Wietrzenie szafy
Stało się... po czterech latach zebrałam się w siłę i postanowiłam zrobić porządek z zalegającymi wszędzie dziecięcymi ubrankami... Część już wydałam, część unisex odłożyłam dla Igora, ale okazało się że mam ok 400litrów ubrań do wyprania, poprasowanie i odsprzedania... Impregnował je kurz na strychu, myszy ostrzyły na nie ząbki, dzieci miały pełne szafy, a jak przyszło, co do czego, to nie miały, co na siebie włożyć... Miarka się przebrała, klamka zapadła, kobyłka u płotu, ubranka dziecięce są aktualnie wszędzie ... Wczoraj do 2ej w nocy wojowałam... stwierdzam, że wciąż nie jestem ani psychicznie, ani fizycznie gotowa na wyprzedaż. Dziś pierwsza tura, niewielki ułamek... Będę sukcesywnie dodawać fotki... Na razie tutaj, jak uporam się z piętrzącymi się w łazience ubrankami ( Vi dziś stwierdziła, że dom wygląda jak sklep odzieżowy, albo luksusowy sh), zrobię zdjęcia, ruszę z aukcjami na allegro. Jak coś wpadnie Wam w oko piszcie klimaty.dzieciece@gmail.com. Na dzień dzisiejszy nie mam mocy, opadłam z sił...
wyprzedaż!
P.S. Oczywiście przegląd ubranek jest bardzo męczący i bardzo wzruszający... niebawem dodam do albumu różowiutką wyprawkę dla małej dziewczynki, newborn sukienki i bluzeczki... łezka się w oku kręci... Nasuwają się też dwa wnioski: Vi jest chudzielcem i dopiero teraz naprawdę powyrastała z ubrań na 3-4 lata... A Igor poza ubrankami wyjściowymi rzadko używanymi nie zostawi po sobie wiele... tyra ciuszki...
0 komentarze :