• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Cała prawda o plażowaniu

Byłam ostatnio nad jeziorem, cały dzień "plażowania" i trudna prawda do przełknięcia... Taka przykrość i rozgoryczenie, nic tylko kląć w żywe kamienie. Golasów nie widziałam, o gołej pupie na plaży nie będzie... Będzie o tym jak to utraciłam radość leżenia plackiem i delektowania się odpoczynkiem w okolicznościach wodnego akwenu. Nie wiem czy tak macie, czy moją sytuację, jakże ciężką, współodczuwacie...?


Nie dla psa kiełbasa, nie dla matki plażing... A przynajmniej dopóki dzieci nie odchowa... Jak wygląda klasyczna plażowiczka? Cóż kocyk, olejek, książka, muzyczka w słuchawkach, fb na telefonie... wielkie okulary na nosie by dyskretnie obserwować ratownika... Na pewno nie ma w ekwipunku dzieci... Plażowiczka delektuje się chwilą, odpoczywa, pracując nad opalenizną... 

Matka nie odpoczywa, matka ma oczy dookoła głowy i uskutecznia chodziarstwo za pełnym energii dzieckiem... tęsknie patrząc na książkę, którą naiwnie zabrała i przez kilka godzin nad wodą, to w sumie okładkę przeczytała... Niestety... próbowałam, starałam się zdystansować, wyluzować, leżeć plackiem i udawać, że te dzieci to nie moje, że nie znam... nawet jedną panią podpatrywałam ( taką, co piwko za piwkiem oparta o drzewko, a dzieci hulaj dusza idźcie tam dalej, żebym Was nie widziała, nie słyszała, jestem na urlopie) i chciałam się nauczyć, ale nie podołałam... Mój instynkt macierzyński jest pracoholikiem i nie bierze urlopu, lipiec, sierpień bez znaczenia... Nie ma, że boli, że mama ma lenia...


Igor ma dwa lata i odbiera mi cała radość plażowania... Diabeł mój wcielony z motorkiem w pupie i rozbrajającym uśmiechem, gdy coś nabroi... W miejscu nie usiedzi, biega miedzy kocami, zabawki wszystkie wypróbuje, jakie wypatrzy na plaży, wszystkie tylko nie te, co mu mama zabrała... Więc muszę być w pogotowiu, coby nie doszło do rękoczynów, dziecięcej przepychanki, bo generalnie dzieci nie lubią się dzielić... I zawsze zabawka, która leżała zapomniana w momencie staje się ukochana... Pstryk ktoś otwiera colę, szeleści paczka z czipsami i już mój syn zalotnie spogląda i biegnie się poczęstować... Co tam owoce, zdrowe przekąski, jak plaża kusi takimi smakołykami... Po molo przebieżka, bo wie, że mu niewolno... Czapki z głów i nie rozsmarowany krem z filtrem na plecach, ahoj przygodo szkoda czasu na spoczynek... I tak w kółko Macieju... 

Nogi ogoliłam, w bikini się wbiłam i co? I nic! Nie poplażowałam sobie... Na kocu nie poleżałam, książki nie przeczytałam, olejku przyspieszającego opalanie nie wklepałam... Raczej aktywnie czas nad woda spędziłam i uśmiech nr 57 "przepraszam, za wybryki mojego syna" do perfekcji wyrobiłam.

Męża, matka nie zagoni do pomocy, bo mój syn gust ma dobry i najczęściej do seksownych, pięknych pań się dosiada, coś im w swoim języku tłumaczy, nosi piasek na kocyk i wysmarowane olejkiem jędrne, opalone ciała... Panie zachwycone, uroczy chłopiec, nie ich (!)... i jeszcze nie chce odejść, nie słucha mamy, wybrał je... #takasytuacja . Dziewczyny lubią brąz, mój syn lubi ładne dziewczyny.

Co robi w tym czasie moje drugie dziecko? Siedzi w wodzie i nie wychodzi, żeby nie poczuć jak jej zimno i że już sina jest i błony jej wyrastają między palcami...

Cóż nie dla mnie plażing, smażing podanie o urlop od wychowania dzieci zostało odrzucone... Marzą mi się wakacje bez dzieci, leniuchowanie na leżaku, dobra książka, drink z palemką... Modna, plażowa torebka nie wyładowana dziecięcymi klamotami. I pewnie usychałabym z tęsknoty, ale jak kocham moje dzieci, to Igor musi trochę podrosnąć i plażować mniej aktywnie, żebym ja mogła nad opalenizną popracować... i najzwyczajniej w świecie się wyluzować.



Lawendowe Pole

Kocham podróże, te małe i te duże, i te malutkie , co bliskie sercu bardzo... Na pożegnanie wakacji, żegnając miłych gości sprawiliśmy sobie lawendową, fioletową... aromaterapię... Lawendowe Pole to ekologiczne gospodarstwo założone przez Joannę Posoch, którą dzieci me nazywają ciocią Asią, tudzież Asią Lawendową, która to  porzuciła wygodne, ale pełne chaosu miejskie życie, a w zamian zyskała spokój i możliwość obcowania z naturą... Warmińska Prowansja... tam wszędzie unosi się piękny, odurzający zapach lawendy... Żałuję, że nie wybrałam się w lipcu na zbiory lawendy, bo wtedy kojący zapach jest najintensywniejszy... Celem aromaterapii jest poprawa stanu zdrowia, samopoczucia emocjonalnego i przywrócenie równowagi energetycznej ciała... czyli jak najbardziej na czasie... jesienna depresja, nagły koniec lata... i mama "wytrącona z równowagi". Za oknem szaro, buro, a terapia zapachem coraz częściej jest zaliczana do alternatywnych metod leczenia... Olejek lawendowy ma właściwości uspokajające, przeciwbólowe i przeciwzapalne. Ostatnio maść lawendowa od cioci Asi, okazała się jedynym lekarstwem na nieznanego pochodzenia, rozprzestrzeniające się uczulenie na skórze mego karku. Lawenda łagodzi: depresje, lęki, zmęczenie, ociężałość umysłową, irytację, histerię, napięcia nerwowe...  A sama warmińska plantacja lawendy, to miejsce niezwykłe, urokliwe... Można przysiąść na ławce, głęboko odetchnąć wśród lawendowych krzaczków, zatrzymać się, pomyśleć, chłonąc błogą ciszę, delektować się zapachem... kiedyś opowiem Vi jak to 7 lat temu me serce zabiło mocniej do jej taty w tej bajecznej scenerii...

M jak MORZE i MIŁOŚĆ do podróży


Spontaniczne wakacje, dopieściły nasze zmysły, wygrzały nasze ciała... pozwoliły odetchnąć, błogo się zmęczyć... Dzieci kochają plażę... choć mi się to nie mieści w głowie... ludzie w naszym lodowatym Bałtyku się kąpią... i w 90 % są to sine z zimna, uśmiechnięte od ucha do ucha dzieci... Vi miała  kilkudniową intensywną krioterapię, Igor przeżuł tonę piasku... i choć wakacje trwały tylko 4 dni trudno wrócić do codzienności... Tryb wakacyjny włącza się u nasz bardzo łatwo... to chyba rodzinne:) Były to pierwsze wakacje od bardzo... bardzo dawna... i pierwsze w tak zacnym składzie... to były nasze pierwsze rodzinne wakacje.. pierwsze wakacje nas jako rodziców z dziećmi... nowa...inna jakość...


















Było miło... za szybko się skończyło... Do polskiego morza mam sentyment... to właśnie nad polskim morzem przeżyłam pierwsze imprezy z moimi doborowymi koleżankami w czasach licealnych... to właśnie nad polskim morzem 7lat temu zaczynaliśmy naszą podróż z moim obecnym mężem... i przyznam się, że odkąd skończył się urlop moje myśli krążą wokół pytania skąd wziąć pieniądze na kolejne podróże? Bo  kiedyś podróżowałam za jeden uśmiech, z plecakiem na plecach, autostopem... a teraz... inna inszość... Ale dzieciaki miłość do podroży mają we krwi... a ja kocham mieć wakacje... a z dziećmi chyba nawet jeszcze bardziej...