Koligacje
Podobno żona, to nie rodzina... dzieciom nie wolno rozmawiać z obcymi, ani zwracać się do dorosłych po imieniu... nie wypada... Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy kilkulatkom rodzinne koligacje... Ja sam gubię się w tych stryjenkach, siostrzenicach, bratankach, kuzynostwie... Nie jestem zwolenniczką mówienia ciociu i wujku, do każdego spokrewnionego lub nie dorosłego w życiu dziecka... Ale ostatnio zburzono mojej córce ( bez konsultacji ze mną) jej poczucie bezpieczeństwa... bo jej ulubiony wujek wcale nie jest jej wujkiem, a ciocia jest tylko przyszywana... liczy się rodzina... Czyżby?
Moje dzieci nie mówią do każdego per ciociu i wujku, wychodzę z założenia, że w ich życiu są znaczące osoby dorosłe, które na takie miano zasłużyły mimo braku pokrewieństwa. Viki i Igor już podświadomie wiedzą, kto jest ważny w ich życiu... rozróżniają nieznajomych panów i panie, mamy koleżanek i kolegów, moich znajomych... a ci którzy są im bliscy, z którymi mają więź awansowali za obopólną zgodą do miana wujków i cioć.
Więzy krwi, rodzina... tak są ważne, ale nie najważniejsze. Można być obecnym w życiu dziecka, mieć z nim wartościową relację, być dziecku bliskim... i nie ma znaczenia, którą woda po kisielu się jest... po mieczu czy po kądzieli...
0 komentarze :