Mundra rodzić po polsku
„Położna to pierwszy zawód kobiecy. Różnie nazywano kobiety go wykonujące: babki, akuszerki, mądre. Myślę, że to zawsze były bardzo silne osoby. Cieszyły się szacunkiem środowiska, bo przychodziły nie tylko do porodów, ale były tez doradczyniami kobiet. Takim źródłem informacji o kobiecości, niezależnie od swojego wykształcenia czy przygotowania. To były tak zwane „mądre kobiety”. Zresztą tak kiedyś się mówiło na położną: mundra czyli mądra. W języku francuskim wciąż położną nazywa się sage-femme, czyli mądra kobietą.”
Mundra, czyli mądra... babka, znachorka, akuszerka, dziś położna. W Polsce zawód położnej nie jest wysoko ceniony, mylony z pielęgniarką, czasem salową... Żaden prestiż, psie pieniądze... Szczerze po lekturze Mundrej poczułam do pracy położnej jeszcze większy szacunek. Doceniłam ich rolę... Książka Sylwii Szwed jest głosem w dyskusji na temat położnictwa i zawiera zapis rozmów z dziesięcioma położnymi. Wielkim atutem zamieszczonego w książce wielogłosu jest to, że Szwed rozmawia z przedstawicielkami różnych pokoleń kobiet uprawiających ten sam zawód... mamy wielopłaszczyznowe spojrzenie na temat i wyraźniej widzimy szereg zmian, które nastąpiły na przestrzeni lat.
Należą do różnych środowisk, mają odmienne doświadczenia i światopogląd. Opowiadają o cudzie narodzin, o ogromnej sile, którą natura obdarzyła każdą matkę, ale także o ciemnej stronie swojego zawodu – poronieniach, aborcjach, powikłaniach okołoporodowych, przemocy wobec rodzących. Poruszają wiele aktualnych i kontrowersyjnych tematów – problem medykalizacji porodu, odejścia od natury, cesarskiego cięcia na życzenie czy zapłodnienia in vitro.
Położne opowiadają autorce ksiązki osiemdziesiąt lat historii rodzenia po polsku. Na kolejnych kartach historia, za historią poznajemy opowieść o stopniowym upodmiotowianiu rodzących i walce o choć częściową demedykalizację porodu. Położne opowiadają o fizjologii i seksulaności porodu, o lękach i bólu towarzyszących kobiecie rodzącej, o swojej pracy i jej wpływie na życie prywatne, o poświęceniu i zaangażowaniu. Nastawienie do położnych odzwierciedla stosunek społeczeństwa do kobiet... są niedoceniane... autorytetem w sprawie porodu stał się mężczyzna lekarz...
To książka o mundrości natury i kulturowej sile kobiety. Książkę powinna przeczytać każda kobieta... Bez względu na wiek, status społeczny... Poznałam realia, w których rodziły moja babcia i mama... Nasuwa się wiele refleksji... między innymi jak bardzo nasze przyjście na świat determinuje panujący ustrój polityczny... Doceniłam zawód położnej... Inaczej spojrzałam na pewne kwestie...
Należą do różnych środowisk, mają odmienne doświadczenia i światopogląd. Opowiadają o cudzie narodzin, o ogromnej sile, którą natura obdarzyła każdą matkę, ale także o ciemnej stronie swojego zawodu – poronieniach, aborcjach, powikłaniach okołoporodowych, przemocy wobec rodzących. Poruszają wiele aktualnych i kontrowersyjnych tematów – problem medykalizacji porodu, odejścia od natury, cesarskiego cięcia na życzenie czy zapłodnienia in vitro.
Położne opowiadają autorce ksiązki osiemdziesiąt lat historii rodzenia po polsku. Na kolejnych kartach historia, za historią poznajemy opowieść o stopniowym upodmiotowianiu rodzących i walce o choć częściową demedykalizację porodu. Położne opowiadają o fizjologii i seksulaności porodu, o lękach i bólu towarzyszących kobiecie rodzącej, o swojej pracy i jej wpływie na życie prywatne, o poświęceniu i zaangażowaniu. Nastawienie do położnych odzwierciedla stosunek społeczeństwa do kobiet... są niedoceniane... autorytetem w sprawie porodu stał się mężczyzna lekarz...
To książka o mundrości natury i kulturowej sile kobiety. Książkę powinna przeczytać każda kobieta... Bez względu na wiek, status społeczny... Poznałam realia, w których rodziły moja babcia i mama... Nasuwa się wiele refleksji... między innymi jak bardzo nasze przyjście na świat determinuje panujący ustrój polityczny... Doceniłam zawód położnej... Inaczej spojrzałam na pewne kwestie...
„We wszystkich społeczeństwach, nie tylko w naszych wysoko rozwiniętych, jest coś takiego jak lęk przed porodem. W każdej kulturze ma inne przyczyny. Lek przed porodem może wynikać ze strachu przed bólem, ale też z prawdziwych lub nieprawdziwych relacji porodowych, czyli z tego, co nam naopowiadały inne kobiety. Może też brać się z uwarunkowań społecznych. Odeszliśmy od rodzin wielopokoleniowych, w których matki i babki rodziły razem w czerwonym namiocie. Nie wiemy, jak się rodzi. Możemy też bać się z najbardziej podstawowego i odwiecznego powodu: narodziny to wydarzenie ślizgające się na granicy życia i śmierci. Można użyć różnych słów, że to jest mistyczne, że to jest duchowe, że to jest niebezpieczne, ale na granicy pierwszego i drugiego okresu porodu, w tym słynnym kryzysie siódmego centymetra rozwarcia, wyrzut adrenaliny jest tak duży jak w sytuacji zagrożenia życia.”
0 komentarze :