Related Posts with Thumbnails

Nienawidzę placów zabaw


Przyznaję bez bicia... nienawidzę chodzić z dziećmi na plac zabaw. Traktuję to jako zło konieczne, dyskomfort macierzyństwa od wiosny do późnej jesieni ( bagatela 6-7 miesięcy)... Wolałbym już prasować , tudzież myć okna. Plac zabaw mnie irytuje, nudzi... ale moje dzieci go kochają, więc zrezygnowana, bez cienia sprzeciwu regularnie poddaję się tym jakże wyszukanym torturom...


Żeby było jasne kocham moje dzieci i lubię spędzać z nimi czas... w każdej formie, ale litości nie na placu zabaw ( no dobra lalkami tez nie lubię się bawić). Na sama myśl mnie wzdryga. Bo co ja, osoba dorosła mam tam robić? Oddawać się przymusowej socjalizacji z innymi mamami? Biegać za dziećmi i chuchać i dmuchać, strzepywać piasek z bluzeczki? Pomijam fakt, że w tygodniu plac zabaw jest punktem programu podczas powrotu do domu po pracy i marzę o tym by pójść zrobić siku, napić się herbaty i zrzucić biurowy outfit... Pomijam fakt, że na placach zabaw nie ma toalet, a Igor jak musi, to musi i dobrze jak chociaż odejdzie na bok gdy potrzeba fizjologiczna bierze górę... Pomijam.


Wyjęłabym z torebki książkę i poczytała, ale jakoś nie mogę, bo plac zabaw mnie stresuje. O ile wychodzę z założenia, że jak dziecko nie sięga do drabinek, tudzież huśtawki, to znaczy, że nie jest to atrakcja dla niego i sory gregory nie będę podsadzać, asekurować, ani wspinać się na drewniany zamek by zjechać z tobą ze zjeżdżalni ponad twój wiek i hart ducha. To jednak zerkam i kontroluję... żeby nie było, że moje dzieci panoszą się w piaskownicy czy wchodzą w konflikt z rówieśnikami... Piaskownica to pole bitwy, na placu zabaw są strefy wpływów. Nie lubię ingerować w dziecięce relacje, stoję z boku dopóki nie widzę realnego zagrożenia strat w ludziach... no niestety wyrodna matka jestem siedzę na ławce i się nie wtrącam... Wiem są rodzice satelity, sekundanci na życzenie... To nie ja , ja tak nie mam...
.

Place zabaw są dla dzieci... wiadomo... niestety ja za cudzymi dziećmi nie przepadam... albo raczej nie wiem jak je ugryźć... Moje dzieci idealne nie są... Ja idealna nie jestem... Czuję się oceniana, często mam ochotę komuś zwrócić uwagę... ale nie moje dzieci nie moja bajka, wolę przemilczeć... no chyba, że dziecku jawnie dzieje się krzywda, no to w tedy muszę... i potem żałuję że się wtrąciłam... A starsze dzieci... temat rzeka... no niby nie ma na placach plakietki z przedziałem wiekowym, ale kwiecista polszczyzna zalatująca łaciną, muzyka ze smartfona i ich małe wielkie życiowe dramaty moja córka chłonie jak gąbka... a mi ręce opadają.


Podziel się... ta fraza wywołuje u mnie skok ciśnienia...  Uważaj bo się wybrudzisz/ wywrócisz/ spocisz/... zalewa mnie fala gorąca. No jakbym się starała nie nadaję się na plac zabaw... A te dantejskie sceny, gdy trzeba iść do domu? Nie na moje nerwy...





A Wy lubicie place zabaw? Czy może czujecie mój ból?



0 komentarze :