanie:)
- Ojej ten znaczek, co chciał z nim spać? I dzisiaj dumnie nosi na koszulce?
-Tak, od kilku dni Igor nas zaskakuje, taki jest grzeczny... Nie poznajemy go.

Wiecie, co czuje matka, która ostatnimi czasy odbierając syna miała dusze na ramieniu, co znów zmajstrował? Słysząc takie słowa dostaje skrzydeł, jak po zgrzewce redbulla.  Etykietka NIEGRZECZNE DZIECKO, goreje niczym szkarłatna litera... Niegrzeczne dziecko, czyli jakie? Czy takie, które nie zachowuje się tak, jak chcą tego dorośli? Odstaje od grupy, zachowuje się niezgodnie z odgórnie przyjętymi normami? Sprawia problemy? Wymaga więcej uwagi? Ja nie wiem, dla mnie, to pojęcie względne i chyba naiwnie myślę że nie ma niegrzecznych dzieci. Dziecko nie jest niegrzeczne, lecz zachowuje się niegrzecznie... Ale serio trzylatek? Z premedytacją zachowuje się niegrzecznie? Dla mnie niefortunne sformułowanie... Worek pojęciowy bez dna... Niegrzeczne dziecko to efekt postępowania rodziców, nie da się ukryć... Rodzic jest winien... Jeśli dziecko się nie słucha, bałagani, rozrabia, krzyczy, biega, bije innych, nie chce się dzielić, trudno je opanować, rodzic musi je dyscyplinować. Twardą ręką, klapem na goła pupę, dzikim wrzaskiem i dotkliwą karą. Lubimy grzeczne dzieci, bo nie sprawiają nam problemów i możemy przewidzieć ich reakcje. Grzeczne dziecko nie zaskoczy nas wybuchem złości, nie ucieknie na spacerze, ani nie pobrudzi się błotem... Grzecznego dziecka nie trzeba się wstydzić i świecić za nie oczami przed życzliwymi obcymi...

Gdy mój syn miał gorszy okres ( czytaj był bardzo niegrzeczny i uciążliwy dla osób trzecich) notorycznie słyszałam... bardzo monotematyczne rady sprowadzające się do dania mu lania...
- Taki wstyd, mama powinna dać Ci w tyłek!
- Jak sobie wychowałaś, tak masz.
- Ty i to twoje bezstresowe wychowanie... Dziecko musi znać zasady.
- Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Przylej mu w tyłek i będzie chodził jak w zegarku.
- Powinnaś dać mu w tyłek.
- Oj bo zaraz mama da Ci w tyłek.
- Rozpieściłaś go, wchodzi Ci na głowę!
- On Cię nie słucha, dostałby lanie i wiedziałby, że ma się słuchać i szanować starszych.
- Niegrzeczne dzieci trzeba trzymać krótko, klap w tyłek i chodzi jak w zegarku.
- Dostałby porządne lanie i by popamiętał.

Po pierwsze nie biję dzieci, po drugie wstydziłabym się uderzyć dziecko, po trzecie, co czujecie życzliwi, gdy Igor dostał order za grzeczne zachowanie, a ja nie podniosłam na niego ręki?

Bo ja jestem DUMNA i wiem, że dobrze go wychowuję! I nie to nie magia świętego Mikołaja i groźba, że niegrzeczne dzieci dostają rózgi... Nie stosuję takowych, więc nawet jak ktoś mu tak wmawia, dla niego to czysta abstrakcja. Czuję dziką satysfakcję, że nie uległam, przeczekałam, przepracowałam z nim negatywne emocje... Że znalazłam sposób bez użycia przemocy... Uszanowałam jego charakterność, żywiołowość... i przekierowałam na pozytywne emocje...

Zgodne rodzeństwo. Jak wspierać dzieci w budowaniu trwałej więzi?


"Niezbędnik dla każdego, kto wychowuje więcej niż jedno dziecko lub planuje powiększenie rodziny. Niezależnie od tego, w jakim wieku są twoje pociechy, znajdziesz tutaj najważniejsze wskazówki, jak mądrze wspierać swoje dzieci i nie zwariować! Pozbądź się złudzeń, że wszystko zależy od ciebie, że jesteś w stanie zapobiec konfliktom i że uda ci się ułożyć idealne stosunki między rodzeństwem. Przekonaj się, że możesz rozbudzić w dzieciach umiejętność współdziałania, wspierania się nawzajem oraz samodzielnego rozwiązywania mniejszych konfliktów. Dowiedz się, jak zaspokajać potrzeby zarówno młodszego, jak i starszego potomstwa i jednocześnie pomagać im w budowaniu dobrej relacji."


Poradnik Natalii i Krzysztofa Minge to przekrój problemów z jakimi zmagamy się na poszczególnych etapach procesu powiększania się rodziny... Dla rodzica nie lada wyzwaniem jest  podzielenie się sobą i swoim czasem z dwójką dzieci, z których każde potrzebuje mamy i taty. Kochać dzieci razem i każde z osobna, żadnego nie zaniedbywać, ani nie faworyzować, nie porównywać... Zazdrość kłótnie, rywalizacja są normalne wśród rodzeństwa. Ważna jest bezstronność i umiejętność angażowania się lub nie w zależności od sytuacji. Rzetelny poradnik, dobrze napisana książka. Tłumaczy, dlaczego nie wolno zmuszać dzieci do dzielenia się zabawkami:). Pokazuje, jak godzić dzieci, jakich słów przy tym nie używać, oraz jak nie wtrącać się, gdy pomoc rodzica jest zbędna. A przede wszystkim uczy jak budować trwałą więź między rodzeństwem, by po latach mogli na siebie liczyć. Kłótni między rodzeństwem nie unikniemy. Niezależnie od tego jak duża jest między nimi różnica wieku możemy wychować ich na zgodnych, kochających się i zawsze wspierających się wzajemnie ludzi. Wystarczy kilka złotych zasad i świadoma walka ze stereotypami.

Dzięki lekturze poradnika dowiemy się:
  • * jak poinformować dziecko o tym, że będzie miało siostrę lub brata 
  • * jak wspierać dziecko, kiedy maluszek jest już w domu 
  • * co może zbliżyć do siebie rodzeństwo 
  • * jak reagować na agresję i przemoc 
  • * jak być sprawiedliwym rodzicem i co to właściwie znaczy 
  • * dlaczego kłótnie są potrzebne i do czego prowadzą 
  • * jak wdrożyć dzieci do obowiązków domowych 
  • * jak chwalić, by nie szkodzić


Mam dwie młodsze siostry... nasze relacje układały się jak w kalejdoskopie, w zależności ile miałyśmy lat, wchodziłyśmy w różne komitywy ze sobą... Nie ma między nami silnej więzi... razem się bawiłyśmy, kłóciłyśmy... Dziś każda ma swój świat i każda obrała odmienną drogę. Nienawidziłam bycia najstarszą siostrą i musu dawania przykładu, ustępowania... Viki i Igor na razie stoją za sobą murem... kłócą się, irytują nawzajem, bawią, kochają, nienawidzą... ale jedno bez drugiego zapłakałoby się na amen... Obiektywnie stwierdzam, że są fajnym rodzeństwem... mam nadzieję, że tak pozostanie... bo niestety aktualnie nadpobudliwy 3latek, który intensywnie ćwiczy się w mowie, notorycznie irytuje starszą siostrę, która chodzi do szkoły i ma przecież swoje ważne sprawy, a nie takie blabla.

DZIELNY URWIS. JAK WYCHOWAĆ SYNA?

Książka "Dzielny Urwis. Jak wychować syna?" stanowi poradnik ukazujący rodzicom i wychowawcom, jak wychować chłopca na silnego i kierującego się wartościami mężczyznę... przynajmniej tak przeczytamy na okładce 




"Punktem wyjścia tej książki jest myśl, że chłopcy są powołani, aby docenić pełnię męskości i dążyć do niej. Kultura, w jakiej żyjemy, nie ułatwia im tego. Często naturalną energię chłopca postrzega się jako zakłócanie spokoju. Jego ciekawość uznaje się za brak poszanowania dla autorytetu. Jego ducha rywalizacji i próby przewodzenia grupie interpretuje się jako bezczelne lub szkodliwe. Odporność uważa się za przejaw obojętności albo nawet surowości. Wytrwałość szufladkuje się jako arogancję. Wiele mocnych stron każdego chłopca wzbudza podejrzliwość lub jest deprecjonowanych. Stopniowo chłopiec albo instynktownie buntuje się przeciw tak surowej ocenie swojego wnętrza, albo pogrąża się w samotności."

Dr Gregory L. Jantz jest psychologiem, licencjonowanym doradcą zdrowia psychicznego oraz certyfikowanym specjalistą zaburzenia odżywiania. Prywatnie mąż i ojciec dwóch synów. Michael Gurian jest doradcą małżeńskim i rodzinnym. Jako filozof społeczny, Michel Gurian jest pionierem w kwestii popularyzacji ostatnich odkryć z neuro-biologii i badań mózgu, a także ich zastosowania w domach, szkołach, firmach i instytucjach publicznych. Autorzy w książce odwołują się zarówno do współczesnych odkryć neurobiologicznych, jak i drogowskazów zapisanych w Biblii. Wyniki pochodzące z tych na pozór odległych od siebie dziedzin momentami nawet okazują się zbieżne...

Nie jestem wierząca... przyznaję... podeszłam do książki Dzielny Urwis bardzo sceptycznie... nie dość, że poradnik, nie dość że amerykański, to jeszcze z naukami biblijnymi w tle... Strona po stronie dostajemy plan, jak wychować syna... Dowiemy się, jak pomóc synowi: 
• wzmocnić swój charakter
• nauczyć się samodyscypliny 
• docenić współczucie i empatię 
• odnosić sukces w szkole i doskonalić kluczowe życiowe umiejętności ...
Blablabla... ma się ochotę napisać... "Żyjemy w kulturze, w której zapomniano o Bożym planie względem ciała i duszy chłopców." To zdanie mnie odrzuciło... nie będę ukrywać... Ta książka ma na celu zbadanie najlepszych praktyk wychowawczych w oparciu o spostrzeżenia biblijne i badania naukowe odnośnie wychowanie chłopców... kompletnie nie moja bajka, kompletnie nie moje podejście... Książka jest ciekawa nie powiem, nie skreślam jej, ale ja nie trawię stereotypów... a niestety one bardzo mi utrudniały lekturę...

Mądra miłość Janusza Korczaka

Korczak był prekursorem działań na rzecz praw dziecka i całkowitego równouprawnienia dziecka... moją zmorą na studiach pedagogicznych ( również był)... O rodzicielstwie bliskości pewnie nie słyszał, stworzył pedagogikę mądrej miłości... miłości opartej na budowaniu relacji z dzieckiem poprzez spotkania, zaufanie i dialog... Dziś, gdy jestem mamą, wiele jego myśli jest dla mnie wskazówkami, rodzicielskimi drogowskazami na wychowawczej drodze... Dlaczego szanuję Korczaka? Bo on szanował wolność dziecka i jego potrzeby. Mówił o potrzebie porozumienia i współpracy z dzieckiem, o akceptowaniu trudu jego rozwoju. Zwracał uwagę na potrzebę zrozumienia i czułości dla dziecięcego bólu i krzywdy. Podkreślał "INTUICJĘ MACIERZYŃSKIEGO SERCA". Uczy takiego patrzenia na dziecko, by dostrzec i zrozumieć jego potrzeby. Korczak akceptował dziecko takie, jakie ono było, stworzony przez niego system oparty na zaufaniu, ukochaniu i szacunku, uczył jak kochać dzieci, jak dostrzec pełnię małego człowieka, jego potrzeby, możliwości...

 

Prośba dziecka – Janusz Korczak 

1) Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony. 
2) Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję - poczucia bezpieczeństwa. 
3) Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe. 
4) Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą. 
5) Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy. 
6) Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
7) Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości. 
8) Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga ! 
9) Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę. 
10) Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy. 
11) Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi. 
12) Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy. 
13) Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa. 
14) Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie. 
15) Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej. 
16) Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są. 
17) Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło. 
18) Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy. 
19) Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało. 
20) Nie bój się miłości. Nigdy. 


„Mów dziecku, że jest dobre, że może, że potrafi”

"Dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko maja mniej doświadczenia"

"Szukaj własnej drogi. Poznaj siebie, zanim zechcesz dzieci poznać. Zdaj sobie sprawę z te­go, do cze­go sam jes­teś zdol­ny, za­nim dzieciom poczniesz wyk­reślać zak­res praw i obowiązków. Ze wszys­tkich sam jes­teś dziec­kiem, które mu­sisz poz­nać, wycho­wać i wyk­ształcić prze­de wszystkim."



"Szacunku dla bieżącej godziny, dla dnia dzisiejszego. Jak będzie umiało jutro, gdy nie dajemy żyć dziś świadomym, odpowiedzialnym życiem? Nie deptać, nie poniewierać, nie oddawać w niewolę jutra, nie gasić, nie śpieszyć, nie pędzić."

"Wychowanie dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli…"

"Umysł dziecka - las, którego wierzchołki lekko się poruszają, gałęzie splatają, liście drżąc dotykają."


„Dziecko jest pergaminem, szczelnie zapisanym drobnymi hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre potrafisz wytrzeć lub tylko zakreślić i własną zapełnisz treścią.”

"Dziecko jest pełnym człowiekiem, a nie kandydatem na człowieka"

"Kochaj i da­waj przykład."

AUTORYTET

Jak byłam w pierwszej ciąży wiedziałam jaką matka nie chcę być... potem moje wizja macierzyństwa ewoluowała i po zderzeniu z rodzicielską rzeczywistością, temperamentem moich dzieci... zaczęłam budować macierzyństwo takie, jakiego chcę... obrałam drogę, znalazłam drogowskazy... To, że czytam, że szukam... nie czyni mnie matka idealną... ale sprawia, że jestem świadoma błędów wychowawczych, które popełniam i których nie chcę dublować... raz wystarczy... Umiem powiedzieć przepraszam do moich dzieci i czuję wyrzuty sumienia, gdy wiem, że zawiodłam... Moje macierzyństwo ma ludzką twarz, nie nosi maski...


Choć sama już młoda nie jestem, przylgnęła do mnie łatka młodej matki... choć obie ciąże były planowane i wyczekane, wielu osobom się w głowie nie mieści że z panem tatą nie zaliczyliśmy wpadki, tylko świadomie na dzieci, mimo młodego wieku i niestabilnej sytuacji finansowej się zdecydowaliśmy.

Mamy młodych znajomych Vi była ewenementem, pierwszym dzieckiem w gronie znajomych, my jedyni dzieciaci i oni ukochani Vi wujkowie... każdego zna od urodzenia... Dziś mimo całego mego dystansu i wyluzowania zaczynam dostrzegać problem... choć bliscy i bez patosu i zbędnej etykiety to jednak nie są kolegami mojej córki, to nasi znajomi, a córki mej przyszywani wujkowie. A ona jak dziecko cieniutkiej granicy nie dostrzega...

Inaczej ma się sprawa z dużo starszymi ode mnie i pana taty osobami... do nich Vi czuje respekt z marszu... a mnie jako "młoda matkę" to pogrąża... Bo się okazuje, że moje dziecko mnie nie słucha a grzecznie wykonuje polecania( często przekupne) babci, że Igor na mnie "wisi" i sprawdza na ile sobie może pozwolić, ale gdy babcia krzyknie kapituluje pełen konsternacji... Moje bezstresowe wychowanie staje się głupim fiubździu młodej, niedoświadczonej matki, co nie praktykuje gróźb kar cielesnych ani tym bardziej samych aktów dzieci bicia... Moje RB jest objawem słabości i ponieważ nie znam życia dzieci wchodzą mi na głowę... a co gorsz przed dziećmi się tłumaczę zamiast uciąć dyskusję świętym "bo tak".

Mam fioła na punkcie zdrowej żywności, ale skoro jestem wegetarianka co ja wiem, o jedzeniu? Źle żywię moje dzieci, bo nie gotuje klusek lanych na rosole, pewnie mięsa im nie daję i pozwalam czasem im zjeść suche naleśniki... Nie karmię dzieci jak tucznych indyków łyżka, za łyżką na nieświadomce z bajką w tle... jak nie chcą jeść nie zmuszam, a jak upał daje owoce i robione lody zamiast gorącej zupy, której i tak nie gotuję na kości...

Jestem złą matką bo Igor ma dwa lata i nie jest do końca odpieluchowany, a jeszcze gorszą, że pozwalam mu biegać nago i nie przebieram za każdym razem, gdy się ubrudzi... a brudzi się ciągle... i co chwila musiałbym mu zmieniać ubranka, których z czystego lenistwa nie prasuję

Moje dzieci nie śpię w dzień, same zrezygnowały z popołudniowej drzemki, a ja sobie nie radze, bo ich do niej nie zmuszam... stwarzam warunki i czekam, czy wymęczony dniem Igor zaśnie, czy wybierze zabawę... bo nawet za cenę pół godziny wolnego w dzień nie jestem w stanie go lulać... mój kręgosłup nie jest w stanie...  Źle, że nosiłam w chuście jak wieśniaczka, gorzej, bo nie nauczyłam dzieci zasypiać w wózku, bujanych przód- tył... all the time...

Czasem się łapie na tym, że rozmawiam z dziećmi  jak z równymi sobie... oczywiście w kucki by kontakt wzrokowy był na ich poziomie... że zapominam by komunikat był prosty i zrozumiały... ale podobno to źle bo powinnam do nich mówić matczynym językiem, świergocząc zdrobnieniami.

I krzyknę czasem, ale to za mało, a jak powiem że bywam zmęczona to pełne politowania spojrzenie, że przecież sama chciałam mieć dzieci, a dzieci to obowiązki... 

I przychodzi taki moment, że czuje się tak beznadziejna... i niemoc mnie ogarnia i trochę żal... że podważany jest mój autorytet matki... że mój wiek mnie dyskredytuje, a żywe, szczęśliwe dzieci staja się oznaką, tego, że w mniemaniu niektórych sobie nie radzę... Że świadomość niedoskonałości i popełnianych błędów szufladkuje mnie jako złą matkę... A największy żal czuję, że uśmiech na twarzach moich dzieci, to za mało... bo przecież nie chodzą jak w zegarku... są dziećmi i ich nie tresuję...

Rodzic w ogniu krytyki


Nikt z nas nie lubi, gdy zwraca się mu uwagę... a gdy chodzi o naszą rodzicielską postawę najczęściej przyjmujemy postawę obronną. Bo przecież ktoś podważa nasz autorytet jako rodzica, nasze sposoby wychowawcze i między wierszami nazywa nas złym rodzicem, wytyka, że sobie nie radzimy, ocenia nas przez pryzmat zachowania dziecka... Unosimy się honorem i nie chcemy słuchać, jak powinnyśmy wychowywać własne dziecko, przecież to nasze dziecko i my wiemy to najlepiej. "Dobre rady życzliwych" podnoszą nam ciśnienie... Nic tak nie irytuje jak komentarze o braku czapeczki, sugestie, że powinniśmy dać dziecku klapsa, czy ocenianie naszego dziecka przez przypadkowego przechodnia, który może nawet nie mieć dzieci, ale wie lepiej... najlepiej!

Odkąd zostałam mamą nauczyłam się pokory, staram się nie oceniać... wiem, że nie ma idealnych rodziców i każdemu zdarzają się chwile słabości. Wiem, że sama znalazłam się kilka razy w sytuacji, której teraz się wstydzę, a w tedy miałam nadzieję, że nikt nie widział, bo gotów był wezwać opiekę społeczną, że krzywdzę dziecko... Wiele razy nawaliłam jako matka i nie mnie oceniać innego rodzica. Nie pouczam, nie oceniam... Czym innym jednak jest wtrącanie się w metody wychowawcze, byle pokazać własne racje, a czym innym uzasadniona interwencja... bo przecież czasem zwrócenie uwagi jest po prostu konieczne. Czyż nie?

Strasznie trudno wyznaczyć moment interwencji. Wytyczyć granicę krzywdy... Oczywistym impulsem jest krzywda dziecka. Ale gdzie ta krzywda się zaczyna? Na przemoc fizyczną i psychiczną w mojej obecności się nie godzę. Serce mi się kraje, gdy rodzic upokarza swoje dziecko. Moją intencją nie jest zdeprecjonowanie drugiego rodzica, ale troska o dobro małego, bezbronnego człowieka... Moim obowiązkiem jest stanąć w obronie krzywdzonego dziecka... ale ktoś powie nie znasz sytuacji, więcej szkody niż pożytku... Sąsiad regularnie bije dzieci za ścianą i nikt nic nie robi ze strachu, ale gdy na ulicy zdenerwowana mama szarpnie dziecko zwracasz jej uwagę? Hipokryzja... A ty niby jesteś taka idealna nigdy nie miałaś złego dnia nie krzyknęłaś, nie dałaś klapsa? Wszyscy są zgodni, że nie można bić dzieci, a jednocześnie klaps to nie bicie, a ten pan i ta pani mieli zły dzień i jeden atak agresji to nic nie znaczący epizod z życia rodzica.

Nie udzielam rad żywnościowych w kolejce do kasy w supermarkecie, nie zwracam uwagi starszej pani, że futro w maju to przegięcie, czy, że nie ma czapki, a jako rodzic na życzliwe komentarze pod adresem mojego dziecka jestem narażona. W naszym społeczeństwie każdemu wydaje się, że ma prawo rodziców pouczać czy nazwijmy to przywoływać do porządku. Mam alergię na takie praktyki, a mimo to wiem, że czasem interwencja jest konieczna. Ale nie dla tego, że nie zgadzam się czyimś podejściem do wychowania dziecka, nie dlatego,ze zjadłam wszystkie rozumy i wiem najlepiej, ale dlatego, że dziecko to mały, ale pełnowartościowy człowiek. Szturchanie starszej pani, bo za wolno idzie nie jest normalne i każdy zwróciłby na to uwagę... ale jak szturchane jest dziecko zastanawiamy się czy wypada rodzica upomnieć...?

Jedna z podstawowych zasad savoir vivre mówi: staramy się zawsze by nikomu nie sprawić w żaden sposób przykrości, nie dotknąć go, nie zranić, nie zdenerwować. Człowiek jest istotą rozumną. Publiczne zwracanie uwagi jest upokarzające... Niejako kompromitujemy tą drugą osobę naszą krytyką, choć w naszym mniemaniu ona kompromituje się sama niewłaściwym zachowaniem. Wiec co zrobić z tym fantem? Nie zwracać uwagi innym rodzicom, czy może lepiej wezwać policję, opiekę społeczną? Jeżeli dziecku dzieje się krzywda niech zajmą się tym odpowiednie organy? Konstruktywna krytyka do łatwych nie należy, ale wydaje mi się że zwrócenie komuś uwagi może przynieść refleksję, a telefon na policję lawinę zdarzeń... bardzo trudnych i nieprzyjemnych... i jeżeli to naprawdę była tylko chwila słabości rodzica, to wolałabym go upomnieć, niż nasyłać na niego urzędników...

Może się mylę, może mnie poprawicie... ale uważam, że pouczać innych rodziców nie mam prawa nigdy i w żadnej sytuacji. Nie jestem ekspertem i nie mi oceniać drugiego rodzica, czy dawać mu "dobre" rady. Ale mam prawo wyrazić swoją opinię (pochwalić lub konstruktywnie skrytykować licząc się z tym, że moje opinia go kompletnie nie interesuje)... lub podjąć realną interwencję, gdy dziecku dzieje się krzywda, zagraża mu niebezpieczeństwo. Gdy widzę że rodzic nie panuje nad sobą, wyżywa się na dziecku, stosuje względem niego przemoc fizyczną lub psychiczną. Interweniować gdy rodzic jest nietrzeźwy, gdy  zaniedbuje dziecko i pogwałca jego prawa...

Rodzeństwo bez rywalizacji


Jestem po pedagogice... czy czyni mnie to lepszym rodzicem? Nie sądzę... Mam dwie młodsze siostry, czy rozumiem relacje między rodzeństwem?... już prędzej... Nie zmienia to jednak faktu, ze mam córkę lat niespełna 5 i syn lat niespełna 2 i kłótnie, rywalizacje, bójki są na porządku dziennym... życie. Tłumaczę, proszę, przymykam oko, czasem udaję, że nie słyszę... Zdarza mi się interweniować, gdy sprawy nabierają tępa i grożą uszczerbkiem na zdrowiu...

Do poradników podchodzą sceptycznie, czytam nie znajduję nic odkrywczego i rzadko wpływają na poprawę jakości mojego życie:) "Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością" tak bowiem brzmi pełen tytuł książki, o której dziś mowa, to niezwykle praktyczna książka dla rodziców co najmniej dwójki dzieci. Normą w tedy jest, że między dziećmi dochodzi do sprzeczek, kłótni, rywalizacji o zainteresowanie... Burzy to rodzinny spokój i często spędza sen z powiek rodzica, który staje na rzęsach, żeby kochać po równo, nie zaniedbywać... Czasem wystarczy dobitny przykład, żeby zrozumieć sytuację... Nie pamiętam, co czułam jak na świecie pojawiły się moje siostry... pamiętam, że czułam, że mama je faworyzuje... Ale dzięki tej książce zrozumiałam, co czuje Vi... której świat wywrócił się do góry nogami... przestał być jedynaczką... Bycie bratem lub siostrą nie jest sprawą prostą. Mogą się o tym przekonać sami zainteresowani, ale również ich rodzice. Przykład z książki może karykaturalny, pozwala zrozumieć...

"Wyobraź sobie, że twój małżonek obejmuje cię ramieniem i mówi: ?Skarbie, tak bardzo cię kocham i jesteś taka cudowna, że zdecydowałem się na drugą żonę, podobną do ciebie". Kiedy w końcu pojawia się nowa żona, zauważasz, że jest bardzo młoda i niezwykle urocza. Gdy wychodzicie gdzieś w trójkę, ludzie uprzejmie się z tobą witają, ale wychwalają pod niebiosy nowo przybyłą: Czyż nie jest zachwycająca? Witaj, kochanie! Jesteś nadzwyczajna!" Potem zwracają się do ciebie z pytaniem: Jak ci się podoba nowa żona?" Nowa żona musi się w coś ubrać. Mąż szpera w twojej szafie, zabiera twoje swetry i spodnie i daje tamtej. Kiedy się sprzeciwiasz, zauważa, że te rzeczy są już na ciebie za ciasne, ponieważ trochę przytyłaś, a na tamtą będą pasowały jak ulał. Nowa żona szybko nabiera pewności siebie. Z każdym dniem wydaje się bardziej bystra i coraz lepiej się na wszystkim zna. Któregoś popołudnia, kiedy z wysiłkiem zgłębiasz instrukcję obsługi nowego komputera, który kupił ci mąż, tamta wpada do pokoju i mówi ?O, mogę spróbować? Wiem, jak to zrobić". Nie pozwalasz jej, więc biegnie z płaczem do twojego męża. Chwilę później wraca z nim, na policzkach ma ślady łez. Mąż obejmuje ją ramieniem i mówi do ciebie: Dlaczego nie pozwalasz jej spróbować? Co ci to szkodzi? Dlaczego nie potrafisz się dzielić?" Gdy pewnego dnia wchodzisz do pokoju, twój mąż i nowa żona leżą razem w łóżku. On ją łaskocze, ona się śmieje. Nagle dzwoni telefon, mąż go odbiera. Po chwili mówi, że wzywają go pilne sprawy i musi natychmiast wyjść. Prosi, żebyś została w domu z nową żoną i dopilnowała, żeby tamta dobrze się czuła... "

Inną ważna sprawą poruszona w książce jest dzielenie uczuć... Autorki uświadamiają, ze nie da się kochać po równo... kocha się inaczej, tak jak dziecko tego potrzebuje... Inna miłością kocham córkę, inna kocham syna... ale żadne z moich dzieci nie jest faworyzowana i nie czuje się przez to gorsze, dawanie po równo jest pułapką... Autorki uświadamiają nam emocje z perspektywy dziecka i zgubny wpływ naszych często nieświadomych i nieporadnych działań rodzicielskich.

"Możemy albo zaostrzyć, albo zredukować współzawodnictwo. Możemy sprawić, że wrogie uczucia będą ukrywane, albo pozwolić na ich bezpieczne wyładowanie. Możemy zaognić walkę lub umożliwić współpracę. Nasze postępowanie i słowa mają wielką moc. Kiedy zaczyna się bitwa między rodzeństwem, nie musimy już czuć się sfrustrowani, zrozpaczeni lub bezradni. Uzbrojeni w nowe metody i nowe umiejętności, możemy doprowadzić do zawarcia pokoju pomiędzy zwaśnionymi stronami."

Gorąco polecam lekturę.


Gdy mama mówi, że jest gruba...

Słowa potrafią ranić, odciskać piętno na duszy... cios werbalny często boli bardziej niż lewy sierpowy... nie mówiąc o tym jak długo się goi i jaką głęboką bliznę pozostawia... Poniżej list, jeden z wielu wchodzących w skład zbioru listów opublikowanych przez Random House, w których gwiazdy, znane osoby, sportowcy mówią o ważnych rzeczach. Adresatami listów są najbliższe im osoby...

Kochana Mamo,  
Miałam 7 lat, kiedy odkryłam, że jesteś gruba, brzydka i okropna. Do tego momentu uważałam, że jesteś piękna – w każdym znaczeniu tego słowa. Pamiętam, jak przeglądałam stare albumy rodzinne i wpatrywałam się w zdjęcia, na których stałaś na pokładzie łodzi. W swoim białym kostiumie kąpielowym bez ramiączek wyglądałaś olśniewająco, jak gwiazda filmowa. Kiedy tylko miałam okazję, wyciągałam ten wspaniały biały kostium kąpielowy, ukryty w najniższej szufladzie, i wyobrażałam sobie czas, kiedy będę wystarczająco duża, żeby go nosić; kiedy będę taka jak Ty. 

Ale to wszystko zmieniło się pewnego wieczoru, kiedy stroiłyśmy się na przyjęcie i powiedziałaś do mnie: „Jaka ty jesteś szczupła, piękna i śliczna. A ja jestem taka gruba, brzydka i okropna.” 

Na początku nie zrozumiałam, o co Ci chodzi. – Nie jesteś gruba – powiedziałam ze szczerością i niewinnością, a Ty odpowiedziałaś: – Nie, kochanie, jestem. Zawsze byłam gruba, nawet w dzieciństwie. Przez następne dni dokonałam kolejnych bolesnych odkryć, które wpłynęły na całe moje życie. Dowiedziałam się, że: 1. To, że jesteś gruba, musi być prawdą, ponieważ matki nie kłamią. 2. Gruba znaczy brzydka i okropna. 3. Kiedy dorosnę, będę wyglądać tak jak Ty, czyli też będę gruba, brzydka i okropna.