• Koniec niewinności

    Muszę ją uczulić na zagrożenia i dla jej dobra zburzyć bajkowy mit beztroski i bezgranicznej względem dorosłych ufności. Subtelnie wskazać nieakceptowalne zachowania, bestialskie gwałty dorosłych na dziecięcej niewinności. Nigdy nie skąpiąc córce czułości powiedzieć, że dotyk bywa zły, krzywdzący... że nikt nie ma prawa dotykać jej intymnych części ciała...

  • Prawa Murphy'ego dla rodziców

    Dopóki nie zostałam mamą, nie rozumiałam ich potęgi :) Dziś Prawa Murphy'ego pozwalają mi do macierzyństwa podejść z dystansem i uśmiechnąć się w najbardziej absurdalnej sytuacji... Bo przecież prawdopodobieństwo zdarzenia się czegoś jest odwrotnie proporcjonalne do pożądania tego zdarzenia... i rodzice, to wiedza najlepiej...

  • Wychować Chłopca

    Podobno aby "dobrze" wychować chłopca matka musi być szczęśliwa, silna, pewna siebie...

  • Cyberpacjenci Dr Google

    Już 8 mln polskich internautów poszukuje w sieci informacji na temat zdrowia, chorób i ich leczenia. Zanim odwiedzą lekarza najpierw szukają w internecie informacji o objawach, z którymi mają do czynienia

Mundra rodzić po polsku

„Położna to pierwszy zawód kobiecy. Różnie nazywano kobiety go wykonujące: babki, akuszerki, mądre. Myślę, że to zawsze były bardzo silne osoby. Cieszyły się szacunkiem środowiska, bo przychodziły nie tylko do porodów, ale były tez doradczyniami kobiet. Takim źródłem informacji o kobiecości, niezależnie od swojego wykształcenia czy przygotowania. To były tak zwane „mądre kobiety”. Zresztą tak kiedyś się mówiło na położną: mundra czyli mądra. W języku francuskim wciąż położną nazywa się sage-femme, czyli mądra kobietą.”



Mundra, czyli mądra... babka, znachorka, akuszerka, dziś położna. W Polsce zawód położnej nie jest wysoko ceniony, mylony z pielęgniarką, czasem salową... Żaden prestiż, psie pieniądze... Szczerze po lekturze Mundrej poczułam do pracy położnej jeszcze większy szacunek. Doceniłam ich rolę... Książka Sylwii Szwed jest głosem w dyskusji na temat położnictwa i zawiera zapis rozmów z dziesięcioma położnymi. Wielkim atutem zamieszczonego w książce wielogłosu jest to, że Szwed rozmawia z przedstawicielkami różnych pokoleń kobiet uprawiających ten sam zawód... mamy wielopłaszczyznowe spojrzenie na temat i wyraźniej widzimy szereg zmian, które nastąpiły na przestrzeni lat.

Należą do różnych środowisk, mają odmienne doświadczenia i światopogląd. Opowiadają o cudzie narodzin, o ogromnej sile, którą natura obdarzyła każdą matkę, ale także o ciemnej stronie swojego zawodu – poronieniach, aborcjach, powikłaniach okołoporodowych, przemocy wobec rodzących. Poruszają wiele aktualnych i kontrowersyjnych tematów – problem medykalizacji porodu, odejścia od natury, cesarskiego cięcia na życzenie czy zapłodnienia in vitro.

Położne opowiadają autorce ksiązki osiemdziesiąt lat historii rodzenia po polsku. Na kolejnych kartach historia, za historią poznajemy opowieść o stopniowym upodmiotowianiu rodzących i walce o choć częściową demedykalizację porodu. Położne opowiadają o fizjologii i seksulaności porodu, o lękach i bólu towarzyszących kobiecie rodzącej, o swojej pracy i jej wpływie na życie prywatne, o poświęceniu i zaangażowaniu. Nastawienie do położnych odzwierciedla stosunek społeczeństwa do kobiet... są niedoceniane... autorytetem w sprawie porodu stał się mężczyzna lekarz...

To książka o mundrości natury i kulturowej sile kobiety. Książkę powinna przeczytać każda kobieta... Bez względu na wiek, status społeczny... Poznałam realia, w których rodziły moja babcia i mama... Nasuwa się wiele refleksji... między innymi jak bardzo nasze przyjście na świat determinuje panujący ustrój polityczny... Doceniłam zawód położnej... Inaczej spojrzałam na pewne kwestie...


„We wszystkich społeczeństwach, nie tylko w naszych wysoko rozwiniętych, jest coś takiego jak lęk przed porodem. W każdej kulturze ma inne przyczyny. Lek przed porodem może wynikać ze strachu przed bólem, ale też z prawdziwych lub nieprawdziwych relacji porodowych, czyli z tego, co nam naopowiadały inne kobiety. Może też brać się z uwarunkowań społecznych. Odeszliśmy od rodzin wielopokoleniowych, w których matki i babki rodziły razem w czerwonym namiocie. Nie wiemy, jak się rodzi. Możemy też bać się z najbardziej podstawowego i odwiecznego powodu: narodziny to wydarzenie ślizgające się na granicy życia i śmierci. Można użyć różnych słów, że to jest mistyczne, że to jest duchowe, że to jest niebezpieczne, ale na granicy pierwszego i drugiego okresu porodu, w tym słynnym kryzysie siódmego centymetra rozwarcia, wyrzut adrenaliny jest tak duży jak w sytuacji zagrożenia życia.”

PORODOWY BIZNES


Mój tato zawsze powtarza, że ciąża, to nie choroba... oczywiście stan odmienny tudzież błogosławiony trzeba monitorować, bo współczesna medycyna pozwala nam wcześnie wykryć wszelkie nieprawidłowości w przebiegu ciąży... Poród nie powinien kojarzyć się tylko z bólem, dramatycznym krzykiem i nerwową interwencją "ratowników" medycznych. Nie zapominajmy o porodach naturalnych... Porodowy Biznes, to film pokazujący amerykańskie realia, ale polecam go wszystkim przyszłym mamom. Zapewnienie "medycznego bezpieczeństwa" kobiet i noworodków, spowodował coraz większą ingerencję w mechanizm porodu i podporządkowanie go działaniom z zewnątrz, a rola kobiety została ograniczona do biernego uczestnictwa... i sprawa ta jest aktualna talk samo w Stanach, jak i w Polsce.

W 1900 roku 95% urodzeń w Stanach Zjednoczonych miała miejsce w domu. Do roku 1938 liczba ta zmniejszyła się o połowę. Obecnie ilość jest mniejsza niż 1 procent... Jak zauważa narrator porody przeniosły się do szpitali... położne niestety nie...

"Szpitale to jest biznes. Chcą mieć łóżka wypełniane i opróżniane.Nie chcą, by Kobiety kręciły się po sali porodowej" - prof Patricia Burkhard. Wiem, że w tego typu filmach można doszukiwać się teorii spiskowych, feministycznej indoktrynacji, że w Polsce, to nawet zapisywanie się na termin cesarki jest mitem, w pełni fizjologiczny poród jest abstrakcją,  a znieczulenie to luksus. Wiem, że poród w domu to nie jest decyzja dla każdego, sama dwójkę dzieci urodziłam w szpitalu...  Ale nie pozwoliłam naciąć krocza, co często jest wykonywane na wszelki wypadek w polskich szpitalach... i niestety dopiero przy drugim porodzie byłam świadoma swoich praw... Mam również, tą świadomość, że drugi poród przyspieszył mój strach przed oksytocyną i wywołaniem porodu, na które dostałam skierowanie...

Chodzi o poszanowanie ciężarnej i rodzącego się nowego obywatela. O oddanie kompetencji matkom i wyrwanie się z błędnego koło nadmiernej medykalizacji ciąży i porodu. Żaby było jasne przez medykalizację porodu rozumiemy wykonywanie rutynowo w czasie porodu zbędnych procedur medycznych, często bez uzasadnienia i wskazań klinicznych... mówię nie medykalizacji, a nie medycynie... Poród zmedykalizowany stał się obowiązującym modelem porodu w niemal wszystkich krajach zachodnich. Chodzi o to, żeby rodząca miała wpływ na przebieg porodu, a jej prawa szanowano... To nie jest film do obejrzenia, tylko ku refleksji... bo poród to nie choroba przenoszona drogą płciową, która musi skończyć się hospitalizacją... Nie sądzicie?