Mirosław Huszcz Skąd się biorą dzieci?
Maciek ma pięć lat i chodzi do przedszkola. Jest w grupie starszaków. Często bywa smutny, zamyślony. Czuje się samotny, bo w domu nie ma się z kim bawić.
Zazdrości innym dzieciom, mającym braciszka lub siostrzyczkę: Marek może bawić się z Alą, Ewa z Gosią, Karolinka z Jasiem. Nawet ten rudy Krzyś ma siostrzyczkę Kasię o marchewkowych włosach i wszystkim się chwali, że jest tak do niego podobna.
I wreszcie dzisiaj Maciek postanowił, że zapyta mamusię, dlaczego nie ma siostrzyczki albo braciszka.
Nie od razu otrzymał odpowiedź...
Pewnego dnia rodzice długo rozmawiali w kuchni, a później przyszli do niego do pokoju.
Mamusia wzięła Maćka na kolana, przytuliła do siebie i poważnie powiedziała:
- Wiesz kochanie, będziemy mieli dzidziusia.
Najpierw zdziwił się, potem ucałował mamę i tatę, i skacząc z radości głośna wołał:
- Będziemy mieli dzidziusia! Będziemy mieli dzidziusia!
Miał wielką ochotę pobiec od razu na dwór i wszystkim kolegom oznajmić wielką nowinę. Oni chyba nie wyobrażają sobie, jak to przyjemnie mieć brata, razem z nim biegać po podwórku, grać w piłkę, bawić się wspólnymi zabawkami. Albo siostrzyczka - taka mała, ze śmiesznymi warkoczami - będzie jej opiekunem, będzie mógł jej bronić. No i wreszcie nie będzie sam.
Maciek wydał okrzyk wojenny Apaczów i aż zasapał się z radosnego podniecenia.
Nagle stanął i zamyślił się:
"Ale gdzie on będzie spał? Nie mamy przecież malutkiego łóżeczka i wózka?"
- Synku, na razie łóżeczko nie będzie potrzebne, na dzidziusia musimy przecież jeszcze długo poczekać.
Chłopiec zmartwił się. Myślał, że zaraz będzie mógł się z nim bawić.
Od tego czasu często rozmawiali o dzidziusiu. Mama szykowała malutkie kaftaniki, obrębiała pieluszki. Pewnego dnia tatuś kupił małe, drewniane łóżeczko.
- Łóżeczko postawimy w naszym pokoju, aby maleństwo nie przeszkadzało Maćkowi - powiedział tatuś.
- Tak - odpowiedziała mamusia - do niemowlęcia trzeba będzie wstawać w nocy.
- Mamusiu, a skąd weźmiesz dzidziusia? - spytał Maciek.
- Urodzę go.
- A co to znaczy urodzić?...
W moim brzuszku, w specjalnym woreczku, podobnie jak w ciele każdej kobiety, są malutkie jajeczka, mniejsze niż główka szpilki. Aby jajeczko to mogła rozwinąć się w małego dzidziusia, musi się ono połączyć z nasionkiem, które nazywamy plemnikiem. Plemniki są bardzo małe, jeszcze mniejsze niż jajeczko.
Jak ci już powiedziałam, jajeczko znajduje się w ciele mamusi, natomiast nasionko, czyli plemnik, powstaje w ciele tatusia.
Tak więc do tego, aby powstał mały dzidziuś, potrzebna jest mamusia i tatuś.
W brzuchu mamusi, w tym woreczku, rośnie i rozwija się mały dzidziuś. Trwa to dość długo, prawie dziewięć miesięcy.
Dziecko jest najpierw bardzo maleńkie i rozwija się stopniowo. Powoli rosną mu nóżki, rączki, nos oczy i buzia. Wyobraź sobie, że teraz jest wielkości ziarenka groszku.
- A wiesz, że taki mały dzidziuś ma już serce? Słyszał jego bicie lekarz, gdy mnie badał.
- A czy dzidziuś je? - spytał Maciek.
- Wszyscy musimy jeść, aby żyć. Zauważyłeś na pewno synku, że jem teraz więcej twarożku, warzyw i owoców; muszę bowiem jeść to, co potrzebne jest maleństwu. Odżywia się ono w moim brzuszku prze specjalną rurkę, którą nazywamy pępowiną.
- Mamusiu, a czy mnie, gdy byłem dzidziusiem i żyłem w twoim brzuszku, też karmiłaś przez pępowinę?
- Tak, Maćku. Pępek, który masz na brzuszku, stanowi po niej ślad. Zresztą ma go nie tylko każdy człowiek, ale również psy, koty, morskie świnki, hipopotamy, tygrysy, a także i inne zwierzęta, których dzieci rozwijały się w ciele matki.
Upłynęło znowu trochę czasu. Pewnego dnia mamusia usiadła w fotelu i przywołała synka. Gdy podszedł, powiedziała:
- Dotknij rączką mojego brzucha, czy czujesz?
W brzuszku mamy jakby coś się poruszyło.
- Czy wiesz co to jest? To nasze małe dziecko rusza się. Niedługo już się urodzi.
Któregoś dnia tatuś przyszedł odebrać Maćka z przedszkola.
- Rano odwiozłem mamę do szpitala, w którym urodzi dzidziusia - powiedział
W domu tatuś wziął go na kolana, przytulił do siebie i głaskał po głowie. Był bardzo zdenerwowany, nic nie mówił, tylko spoglądał na zegarek.
Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. Tatuś słuchał przez chwilę, wreszcie zawołał wesoło:
- Dziewczynka! Masz siostrzyczkę. Ponieważ jesteś już prawie mężczyzną, będziesz musiał się nią opiekować.
- Oczywiście - odpowiedział Maciek dumnie i dodał - będzie miała na imię Ania...
Tatuś napisał do mamy list i taksówką pojechali do szpitala. Było to ogromne przeżycie. Szkoda tylko, że nie mogli zobaczyć mamusi i małej Ani.
W ciągu Następnych dni sprzątali mieszkanie. Myli drzwi i okna. Tatuś wziął nawet kilka dni urlopu.
Wreszcie nadszedł oczekiwany dzień. Bardzo przejęci, odświętnie ubrani, zabrali rzeczy dla dzidziusia i pojechali do szpitala. Maciek nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy małą Anię. Po krótkim oczekiwaniu ujrzał nadchodzącą mamusię. Podbiegł do niej. Mamusia przytuliła go do siebie i przez łzy powiedziała:
- Tak się cieszę, że już jestem z wami!
Maciek zobaczył tatusia, który niósł zawiniątko, a w nim - Anię. Ucieszył się bardzo i krzyknął z radości. Na to mamusia powiedziała:
- Nie budź jej, ona śpi.
Maciek wspiął się na palce i z ciekawością zajrzał do zawiniątka. Mógł zobaczyć tylko malutką główkę.
W domu Ania obudziła się i głośno zapłakała.
- Ona na pewno jest głodna - powiedział tatuś.
Mamusia wzięła ją na ręce i zaczęła karmić piersią.
- Ale ona ma apetyt - zauważył Maciek.
- Tak, karmię ją co trzy godziny.
Podczas karmienia obserwował Anię. Miała maleńkie rączki, nosek i lekko przymrużone oczka.
Mamusia patrzyła na Maćka z uwagą.
- Zobaczysz ją za chwilę przy przewijaniu - powiedziała.
Po karmieniu mama położyła Anię na stole i odwinęła z pieluszek.
- Jakie ona ma maleńkie rączki i nóżki - zdziwił się Maciek.
Chwilę popatrzył na nią uważnie.
- Ale ona jest inna niż ja - powiedział zdziwiony.
- Maćku, chłopcy i dziewczynki, podobnie jak mężczyźni i kobiety, różnią się między sobą. Dziewczynki pod brzuszkiem mają otworek, który jest zakończeniem pochwy, natomiast u chłopców pod brzuszkiem jest prącie. Malutkie dzieci prącie nazywają kranikiem lub siusiakiem, bo robią nim siusiu.
- A jak ja mam mówić?
- Jesteś już prawie dorosły, wszystko więc chyba będziesz nazywał "po dorosłemu".
- Czy ja też byłem w brzuszku u mamusi i wyszedłem na świat przez pochwę?
- Naturalnie synku. Wszystkie dzieci najpierw znajdują się w brzuszku u swoich mam, a potem wychodzą przez pochwę, która bardzo się wtedy rozciąga; jest jakby z gumy, bo przecież musi przez nią przejść cały dzidziuś. Rodzenie dziecka nazywa się porodem.
- A czy wiesz, czym różni się dorosły mężczyzna od dorosłej kobiety? - spytała mamusia. - W kobiecych piersiach wytwarza się mleko, którym karmią małe dzieci, tak jak ja Anię.
W piersiach ojców mleko nigdy się nie pojawia.
- Ale mamusia nie ma wąsów jak tatuś - zawołał Maciek.
- Tak wąsy i broda rosną tylko dorosłym mężczyznom.
-Ja też jak dorosnę, będę nosił brodę i wąsy, tak jak wujek Olek.
- I wtedy, gdy będziesz już dorosłym mężczyzną, ożenisz się i będziecie mieć z żoną dzieci, tak jak ja z tatusiem. Stworzycie nową rodzinę.
- A ty mamusiu będziesz wtedy babcią, a tatuś dziadkiem?
- I wtedy na pewno zapuszczę brodę - wtrącił tatuś zza gazety - bo jak by wyglądał dziadek bez długiej brody.
Ilustracje: Wanda Orlińska
:) Podoba mi się ten tekst. Widziałam go w książeczce jak byłam mała. Można dzięki temu wyjaśnić małemu dziecku co będzie, gdy będzie miało rodzeństwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pamiętam tą książeczkę.
OdpowiedzUsuń