Czego nauczył mnie rozwód
Będzie rok jak na sali sądowej oficjalnie zakończyło się moje małżeństwo. Mijają dwa lata jak samodzielnie wychowuję dzieci. Czeka mnie kolejna batalia w sądzie, ale odnalazłam spokój. Jestem mądrzejsza i silniejsza o bagaż doświadczeń, których nie życzę najgorszemu wrogowi. To czego doświadczamy, co przynosi nam los jest lekcją, której nie można nie odrobić... Zaległości uważnego doświadczania codzienności się piętrzą i naprawdę nie da się w nieskończoność odkładać konfrontacji. Codzienność, z którą się borykamy definiuje nas na nowo.
Czego nauczył mnie rozwód?
Po pierwsze pokory i że moje mama miała rację powtarzając mi: że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Po drugie, że jestem silna, wartościowa i chodź upadam, to powstaję ( zawsze, raz za razem). Po trzecie, że wsparcie bliskich - rodziny i przyjaciół, w ciężkich chwilach jest niezastąpione. Trzy fundamentalne prawdy, który stanowią podwaliny nowej mnie.
Nie snuję rewolucyjnych planów na 2017... doceniam, to co udało mi się osiągnąć w minionych miesiącach. A udało mi się wiele. Zmalałam pracę, którą lubię i w której spełniam się zawodowo. Wypracowałam sobie i dzieciom rytm, który daje nam Wszystkim poczucie bezpieczeństwa i stałości. Z pomocą bliskich osób stanęłam na nogi. Zaczęłam się uśmiechać, bo mimo wszystko jestem najzwyczajniej w świecie szczęśliwa... Są rzeczy na które nie mam wpływu, ale nie pozwalam się im przytłoczyć. Nie skupiam się na tym czego mi brak, tylko na tym, co mam... a mam wiele...
"Przeżyła to Pani i koniec. Żyje Pani, jest młoda i, sądząc z listu, mimo żalu, rozpaczy, upokorzenia – silna. Los i ludzie wyrządzili Pani krzywdę, jednak czas wszystko złagodzi, to jedno jest pewne, mimo że to banał: czas leczy wszystko. Ale pod jednym warunkiem – nie może Pani dopuścić teraz do coraz większej degradacji i uczuć, i sytuacji, i życia. Musi Pani wytrzymać, za wszelką cenę iść dalej, kochać siebie i przetrwać. I nie pozwolić sobie na rozpamiętywanie i rozpacz. Niech Pani dba o siebie! Nie pogrąża się w myślach, nie lituje nad sobą i dzieckiem, tylko wstaje co rano, myje zęby, robi śniadanie, pracuje, robi zakupy, patrzy ludziom w oczy spokojnie, uśmiecha się i zabiera do „prania”. A noce musi Pani jakoś przetrwać, mnie pomaga czytanie, zagłębianie się w historie innych. Niech Pani sobie nie pozwala na ani chwilę odpoczynku i myślenia. Wszystko minie. Przysięgam. Wysyłam Pani całą siłę i nadzieję, jaką można sobie wyobrazić, ale też pragmatyzm, rozsądek i spokój. Pewnego dnia życie znów będzie łatwe."
"Przeżyła to Pani i koniec. Żyje Pani, jest młoda i, sądząc z listu, mimo żalu, rozpaczy, upokorzenia – silna. Los i ludzie wyrządzili Pani krzywdę, jednak czas wszystko złagodzi, to jedno jest pewne, mimo że to banał: czas leczy wszystko. Ale pod jednym warunkiem – nie może Pani dopuścić teraz do coraz większej degradacji i uczuć, i sytuacji, i życia. Musi Pani wytrzymać, za wszelką cenę iść dalej, kochać siebie i przetrwać. I nie pozwolić sobie na rozpamiętywanie i rozpacz. Niech Pani dba o siebie! Nie pogrąża się w myślach, nie lituje nad sobą i dzieckiem, tylko wstaje co rano, myje zęby, robi śniadanie, pracuje, robi zakupy, patrzy ludziom w oczy spokojnie, uśmiecha się i zabiera do „prania”. A noce musi Pani jakoś przetrwać, mnie pomaga czytanie, zagłębianie się w historie innych. Niech Pani sobie nie pozwala na ani chwilę odpoczynku i myślenia. Wszystko minie. Przysięgam. Wysyłam Pani całą siłę i nadzieję, jaką można sobie wyobrazić, ale też pragmatyzm, rozsądek i spokój. Pewnego dnia życie znów będzie łatwe."
Krystyna Janda, Listy polecone, PANI
0 komentarze :