• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

W głowie się nie mieści


Najnowszy film Pete'a Doctera „W głowie się nie mieści” opowiada o wyprawie do najbardziej niezwykłego miejsca na świecie – wnętrza ludzkiego umysłu… Dorastanie bywa trudne, także dla Riley. Jak każdym z nas, bohaterką kierują uczucia: Radość, strach, złość, obrzydzenie i smutek. Kiedy dziewczyna jest zmuszona porzucić swoje dotychczasowe życie na środkowym zachodzie USA, ponieważ jej ojciec dostał pracę w San Francisco, usiłuje dostosować się do nowej sytuacji. Chociaż Radość, najważniejsze uczucie, robi wszystko, by utrzymać pozytywną atmosferę, Riley nie jest łatwo odnaleźć się w nowym mieście, domu i szkole… Film animowany doskonale łączy inteligentny humor, dynamiczną akcję i szaloną wyobraźnię. Spece od animacji zafundowali nam podróż do wnętrza umysłu 11–latki, czyli tam, gdzie gnieżdżą się niestabilne emocje, kształtują zręby osobowości, a świeże wspomnienia i stare ślady pamięciowe komponują się w barwną mozaikę. "W głowie się nie mieści" to inteligentne kino familijne, spędziłam dziś z dziećmi w kinie. Śmiejąc sie płacząc, tłumacząc... Gorąco polecam








POLSKIE GÓWNO


Komedia muzyczna według scenariusza Tymona Tymańskiego. Zespół Tranzystory z Pruszcza Gdańskiego jedzie w trasę koncertową, zorganizowaną przez komornika Czesława Skandala. Towarzyszy im kierowca Stan Gudeyko, niegdyś lider legendarnej grupy punkowej Iperyt. W trasie czeka muzyków szereg rozczarowań, które przestestują ich przyjaźń i cierpliwość. Skandal to człowiek ulepiony z innej gliny - zespół przyjaciół szybko odkryje, że ich menadżer nie zna się na muzyce, a jego hobby jest zgoła inne. Mimo, że perkusista rzadko bywa przytomny, bus zespołu powinien dawno wylądować na szrocie, a fanclub grupy liczy jednego słuchacza, Tranzystory dają radę. Zjeżdżają cały kraj, grając koncerty w dziwnych miejscach i coraz dalej przesuwając granicę ostrej imprezy. Na dodatek światek podupadającego przemysłu muzycznego nie jest miejscem usłanym różami - karty rozdaje w nim tajemnicza sekta "Szołbizjan"…





"Polskie gówno" momentami robi wrażenie improwizacji. Częścią jego przekazu jest to, że offowy film rządzi się własnymi prawami. Inne aktorstwo, nietypowa konwencja musicalu, masa przekleństw, żartów, seksu... To pierwsza komedia w tak bezkompromisowy sposób obnażająca kulisy polskiego przemysłu muzycznego. Smutny obraz show-biznesu wymieszany jest z absurdalną momentami konwencją wyśmiewania współczesnych mediów. Film wyreżyserowany przez Grzegorza Jankowskiego budzi skrajne emocje. Realizacja projektu trwała 7 lat. Efekty wieloletniej pracy została nagrodzone podczas ostatniego, 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni.

summer must have

Kto biednemu zabroni marzyć? A kobiecie? To nawet nie próbujmy... Staram się zaciskać pasa, inwestować tylko w dzieci... ale marzy mi się kilka pięknych rzeczy na lato... Niby nic takiego, ale mój budżet ich nie uwzględnia... W nosie mam trendy na lato 2015... ja po prostu mam małe marzenia... Tak przyziemne i materialne...

/1/2/3/4/5/6/7/8/9/

Nie oddam dzieci

Michał Sokołowski, młody i utalentowany chirurg oddany swojej pracy, nie zauważa momentu, w którym staje się ona ważniejsza niż rodzina. Dopiero gdy jego ukochana żona i najmłodszy synek giną pod kołami rozpędzonego samochodu, Michał zrozumie, co tak naprawdę jest ważne. Za późno… Ale to nie koniec jego tragedii. Los bywa okrutny, a ludzie jeszcze bardziej. Pogrążonego w rozpaczy mężczyznę czeka jeszcze jeden cios, który spadnie z najmniej spodziewanej strony.Zrozpaczony ojciec musi podjąć o desperacką walkę o prawa do opieki nad pozostałymi dziećmi i stawić czoła nie tylko wymiarowi sprawiedliwości, ale i tym, którzy powinni stać po jego stronie. Michał musi znaleźć w sobie siłę, by wykrzyczeć: Nie oddam dzieci! Albo… utraci je również.


Piękna powieść. Roztrzaskuje serce na kawałki, wzbudza skrajne emocje, wzrusza do łez... A przecież ta historia może się przydarzyć każdemu… Pochłonęłam ją w autobusie relacji Olsztyn- Warszawa... z dwóją dzieci u boku. Dramatyczna i prawdopodobna... może momentami przerysowana...  ale jednak czyta się ją jednym tchem, bardziej lub mniej czując tragedię rodziny. Nie ukrywam... temat chwytający za serce... autorka sugestywnie opisuje skutki tragedii, spowodowanej przez pijanego kierowcę...  może trochę powierzchownie, kiczowato, nader tkliwie... fabuła trochę przypomina historię jak z realityshow typu Uwaga i Wybacz mi... a jednak warto przeczytać... Ja takiej książki potrzebowałam...


"Michał Sokołowski jest utalentowanym chirurgiem, bezgranicznie oddanym pracy, która stała się jego powołaniem i obsesją. Uwielbiają go pacjenci i personel szpitala, w którym pracuje, szanują koledzy, ceni dyrekcja. Ma piękną i mądrą żonę, którą kocha z wzajemnością i troje dzieciaków, za które skoczyłby w ogień. Niewielki domek na przedmieściach, wesoły psiak, ganiający po podwórzu i kot wygrzewający się przy kominku – oto idealne życie, które Michał wymarzył sobie jeszcze na studiach i które dzień po dniu, cegiełka po cegiełce budował. 

W Marcie, drobnej, ślicznej blondyneczce, studentce dziennikarstwa, zakochał się z wzajemnością na pierwszym roku studiów. Pobrali się gdy tylko ona zarobiła na ślubną suknię, a on na pierwsze wynajęte mieszkanko. To zakochanie zostało im do dziś, ale Michał w ostatnich latach zaczął zatracać się w pracy tak bardzo, że zagubił gdzieś między niekończącymi się dyżurami to, co najważniejsze. 
Nie widział, bo nie chciał widzieć, że dzieci zaczynają go traktować jak gościa, który wpada w odwiedziny i znika, nim zdążą się nim nacieszyć. Nie widział, że Marta, która poświęciła własną karierę dobrze zapowiadającej się dziennikarki na rzecz domu i szczęśliwej rodziny, jest coraz bardziej zmęczona, sfrustrowana i rozżalona. Gdy wyrzucała mu to podczas coraz częstszych kłótni, kajał się i przepraszał. Rozumiał ją, naprawdę!, i wspierał. Duchowo. Na nic więcej - pędząc od pacjenta do pacjenta i od operacji do operacji – nie miał czasu. I podczas tej gonitwy szybko zapominał o obietnicach dawanych dzieciom i żonie. 
Gdy skonany wracał do domu, Marta… nie mówiła nic. Zaciskała usta w wąską kreskę, nastawia policzek do zdawkowego buziaka, a potem patrzyła jak mąż, którego nadal starała się kochać całym sercem, zasypia nad talerzem z zupą. Dzisiaj Michał wstaje przed świtem, gdy dzieci jeszcze śpią, całuje delikatnie, tak żeby nie obudzić, trzynastoletnią Maję, sześcioletniego Zbynia i najmłodszego, najukochańszego Antosia, i już jest gotów wracać do szpitala, ruszać w bój ze śmiercią, ratować życie następnego pacjenta. 
W progu zatrzymuje się, na palcach wraca do sypialni, by jeszcze chwilę popatrzeć na swoją ukochaną żonę, śpiącą na boku z długimi włosami rozsypanymi na poduszce. Jest piękna, teraz, w ostatnim miesiącu ciąży z ich czwartym dzieckiem, wydaje się Michałowi najcudowniejszą istotą pod słońcem. A jednak opuszcza ją. Praca wzywa… 

Tadek Marszak jest kierowcą tira, kursującym na trasie Polska – Włochy z dość niewdzięcznym towarem, jakim są konie na rzeź. Nie to, żeby żal mu było tych głupich chabet, ale kłopotu z nimi po drodze, i nie tylko z nimi, do porzygania. Tadek ma wyższe aspiracje, niż wożenie o aspiracjach właściciela korporacji przewozowej, które z powodu lenistwa Tadka nie mają szans się spełnić. Bardzo go to frustruje, a że po powrocie z trasy nie ma żony, na której mógłby frustracje odreagować, tłucze starą, schorowaną matkę. Na określenie „tłucze” obruszyłby się zapewne, bo przecież nie bije jej do nieprzytomności, ot „szturchnie”, by stara ruszyła się z wyra i obiad ugotowała, dom ogarnęła, a nie wyleguje się całymi dniami i spracowany syn sam musi sobie jajecznicę zrobić. 
Tadek ma jeszcze jedno hobby, które jeszcze lepiej robi na jego skołatane nerwy: zagania konie na pakę, dźgając je metalowym prętem pod napięciem 6 000 woltów. Robi to z tak dużym entuzjazmem, że nawet jego bezduszny szef musi nadgorliwca czasem studzić. Za to w drodze do Włoch Tadek używa sobie do woli, nie tylko na nieszczęsnych zwierzętach. Otóż przed „akcją” lubi sobie popić. Niedużo. Tak dla animuszu. I już czuje się nie jak wyrobnik, a jak pan świata. Panisko raczej. Widzicie podpitego kierowcę tira, gnającego ile mocy w silniku po polskich drogach? Właśnie… 
Dzisiaj Tadek ma wolne i może zabalować. Matce zwinął skromną rentę, zupełnie nie martwiąc się, czy będzie miała co do garnka włożyć. Skoro jest taka głupia i trzyma pieniądze w puszce na herbatę, to niech żre trociny. Do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, Tadek staje przed lustrem, pręży muskuły, których nie ma, zaczesuje przerzedzające się włosy, narzuca na ramiona białą koszulę, sweter w serek i skórzaną kurtkę. Może ruszać w miasto, chociaż tę pipidówę trudno nazwać miastem. Jednak i tu zdarza się Tadkowi wyrwać łatwą lalę, która da się obmacać na tylnym siedzeniu starej beemwicy. Grunt to dobry bajer, a on umie bajerować. Dzisiaj się więc zabawi. Ma to jak w banku. 

Albert Niro-Kołek, używający rzecz jasna lepiej brzmiącego Niro, jest synem polityka, znanego z tego, że jest politykiem, i celebrytki, znanej z tego, że jest znana. Ich małżeństwo trwało krótko. Po trzech latach kłótni i bijatyk – a to wszystko na oczach dziecka – rozstali się w końcu cicho i bez fanfar, z jakimi odbył się ich ślub. Tym razem nie zależało im na medialnym szumie. Rozwód nie jest dobrą reklamą. 
Ojciec z ulgą opuścił dom, byłą żonę i dziecko, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość: na ich utrzymanie łożył. Sprawa o alimenty też nie jest dobrą reklamą. Albert nienawidzi swojej matki, która może kiedyś i była piękna i podziwiana, teraz zaś, po latach balang, hektolitrach alkoholu i metrach kokainowych ścieżek, wygląda na podstarzałą kurwę – to ostatnio jedyny syn rzucił jej w twarz. Popłakała się i poszła do swojej sypialni zapić smutek. Jutro obudzi się na kacu i nie będzie pamiętała nic. O synu też zapomni, aż do następnego spotkania, kiedy ten przyjdzie po forsę, i następnej kłótni. 
Albert nienawidzi swojego ojca, bo po pierwsze gardzi polityką, po drugie gardzi ludźmi, którzy zmieniają poglądy jak chorągiewka. Ojciec Alberta zaliczył już chyba wszystkie ugrupowania polityczne, zawsze jednak będąc blisko ręki, która aktualnie karmi. Należy do szarej eminencji, nie pcha się na świecznik, ale swoje robi i może dużo. Tak dużo, że wyciągnął syna z aresztu następnego dnia po tym, jak ten „dla jaj” podpalił człowieka. Nie człowieka. Bezdomnego. Stary lump konał w mękach przez trzy dni. Albertowi się upiekło. Ojciec mu tylko twarz obił – nie za to, że podpalił tego kundla, a za to, że naraził karierę polityczną Romana Kołka. Albert obiecał sobie, że nigdy więcej nie da się złapać, a ojcu, że nie zszarga jego nazwiska. Pod warunkiem jednak, że ten nadal będzie łożył na utrzymanie pierworodnego. Albert szczyci się bowiem tym, że nie przepracował w swoim trzydziestoletnim życiu ani jednego dnia. I matka, i ojciec od dziecka zamykali mu usta pieniędzmi, bo bękart sporo pikantnych plotek o ich pożyciu mógłby sprzedać tabloidom. Układ więc jest jasny: oni dają forsę, on milczy i nie rzuca się mediom w oczy. A jeżeli już to pod fałszywym nazwiskiem. 
Dzisiaj Albert, wciskając do portfela kupiony za ciężkie pieniądze „alternatywny” dowód osobisty, rusza na łów. Jeszcze nie wie, co padnie jego łupem – raczej kto, nie co, bo Albert poluje na ludzi - ale ma zamiar ten dzień uczynić pamiętnym dla siebie i dla świata. I uczyni. 

Michał, Tadek i Albert… 
Losy tych trzech tak różnych mężczyzn już niedługo splotą się nieodwracalnie. 
Jeden ocali ludzkie życie. 
Drugi zabije dwie niewinne istoty. 
Trzeci zawiśnie w więziennej celi. 
Zaś bezprawiu i niesprawiedliwości jak zwykle stanie się zadość."


Być ojcem


Dzieci nieobecnych ojców w dorosłym życiu czują się niepełne... Tęsknota za ojcem i potrzeba akceptacji z jego strony przesłania wszelkie relacje... Mama i tata są niezbędni do prawidłowego rozwoju każdego dziecka... i co ma począć samotna matka? Choćbym stanęła na rzęsach ojca dzieciom nie zastąpię... Nie ma takiej opcji... Miłość matki jest bezwarunkowa, natomiast miłość ojca bardziej wymagająca jest... Podobno ojciec jako bardziej wymagający wobec dzieci, uczy je lepszego radzenia sobie w życiu... Choćbym wypierała ten fakt, to ojciec wpływa na sposób postrzegania świata przez dzieci. Chłopcy obserwując ojca, uczą się co to oznacza być mężczyzną. Dziewczynki poprzez relacje z ojcem, wykształcają w sobie obraz przyszłego partnera i cechy jakie powinien posiadać... Wiecie jakie, to dla mnie przytłaczające i trudne? Kochać, wymagać... rekompensować brak... Ogromna jest odpowiedzialność matki za jakość jej macierzyństwa i ojca za jakość jego ojcostwa...

"wszyscy rodzimy się z pustką w piersiach wielkości taty. Nasi ojcowie albo ją wypełniają, albo w miarę dorastania czujemy tę pustkę coraz bardziej..." Dzieci zasługują na pełną rodzinę, oboje rodziców, bo role matki i ojca są komplementarne... Ojciec powinien wspierać i uzupełniać emocjonalnie matkę. On kocha dziecko za to, kim jest, a ona za to, że jest... "dzieci, których ojcowie uczestniczą w ich rozwoju są bardziej pewne siebie, aktywne, cechuje je wyższa samoocena. Dzieci te zazwyczaj mają niższy poziom lęku niż te, których ojcowie nie wspierają i nie stymulują do rozwoju". Dzieci potrzebują i oczekują kontaktu z ojcem. Igor lada dzień kończy trzy lata... ostatnio pierwszy raz trzymał tatę za nogę i nie chciał żeby wyszedł... autorytet ojca wzrasta własnie, gdy dziecko ma około 3 lata... nastał ten czas... Viki jest starsza potrzebuje uwagi... stęskniona oczekuje, że tata skupi się na niej... nie na telefonach, pracy i wszystkich rzeczach, których nie musi załatwiać podczas spotkania z dziećmi... nie chce oglądać bajek... chce go czuć i chłonąć na zapas...

Mój tata, to wspaniały człowiek... zawsze mogę na niego liczyć... taki obraz ojca wyniosłam z domu... obecny, kochający, wspierający... cierpliwy do granic możliwości tłumacząc równania matematyczne z wieloma niewiadomymi... pozwalający obejrzeć przygody Bonda pod nieobecność mamy... Nauczył mnie pływać, jeździć na rowerze i że jak ktoś mdleje, to nie pionizujemy go na siłę, tylko unosimy nogi... Czytał mi baśnie braci Grimm do snu... i jak raz upiekł ciasto dla mojej mamy, to karmiliśmy nim razem gołębie.


Dzieci potrzebują dzielić z ojcem swoją codzienność... potrzebuję jego obecności... ojciec przede wszystkim musi być obecny i dostępny w życiu swoich dzieci. Odpowiedzialne ojcostwo wymaga dojrzałości mężczyzny... Niestety ojciec moich dzieci nie dorósł... "Być ojcem" to bardzo odpowiedzialne zadanie a jednocześnie rola, której nikt tak nie wypełni jak ojciec... Relację małżeńską można przerwać albo unieważnić... Natomiast relacja ojcowska z dziećmi wiąże do końca życia... Dziecko potrzebuje ojca, nie jego namiastki... nie weekendowego opiekuna, taty na godziny... chce z tatą po prostu pobyć...

Taka matka... Gilmore Girls


Kochane kłopoty to jeden z tych seriali, które zostają z nami na długo i otwierają nam oczy na mnóstwo ważkich spraw, które wcześniej nam umykały... to serial o przyjacielskich relacjach matki z córką. To serialowa opowieść o losach matki i córki – wzajemnym zrozumieniu, szacunku... relacji, o której się marzy i której się zazdrości.


Atrakcyjna, samotna matka Lorelai Gilmore i jest nastoletnia córka Rory często brane są za siostry... mieszkają w małym, uroczym miasteczku Stars Hollow. Obie są uzależnione od kawy i obie mają tendencje do angażowania się w nieodpowiednie związki. Nie mają przed sobą tajemnic, łączy ich szczególna więź, o której większość ludzi może tylko pomarzyć. Dzielą się swoimi doświadczeniami, razem się bawią, śmieją i płaczą... Lorelai jest powierniczką wszelkich zmartwień córki i za wszelką cenę chce uchronić ją od popełniania błędów, jakie sama zrobiła w młodości... Samotna matka, dorastająca córa... równa się mieszanka wybuchowa. A jednak Kochane kłopoty, to opowieść dowcipna, pełna ciepła i rytuałów... opowieść, która przetrwała siedem sezonów.

Lorelai popełnia błędy... ma słabość do niezdrowej żywności... kawy... trudną relację z rodzicami i pecha do lokowania uczuć... ale jest dobrą matką... Jest taką matką jaką chciałabym być dla mojej córki...