2332800 sekund
Średnio 27 dni, 648 godzin, 38880 minut, 2332800 sekund w miesiącu... jestem dla nich... Każdego dnia, każdej nocy, na wyciągnięcie ręki na zawołanie... Ja matka... Rytm dnia odmierzany ich potrzebami zamknięty w ramach: Dzień dobry Mamo!- Dobranoc Mamo, kocham Cię!
Jestem ich opoką, azylem... czuję się ważna, potrzebna... ale ostatnio coraz częściej doskwiera mi głos w głowie, że choć tak bardzo dla nich jestem... to tak bardzo mnie nie ma... bo nie ma mnie poza nimi... bo życia poza dziećmi nie doświadczam...
Mam za sobą dwa wolne weekendy... sobota 9.00 do niedziela 18.00... i po każdym jestem umordowana, zmęczona... i zła na siebie... Igor zawsze mówi: Mama czeka, kocham Cię... I czekam... Zamykam za nimi drzwi i zaczynam sprzątać... sobota zaplanowana, co do minuty. Mop i ściera moim orężem nimi samotność przezwyciężę. Czasem wyjdę... nerwowo spoglądam na telefon, często dzwonię sprawdzić, czy wszystko w porządku. Delektuję się łóżkiem dla siebie. Scenariusz ten sam... budzę się w niedzielę nad ranem z uczuciem pustki... braku... i szczelnie się kołdrą otulam, coby broniła mnie przed złem tego świata.
Nie umiem... zapomniałam jak to jest być sama dla siebie... Są moim całym światem... zbyt dosłownie wzięłam...
Nie pozwalam sobie na spontaniczność, radość samą z siebie... muszę mieć plan przetrwania... bo autonomia mnie przerasta. Okazuje się, że radzę sobie świetnie sama, gdy mam dla kogo... ale gdy na placu boju zostaję solo... w tedy delikatny podmuch wiatru mnie powala...
0 komentarze :