dary losu
Moje życie (nie) jest nowelą... Raz przyjazne, raz wrogie, toczy się swoją drogą... Czas jest względny, leniwie płynie, by zaraz z górki gnać. Czasem najwięcej dzieje się w mojej głowie... bo dookoła nie dzieje się kompletnie nic, skrawki, zlepki codzienności prześlizgujące się przez palce. Spokoju nie odnajduję w ciszy, bo ciszy nie ma... zawsze choć mucha brzęczy, albo zmywarka wygrywa kołysankę. Nie ma pieniędzy... są emocje. Plany, marzenia... też są, choć podobno spadłam ze szklanej drabiny na poziom mniej niż zero... Wybrałam macierzyństwo i skremowałam ambicje... Jestem (nie) normalna, bo żyję po swojemu na obrzeżach systemu. Może łatwiej byłoby normalnie żyć, "godną" średnią krajową na konto pierwszego dostawać, być super mamą na weekendy i od święta, w biegu na obcasach żyć... Może... nie wiem... bo tak nie mam... Nie oceniam, nie mówię innym jak mają żyć... Zwłaszcza tym, którzy i tak wiedza lepiej... choć tak naprawdę nie wiedzą nic... kompletnie nic...
0 komentarze :