FOCHOLOGIA
Ostatnio z Vi mamy na bakier... jesteśmy na wojennej ścieżce... mam nadzieję, że to jakaś kumulacja buntów i fochów z racji nadchodzących 4 urodzin... i minie... Oby, bo oszaleję... Z drugiej strony czym jest FOCH? Zapytamy pana Miodka? Może to jakiś wymysł naszego pokolenia mający zatuszować wychowawcze błędy i niedociągnięcia? Słowo frazes, którym tłumaczymy sobie, dlaczego nie radzimy sobie z dzieckiem? Podobnie bunty 2,3,4,...latków i tak do momentu wkroczenia dziecka w dorosłość, przechodzi ono kolejne stadia buntu... Czy moja mama, która wychowała 3 córki zna słowo FOCH? I jak to jest, że ja i moje siostry uchowałyśmy się nie przechodząc buntów małolatka? Kiedyś było inaczej ktoś powie. Dzieci się chowało, a nie wychowywało... No ale skoro nie było FOCHA, to jak dla mnie chyba było jednak lepiej. Byłam buntowniczką, rodzice nie mieli ze mną lekko... ale heloł ja byłam nastolatką... czy ktoś z Was mając niespełna 4 lata pertraktował z rodzicami? Licytował się? Pyskował ( nie lubię tego słowa). Ja wiem Vi nie uczy się tego nigdzie indziej tylko w domu...czyli co? Moja wina, nie jakiś tam FOCH. Co ze mnie za matka? Ale pocieszam się...nie jestem sama...co drugi rodzic mówi o FOCHACH swojego dziecka i jak sobie z nimi (nie)radzi... Czytam, edukuję się, staram się prowadzić dialog... hmm to może jednak dzieci i ryby głosu nie mają? Kocham ją nad życie, rozmawiam, tłumaczę... ale może za dużo mówię do mego dziecka? Może jednak trzeba postawić granicę między mamą, a przyjaciółką? Podobno to mnie? Podobno mi nie wystarcza, widzę, że moim dzieckiem miotają emocje, że walczy.... a nie chcę żeby walczyła... Nie chcę tych potyczek słownych FOCHÓW, buntów...nawet jeżeli wiem, ze za 5 minut przyjdzie i powie: Mamo przemyślałam sobie pewne kwestie, chciałam Cię przeprosić...