Ostatnie dziecko lasu.
Decyzja o przeprowadzce na wieś była spontaniczna... nie byłam świadoma lawiny zmian jakie pociągnie za sobą migracja z miasta do wiejskiej głuszy... Jakaś część pragnęła, ciągnęła, tęskniła... nadarzyła się okazja... Spakowaliśmy dobytek życia i zostaliśmy aliantami na warmińskiej wsi... Jesteśmy z panem tatą młodzi... wielu dziwi się naszej decyzji. Pamiętam jak pierwszej zimy czytelniczka zarzuciła mi narażanie dzieci na mieszkanie na wsi... Dziś, z perspektywy czasu to nawet zabawnie brzmi... Przyznam, że często brakuje mi niezależności, jaką daje miasto... wszystko ma swoje plusy i minusy... Ale powietrze tu inaczej pachnie i do lasu blisko jest...
Gdy przeprowadzaliśmy się do domu pod lasem byłam w ciąży z Igorem... Czekając na poród spacerowałam po lesie, odnalazłam spokój, którego w zagrożonej ciąży bardzo potrzebowałam... Pamiętam jak trudno było się odnaleźć kilkuletniej Vi w nowej sytuacji... Nowym miejscu... Owady, nieznane odgłosy... wszystkiego się bała... Reakcje alergiczne na ukąszenia owadów miała tak intensywne, że gorączkowała jakby ją atakowały tropikalane insekty mordercy... Vi cieszy zabawa na łonie natury, ale woli książki, bajki, tablety... Igor od rana do wieczora biega boso po trawie, chodzi ze mną na grzyby i miasto jest dla niego atrakcją jedynie ze względu na mnogość pojazdów ( które kocha) na ulicach... Wychowuję ich tak samo, a jednak miejsce dorastania w dużej mierze determinuje rozwój moich dzieci...
Nigdy nie rozpatrywałam kwestii deficytu natury, na który narażona była Viktoria i jej rówieśnicy mieszkający na blokowiskach... Pewne dywagacje nie istnieją dopóki nie pojawi się impuls do refleksji... "Ostatnie dziecko lasu" Richarda Louv było takim impulsem dla mnie... Lektura wywołała lawinę myśli... A ponieważ temat ekologii jest dla mnie ważki książkę Louva pochłonęłam od deski do deski i nie odebrałam jej jako szarlataństwa, naturalnego terroru, eco-freak wypocin... Louv nie wysyła nas do chaty w górach, nie każe zrezygnować z techniki pokazuje natomiast, jak pogodzić wyzwania współczesnego świata z nienadążającymi za nimi potrzebami ludzkiego organizmu... Próbuje znaleźć złoty środek pomiędzy nowoczesnym zurbanizowanym środowiskiem a naturą, która woła nas zza okien naszych skomputeryzowanych domów. "Ostatnie dziecko lasu", to sentymentalna podróż, do naszego dzieciństwa... i wołanie, by nie odcinać dzieci od przyrody, bo dzieci potrzebują kontaktu z przyrodą w takim samym stopniu, jak niezbędne jest im właściwe odżywianie czy odpowiednia ilość snu, bo "Bez zaglądania w różne zakamarki, włóczenia się po lesie albo łąkach, lub podglądania innych stworzeń po prostu nie będziemy szczęśliwi i nic nam tego nie zastąpi."
Louv uświadamia wpływ przyrody na rozwój dziecka, nasze samopoczucie... zawiera głos w odwiecznym sporze kultura-natura. Szybki rozwój technologii zaciera granice między człowiekiem, zwierzęciem i maszyną. Autor zwraca uwagę na problem kryminalizacji natury, a także pojawiający się u dzieci i dorosłych zespół deficytu natury, któremu towarzyszy lęk przed dziewiczą przyrodą... Otyłość, zaburzenia koncentracji, depresja to tylko te najbardziej widoczne konsekwencje zmiany stylu życia w XXI wieku. Przede wszystkim jednak zmieniła się jakość naszego życia. „Ostatnie dziecko lasu” to fascynująca podróż przez historię, pokazująca transformację, jaka dokonała się na skutek błyskawicznego rozwoju techniki i cywilizacji w stosunkach dzieci i rodziców ze środowiskiem naturalnym na przestrzeni ostatnich kilku dekad. Autor zwraca uwagę nie tylko na to, w jaki sposób w obecnych czasach rodzice postrzegają środowisko naturalne, ale podkreśla też znaczenie zrównoważonej edukacji szkolnej i przedszkolnej dzieci, tak żeby nie były one oderwane
od najbliższego im lokalnego środowiska naturalnego. Na podstawie licznych badań udowadnia, dlaczego ludzie potrzebują kontaktu z bliskim środowiskiem naturalnym, jak pobudza ono kreatywność w umysłach najmłodszych, jak pozwala się im wyciszyć i rozwijać, jak brak tego kontaktu wpływa na zahamowanie procesów poznawczych, emocjonalnych i rozwojowych.
Przyroda przestała być nieodłącznym elementem dzieciństwa, lecz stała się czymś obcym i odświętnym, jak wizyta w ZOO albo muzeum. Marzeniem mojej córki jest nauczyć się chodzić po drzewach, jej koleżanki brzydzą się pasku, bo jest brudny... Jagody i grzybu są ze sklepu, rosną w markecie... grzybobranie to taka przedpotopowa gra planszowa, a w lesie mieszka Bambi i Kubuś Puchatek. W lesie jest niebezpiecznie... Choć z badań wynika, że kontakt z przyrodą wspomaga leczenie ADHD, poprawia koncentrację i koordynację ruchową, regeneruje umysł i ciało, na całym świecie, nie tylko w krajach rozwiniętych, wzrasta liczba osób, których kontakt z naturą ograniczony jest do minimum... w tygodniu nie ma czasu w weekendy się odpoczywa... Wiele osób narzeka, że nie ma pieniędzy na rozrywkę, ale cóż spacer po lesie, to żadna atrakcja... żal, żenada...nuda... Lepiej już pójść na spacer do sklepu. Zamiast w cieniu drzew stanąć w chłodzie działu lodówek... Dotleniający spacer jest dla biedaków, ewentualnie nawiedzonych ekologów, teraz się bierze suplementy diety, i deprim od żony Małysza, a nie przechadza między sosnami... Zresztą tyle wysiłku w skompletowanie leśnej stylówki i nawet jej nikt nie zobaczy? W lesie bywa ciężko z zasięgiem, więc na insta fotek nie wrzucę... Wakacje all inclusive, a nie z komarami i kleszczami, krowy tylko w gospodarstwie agroturystycznym i najlepiej żeby wsią nie śmierdziały, choinka na święta, a las to zapachowa kostka w sedesie... Paradoksy współczesności, odcięcie od natury, zatracenie w technologii...
Przyroda przestała być nieodłącznym elementem dzieciństwa, lecz stała się czymś obcym i odświętnym, jak wizyta w ZOO albo muzeum. Marzeniem mojej córki jest nauczyć się chodzić po drzewach, jej koleżanki brzydzą się pasku, bo jest brudny... Jagody i grzybu są ze sklepu, rosną w markecie... grzybobranie to taka przedpotopowa gra planszowa, a w lesie mieszka Bambi i Kubuś Puchatek. W lesie jest niebezpiecznie... Choć z badań wynika, że kontakt z przyrodą wspomaga leczenie ADHD, poprawia koncentrację i koordynację ruchową, regeneruje umysł i ciało, na całym świecie, nie tylko w krajach rozwiniętych, wzrasta liczba osób, których kontakt z naturą ograniczony jest do minimum... w tygodniu nie ma czasu w weekendy się odpoczywa... Wiele osób narzeka, że nie ma pieniędzy na rozrywkę, ale cóż spacer po lesie, to żadna atrakcja... żal, żenada...nuda... Lepiej już pójść na spacer do sklepu. Zamiast w cieniu drzew stanąć w chłodzie działu lodówek... Dotleniający spacer jest dla biedaków, ewentualnie nawiedzonych ekologów, teraz się bierze suplementy diety, i deprim od żony Małysza, a nie przechadza między sosnami... Zresztą tyle wysiłku w skompletowanie leśnej stylówki i nawet jej nikt nie zobaczy? W lesie bywa ciężko z zasięgiem, więc na insta fotek nie wrzucę... Wakacje all inclusive, a nie z komarami i kleszczami, krowy tylko w gospodarstwie agroturystycznym i najlepiej żeby wsią nie śmierdziały, choinka na święta, a las to zapachowa kostka w sedesie... Paradoksy współczesności, odcięcie od natury, zatracenie w technologii...
0 komentarze :