Jakość czasu
Od wielu lat próbuję wytłumaczyć panu Tacie, że spędzać razem czas, to nie to samo, co razem przebywać w jednej czasoprzestrzeni... Można być obok i wcale czasu razem nie spędzać... Można patrzeć w tym samym kierunku i nie widzieć, iść równoległymi ścieżkami... a one nigdy się nie spotkają... pamiętam z geometrii... Dlatego oczywiste jest, że można mieć czas i wcale go nie wykorzystywać... Najłatwiej coś docenić, gdy czegoś brak... gdy się to straci. Deficyt skłania do refleksji... Ktoś może powiedzieć weekend? Wy macie całe życie wakacje/weekend... Poniedziałek, piątek czy niedziela, co za różnica skoro nie chodzicie do pracy i siedzicie w domu? Takim to dobrze... Paradoksalnie rozliczanie się z obowiązków przed samym sobą jest najtrudniejsze i choć "nic" nie robię na nadmiar wolnego czasu nie narzekam... Jestem z dziećmi 24/7... a jednak nie jest, to taka jakość spędzanego wspólnie czasu jakiej bym chciała... Pomijając fakt, że każdemu czasem się nie chce, a znaczenie codzienności najtrudniej dostrzec... po prostu ten czas w większość jest jałowy... Pył, piach przesypujący się w klepsydrze... I po to właśnie jest weekend, by się zaktywizować, porzucić codzienne czynności i wspólnie spędzić czas, wypełnić go wspólnymi doznaniami, przeżyciami, emocjami... Łapać znaczące skrawki, przebłyski sensu i odmienności... by docenić przełamanie codzienności. Być dla siebie na wzajem , a nie obok siebie... focus on beeing together... Czas jest zawsze... czasem mamy go za mało, czasem nie wiem, co z nim zrobić i godziny dłużą się przeokropnie... ale nie zapominajmy, że od nas zależy jakość czasu, który mamy... Czas jest dany, zastany... ale czy wykorzystany?
0 komentarze :