Wspólna Szafa, ubrania rodzinne, to miejsce dla dużych i małych, którzy cenią elegancję na wesoło :) Odzieżowy projekt dąży do tego, by przełamać stereotyp dziecka zakutego w standardowy garnitur na specjalne okazje. Ubrania w którym dziecko nie czuje się swobodnie i nie może bawić się i dokazywać... ubranka nie muszą być nudne, a dzieci mogą być eleganckie adekwatnie do wieku, bez zbędnej stylizacji na małych starych... W ofercie Wspólnej szafy znajdziemy body i koszulki z krawatami dla dzieci i młodzieży oraz t-shirty z krawatami dla dorosłych. Sami wybieramy kolor body lub t-shirta i wzór krawata, a Wspólna szafa uszyje dla nas unikalny model. Można zamówić komplet dla dorosłego i dziecka... taki właśnie komplet dostali nasi chłopcy, Vi wybrała wzór krawata, mama zamówiła, a Wspólna szafa uszyła... Dzień chłopaka nasi mężczyźni świętuję w pasiastych krawatach i naszym skromnym zdaniem wyglądają cudnie. Fajny pomysł na prezent dla taty i syna, takie podobne, a jednak rożne te nasze chłopaki... Mogę jeszcze dodać, że mój mąż, ruszający z koszulkowym biznesem jest pod wrażeniem jakości koszulek, 100%bawełna, przyjemna w dotyku i na pewno będzie się dobrze nosić...
Blog mamy. Blog o dzieciach. Popularny blog parentingowy. Pojawienie się dziecka wywraca nie tylko naszą codzienność do góry nogami, ale również dotychczasowe podejście do życia i rozwoju. Po porodzie zmienia się optyka.Wychowuję w duchu rodzicielstwa bliskości, ekologicznie, ekonomicznie... Śledzę nowinki, szukam wszystkiego, co najlepsze i najpiękniejsze dla moich dzieci...a przy tym odkryłam radość dzielenia się tym z innymi rodzicami...
poniedziałek, 30 września 2013
WSPÓLNA SZAFA
Wspólna Szafa, ubrania rodzinne, to miejsce dla dużych i małych, którzy cenią elegancję na wesoło :) Odzieżowy projekt dąży do tego, by przełamać stereotyp dziecka zakutego w standardowy garnitur na specjalne okazje. Ubrania w którym dziecko nie czuje się swobodnie i nie może bawić się i dokazywać... ubranka nie muszą być nudne, a dzieci mogą być eleganckie adekwatnie do wieku, bez zbędnej stylizacji na małych starych... W ofercie Wspólnej szafy znajdziemy body i koszulki z krawatami dla dzieci i młodzieży oraz t-shirty z krawatami dla dorosłych. Sami wybieramy kolor body lub t-shirta i wzór krawata, a Wspólna szafa uszyje dla nas unikalny model. Można zamówić komplet dla dorosłego i dziecka... taki właśnie komplet dostali nasi chłopcy, Vi wybrała wzór krawata, mama zamówiła, a Wspólna szafa uszyła... Dzień chłopaka nasi mężczyźni świętuję w pasiastych krawatach i naszym skromnym zdaniem wyglądają cudnie. Fajny pomysł na prezent dla taty i syna, takie podobne, a jednak rożne te nasze chłopaki... Mogę jeszcze dodać, że mój mąż, ruszający z koszulkowym biznesem jest pod wrażeniem jakości koszulek, 100%bawełna, przyjemna w dotyku i na pewno będzie się dobrze nosić...
POOLKA LOOK
"Poolka Look" to projekt który powstał z miłości do mody a przede wszystkim do córek, które są dla szyjącej mamy inspiracją:-) Są to rzeczy dla przebojowych mam i ich dzieci, mam ceniących sobie wygodę i wyjątkowość... Proste, nietuzinkowe formy o unikalnym i oryginalnym wyglądzie, które powstają w każdym miejscu o każdej porze dnia a głównie w nocy:-)gdy szalona rodzina śpi a mama może skupić się na tym co lubi najbardziej.... Poolka Look jest dla niej jak trzecia córka...:-) we wszystkie projekty które powstają wkłada całe swoje serce... a my noszą je możemy poczuć się wyjątkowo... kobieco, pięknie... a świadomość, że naszych kreacji nie ma, co druga osoba na ulicy ubierająca się w sieciówkach powinny dodać pewności siebie... Dla mamy, dla córki, dla synka... dla dużych i małych... modnych i wygodnych...
Lookbook znajdziecie tutaj.
sobota, 28 września 2013
Tygodniowa migawka filmowa
Oszukane
Polski film dramatyczny z 2013 roku w reżyserii Marcina Solarza. Obraz powstał na podstawie ujawnionej kilka lat temu historii podmienionych w szpitalu dzieci, która wstrząsnęła opinią publiczną. Scenariusz napisały Monika Góra i Michał Godzic. Muzykę skomponował Bartłomiej Gliniak, a za produkcję odpowiada Krystyna Lasoń oraz Tomasz Blachnicki. Przypadkowe spotkanie dwóch bardzo podobnych do siebie nastolatek prowadzi je do odkrycia nieprawdopodobnej pomyłki sprzed lat. Historia sióstr podmienionych w jednym ze szpitali, nagłośniona przez media wzbudziła ogromne emocje. Wstrząsnęła życiem dwóch rodzin, które od tego momentu nie było już takie samo… Nowe życie odnalezionych po latach sióstr, szybko okaże się mieć pozornie słodki smak. Ile warte jest poznanie prawdy? Czy miłość może rozgrzeszyć wszystkie nasze działania? Czy obu rodzinom uda się wyjść zwycięsko z próby, którą zgotował im los?
Hipnotyzer
Ekranizacja bestsellerowego thrillera Larsa Keplera w reżyserii trzykrotnie nominowanego do Oscara Lasse Hallstroma.
Komisarz Joona Linna (Tobias Zilliacus) prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa. Z całej rodziny ocalał tylko nastoletni chłopak. Ponieważ jest w ciężkim stanie i nie można wydobyć od niego zeznań, Linna prosi o pomoc znanego psychiatrę Erika M. Barka (Mikael Persbrandt), przed laty eksperymentującego z hipnozą. Bark podejmuje wyzwanie, inicjując serię dramatycznych wydarzeń, które narażą na niebezpieczeństwo nie tylko samego psychiatrę, ale i jego najbliższych..
Polowanie/ Jagten
Duński thriller w reżyserii Thomasa Vinterberga. W pewnym miasteczku w Danii czterdziestoletni Lucas próbuje poukładać swoje życie. Po trudnym rozwodzie znalazł przyjaciółkę, ma nową pracę, powoli odbudowuje relacje ze swoim synem Marcusem. Coś jednak poszło nie tak. Niewinne kłamstwo małoletniej podopiecznej zmienia w piekło życie nauczyciela z prowincji. Mężczyzna staje się celem nagonki lokalnej społeczności, która z góry uznaje go winnym i postanawia na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Thriller Thomasa Vinterberga, z poruszającą i zapadająca w pamięć...
Raj: Miłość / Paradies: Liebe
Tytułowy "raj" to okolice nadmorskich kurortów w Kenii, gdzie Europejki w średnim wieku udają się w poszukiwaniu tzw. "beach boys" - młodych Afrykańczyków, którzy za pieniądze spełniają ich seksualne fantazje. Dla Teresy - otyłej, samotnej Austriaczki, to wymarzone miejsce na spędzenie swoich 50-tych urodzin. Kobieta postanawia pozostawić pod opieką siostry swoją córkę i udaje się na wakacje do kenijskiego kurortu z nadzieją na przeżycie seksualnej przygody. W swym najnowszym filmie Seidl portretuje "sugar mamas" - białe, europejskie seks-turystki korzystające z usług "beach boysów". Pokazuje nie tylko ich samotność, ale także problemy postkolonialnej Afryki oraz dysproporcje pomiędzy białymi przedstawicielami zachodniego świata a lokalnymi mieszkańcami.
28 pokoi hotelowych / 28 Hotel Rooms
Ona jest mężatką. On ma dziewczynę. Zaczyna się od niewinnego spotkania w hotelowej restauracji podczas podróży służbowej, a później wspólnej nocy w pokoju hotelowym. Jeszcze nie wiedzą, że ta noc powtórzy się 28 razy i że za każdym razem będzie inaczej...
3096 dni / 3096 Tage
"3096" oparty jest na prawdziwej historii Nataschy Kampusch, którą to sama opisała w książce "3096 dni". Wiedeń, marzec 1998 r. W drodze do szkoły 10-letnia Natascha (Amelia Pidgeon) zostaje porwana przez bezrobotnego Wolfganga (Thure Lindhardt). Oprawca wywozi dziewczynkę na obrzeża miasta do swego domu, a następnie zamyka ją w małej piwnicy pod garażem. W tym samym czasie policja snuje różne spekulacje na temat zniknięcia Nataschy, rozszerzając poszukiwania poza granice kraju. Więziona w niewoli przez tytułowe 3096 dni Natascha (Antonia Campbell-Hughes) jest głodzona, bita, gwałcona i hodowana na żonę dla Wolfganga, który pragnie zrobić z niej kobietę idealną dla siebie. W sierpniu 2006 r., Nataschy udaje się uciec.
piątek, 27 września 2013
Piątkowa fotomigawka
Wrzesień się kończy... jeszcze październik, listopada, grudzień... i co? I nic! I będę starsza o kolejny rok, znowu wszyscy skacowani po Sylwestrze zapomną o moich urodzinach... Jeszcze kilka dni deszczu i zostaniemy bez drogi dojazdowej odcięci od świata w naszej wiejskiej głuszy... Dziś wiadro grzybów, ostatnie maliny jedzone prosto z krzaka, jutro zbiorę ostatnie pomidory... bo te zielone już nie dojdą... deficyt słońca... czeka je filmowa kariera smażonych, zielonych pomidorów... taki schopenhauerowski klimat...Wszystko, wszystko wypite! zjedzone! – Cóż dalej? jakby Varleine się mnie pytał... Cóż dalej? Jesień panie sierżancie, a potem zima... czas płynie... Vi wyciszona wśród książek... a Igor sieje takie spustoszenie, że chyba go do "Surowych Rodziców" zgłoszę... daje w kość...oj daje... ja przetwórstwo grzybów leśnych, trochę dziergania i notoryczna weryfikacja planów...życie...coś się kończy, coś się zaczyna, wyciszenie i stagnację przyniesie mroźna zima...
czwartek, 26 września 2013
Dzieci doktora Motyla
Motyw zmniejszania dzieci... nie jest mi obcy, ale dla Vi, która na innych filmach się wychowała... abstrakcja... Moja córka nigdy nie była fanka zwierzęcych bohaterów bajek... no może poza Peppą i Kucykami Pony... A owady? Fuj gryzą, obślizgłe... to nie pokolenie Pszczółki Mai... Bajka bajką ale homosapiens musi być... najlepiej królewsko urodzona i piękna... „Dzieci doktora Motyla” to przygodowa powieść autorstwa Wojciecha Mikołuszko, cenionego dziennikarza naukowego, który zyskał popularność wśród czytelników książkami „Tato, a dlaczego?” i „Tato, a po co?”. Vi uwielbia inne książki tego autora, dlatego musiałyśmy odkryć jego kolejną książkę. Zwłaszcza, że po obejrzeniu "Tajemnicy Zielonego Królestwa" przygody z wątkiem przyrodniczym są u nas na topie:) „Dzieci doktora Motyla” to dowcipna, dynamiczna i zaskakująca opowieść o młodych ludziach, którym dzięki magicznej miksturze udało się zmniejszyć do wielkości mrówki. W swej nowej postaci trafiają na łąkę, gdzie znajduje się jedno z ostatnich miejsc życia rzadkich, chronionych motyli. Niestety, wkrótce ma zostać zniszczone pod budowę drogi. Bohaterom grozi poważne niebezpieczeństwo... Vi słuchała z zapartym tchem i marzyła, by również posiąść magiczną miksturę. Książka lekka i przyjemna. Wartka akcja, pełna zaskakujących zwrotów, zabawne dialogi, współczesne problemy i wyraziste postacie bohaterów to gwarancja dobrej lektury. Starsze dzieci docenią ekologiczne przesłanie książki, będą z zapartym tchem śledzić perypetie bohaterów, młodsze skupią się na eliksirze zmniejszającym do wielkości mrówki... przyrodnicza Alija w krainie czarów, walcząca o byt motyli...
środa, 25 września 2013
GORSZA MATKA
Nie jestem złą matką... taką mam przynajmniej nadzieję. Czy jestem dobrą matką? Nie wiem... laurkę wystawię mi dzieci za parę ładnych lat. Niby można by zapytać samych zainteresowanych, ale myślę, że nie będą obiektywni:) Wiem natomiast, że jestem gorszą matka dwójki dzieci, niż byłam jednego... Straszna prawda dziś odkryta... Zawsze byłam niezła z matematyki, ale paradoksalnie, odkąd jestem podwójną mamą z dzieleniem czasu, miłości, uwagi na dwoje mam problem. Z prostego rachunku robi się równanie z wieloma niewiadomymi... Leniwa jestem bardziej, zmęczona częściej, niewyspana permanentnie i mniej mi się chce... częściej jest mi wszystko jedno... nie biegnę już na złamanie karku widząc Igora na wysokości tylko ze stoickim spokojem, czekam, że może jak spadnie, to się nauczy... Dietę mu rozszerzałam z dystansem, czasem kubusia rozcieńczam mu wodą źródlaną, bo nie chce mi się ugotować kompotu. Wg mojego męża BLW Igora, to również moje lenistwo bo, nie chce mi się go karmić papkami... Są takie dni, że bajki lecą non stop, że piżamę wieczorem zmieniamy na czystą, bo cały dzień w niej przechodzimy... są takie dni, że zdrowe odżywianie wymazujmy ze słownika na obiad są frytki, a na kolację parówki... że miska chrupek daje mi chwilę wytchnienia... Vi czytałam od małego, codziennie przed snem, z Igorem się kładę i leżakuję obok, czekając aż on zaśnie... Podobno rodzic nabiera wprawy i to naturalne, że się mnie przejmuje, ciśnieniuje... może, ale to nie powinno mnie zwalniać ze starania... przy pierwszym się starałam, chuchałam, dmuchałam... a Igor potrafi boso w błocie się taplać, psu z miski zjeść... ba nawet brudny chodzi cały dzień, i jak go wieczorem rozbieram wrzucam wszystko do pralki... Igor mało śpi... a jak ma drzemkę, to marzę o tym by wypić zimną kawę ze śniadania i robić nic, a powinnam być wtedy do dyspozycji Vi... I krzyczę też więcej, nie na dzieci, ale ogólnie, żeby ktoś mnie usłyszał, bo mam wrażenie, że słowa wypowiadam w próżnię... Definicję bałaganu zmieniłam, sprzątam po łebkach jak mawia moja mama... Czasem udaję, że śpię, nie słyszę, by rano choć 5minut w łóżku zyskać... by nie zwlekać się szykować śniadanko o nieludzkiej godzinie... Czasem, gdy kropi, mówię, że leje, bo na spacer nie chce mi się z dziećmi wyjść... czasem utrzymuję, że o 18.30 jest już bardzo późno i czas do spania... Cierpię na wybiórczą głuchotę i ślepotę, a do niedawna te dolegliwości wydawały się być domeną męża mego... Normalnie obraz nędzy i rozpaczy... gdzie ten zapał, entuzjazm, gdzie te kreatywne zabawy? Bywa zapał, bywa kreatywność, gości entuzjazm, ale rzadziej... kocham moje dzieci nad życie, staram się, ale kurcze jestem gorszą mamą dwójki, niż byłam jednego...
Traktor farmera firmy Dumel
Czasem zastanawiam się na ile miejsce zamieszkania wpływa na zabawkowe preferencje moich dzieci... Viktoria bawi się figurkami wiejskich zwierzątek... Igor jest niepodważalnym fanem motoryzacji i ponad wszystko kocha traktory, nie jakieś tam mini resoraki, wyścigowe auta, eleganckie kabriolety... traktory... Ciekawe czy dlatego, że wiejska sceneria agrozainteresowaniom sprzyja, czy po prostu lubi duże formaty? Jeśli to drugie, to, czy gdybyśmy mieszkali w mieście lubował by się w pociągach czy autobusach? Tak czy siak Igor ma nową, ulubioną zabawkę i nie wygląda na to żeby miała mu się w najbliższym czasie znudzić... dlatego widmo zaklejenia głośnika w niej krąży nade mną:)
Królowa Śniegu przez Vladyslawa Yerko zilustrowana
Są książki, które wszyscy znamy, wspominamy z dzieciństwa, czytamy potem naszym dzieciom... Baśnie, które łączą pokolenia... Nigdy nie byłam fanką Hansa Christiana Andersena... wolałam braci Grimm, ale "Królową Śniegu już z Vi przerobiłam... Moje dzieciństwo to zimowa opowieść Andersena z ilustracjami Jerzego Srokowskiego, to radziecka baśń filmowa o Kaju i Gerdzie, oglądana niedzielnym popołudniem z tatą... pamiętam nawet, że zajadaliśmy blok czekoladowy i gdy zamknę oczy mam przed oczyma kadry z filmu, zdjęcia Sergieja Iwanowa... Vi "Królową Śniegu" słuchała do snu, czytałam jej zimowymi wieczorami, teraz za sprawą ilustracji ukraińskiego artysty, Vladyslawa Yerko, baśń tę pokochała, wertuje, ogląda... podziwia rysunki... “Posłuchajcie! Zaczynamy. Kiedy bajka się skończy, będziemy wiedzieli więcej, niż wiemy teraz…” – tak zaczyna się bodaj najpiękniejsza na świecie zimowa opowieść dla dzieci, która porusza również serca dorosłych. Wzruszająca opowieść o przyjaźni, wędrówce... poświęceniu... Kaj ulega diabelskiemu czarowi, odłamek czarciego lustra zaszczepia w nim pierwiastek zła... Gerda, mała dziewczynka, o wielkim sercu i determinacji przemierza cały świat, by go odszukać... Któż nie zna fabuły zimowej baśni Andersena? Naprawdę nie myślałam, że baśń stworzoną prawie 2 wieki temu, wielokrotnie zinterpretowana, znana i czytana od wielu pokoleń na całym świecie... może mnie jeszcze czymś zaskoczyć... A jednak książka wydana przez wydawnitwo m mnie urzekła... ilustracje są piękne, magiczne, bajeczne... to obrazki z dzieciństwa, sięgają w najgłębsze zakamarki dziecięcej ( i nie tylko dziecięcej) wyobraźni... zapadają w pamięci, zaklinają piękne sny... wydań " Królowej Śniegu" jest wiele, ja polecam to... bo to klasyka baśni, a ilustracje Vladyslawa Yerko, to cudeńka, które potęgują odbiór i wywołują lawinę emocji u czytelnika... bo ta ksiązka to pomost między naszym dzieciństwem, a współczesnością naszych dzieci...
wtorek, 24 września 2013
Pyłek pszczeli... czyli leki z pasieki
Kiedy znajomy pszczelarz zapytał, czy może postawić u nas ule, musiałam chwilę się zastanowić... pszczoły, dzieci, ja jakby nie było na jad pszczeli uczulona... zwyciężyła perspektywa miodu z przydomowej pasieki... Naturalnego, zdrowego, aromatycznego, pysznego... Miodu mamy pod dostatkiem, ale ostatnio, gdy nastąpiła inauguracja sezonu chorobowego, pan pszczelarz przyniósł worek pyłku i przykazał codziennie spożywać. Cóż ja nie jestem skrupulatna w przyjmowaniu medykamentów, za to Vi raczy się pyłkiem pszczelim codziennie...
Ten produkt zielarski, znany jest od lat ze swoich wyjątkowych właściwości. Skuteczność działania pyłku pszczelego potwierdza zarówno długoletnia tradycja stosowania oraz profesjonalne badania naukowe. Pyłek kwiatowy jest niezwykle cennym źródłem składników odżywczych. Jego niezwykłe właściwości terapeutyczne wynikają z bogatego składu, w którym identyfikuje się ponad 250 różnych związków chemicznych, wśród których najcenniejsze dla organizmu człowieka to węglowodany, cenne kwasy tłuszczowe, aminokwasy, składniki mineralne, m. in. tak istotne dla zdrowia, jak żelazo, magnez i potas, witaminy, rutyna, antybiotyki-inhybiny, enzymy, kwasy organiczne. Badania laboratoryjne do tej pory dowiodły, że pyłek dysponuje szerokim spektrum 50 bioaktywnych składników, które wykazują korzystne działanie przy pewnych dolegliwościach ludzkiego organizmu oraz jego nieprawidłowym działaniu.
- Węglowodany - to przede wszystkim fruktoza, glukoza, maltoza, oraz w mniejszej ilości: arabinoza, ryboza, izomaltoza i wiele innych.
- Tłuszcze. W pyłku wyodrębniono 12 kwasów tłuszczowych, między innymi: kwas palmitynowy, linolowy, linoleowy, arachidonowy.
- Białka W pyłku wykryto 32 aminokwasów. Są to: fenyloalanina, izoleucyna, leucyna, lizyna, metionina, treonina, walina, alanina, prolina, seryna, histydyna, glicyna i inne. Zawartość aminokwasów w pyłku dochodzi do 12%.
- Składniki mineralne. Pyłek jest bogaty w wiele składników mineralnych: makroelementów i mikroelementów. Wyodrębniono: potas, fosfor, wapń, magnez, sód, krzem, mangan, żelazo, miedź, cynk, jod, selen i inne.
- Witaminy. W pyłku pszczelim zidentyfikowano następujące witaminy: A, B1, B2, B3, E, C, B6, PP, P, D, H, B12, kwas foliowy, inozytol, biotynę, kwas pantotenowy, kwercytynę.
- Inne składniki. Enzymy: amylaza, inwertaza, fosfatazy, peroksydazy i inne, których stwierdzono 42.
- Kwasy organiczne: jabłkowy, mlekowy, cytrynowy, winowy, szczawiowy, bursztynowy, i wiele innych.
poniedziałek, 23 września 2013
100 dni dookoła marzeń
100 dni... tyle podobno zostało do końca roku... kurcze jak ten czas leci... ucieka, przecieka przez palce... Tylko, a może aż 100...? Nie robię postanowień noworocznych... z prostego powodu nigdy ich nie dotrzymywałam... chyba zbyt długi termin na realizację sprawiał, że odkładałam noworoczne postanowienia w nieskończoność... Odkąd zamieszkałam na wsi mój kalendarz świeci pustkami... niby nic się nie dzieje, a dzieje się tak dużo... Wszystko jest rzeczą względną... dziś szczęście się do mnie uśmiechnęło, spełniło się moje realne marzenie... więc tak pomyślałam, że mijający rok podsumuję... stop, wróć... realne plany na najbliższe 100dni sprecyzuję, coby ten rok pięknie skończyć:) No i mam termin realizacji 100dni:) Nie mam wielkich oczekiwań, ale plany są realne więc realnie można je wykonać...
Punkt pierwszy przeczytam w końcu od deski do deski "Mistykę Kobiecości" leży na wyciągnięcie ręki i nie zawaham się po nią sięgnąć. Wezmę Vi do Muzeum Narodowego w Krakowie będziemy chodzić, oglądać, podglądać, obcować ze sztuką... Wyjdę z mężem na prawdziwą randkę, bez dzieci, tylko we dwoje, a najlepiej taką bed&breakfast... ktoś chętny popilnować Vi i Igora? Za nadgodziny nie dopłacę, będą gratis:) Ponieważ codziennie ja gotuję, ktoś ugotuje dla mnie, najlepszą najsmaczniejszą chińszczyznę na świecie i będą się nią delektować i jeść pałeczkami. I nawet za nią zapłacę, chociaż mi nikt nie płaci... Zafunduję sobie "spapodobne" uciechy dla ciała i zmysłów z naciskiem na autosugestię pt " jestem piękna młoda i sexowna". Na prawdziwy bal sylwestrowy mój mąż to się raczej nie da namówić, ale olśniewającą sukienkę kupić mogę i dumnie w niej paradować również... nawet gdyby miała iść z nią wyrzucić kompost, kupię ją i koniec kropka. Nawet wieszak zaraz przygotuję. Znajdę motywację, punkt zaczepienia i będę rozwijać bloga i moje 10 000 UU i ćwierć miliona odsłon mi nie wystarcza, podbiję blogosferę... cóż nikt mi nie zabroni:) A przede wszystkim spojrzę na mijający rok z dystansem... to jest moje życie... nie przeżyję cudzego... marzenia same się nie spełnią... na pewne rzeczy nie mam wpływu... z innymi muszę się pogodzić... Ale chcę odczuwać przemijanie z satysfakcją i świadomością, że stawiam sobie realne cele i do nich dążę... bo stagnacji i jałowości nie zdzierżę... Bo choć tak przyziemny powód jak domowa czarna dziura budżetowa podcina skrzydła nie porzucę marzeń odłogiem i nie pogrzebię ideałów w popiele.
CIAŁO CZŁOWIEKA - warsztat anatomiczny dla przedszkolaka
Dziś pierwszy z cyklu warsztatów- biologiczny. W głowie miałam przygotowany plan, ale moje córka fanka zombie i kościotrupów, szybko go zweryfikowała. Dlatego dziś na warsztacie nie leśny ekosystem, a anatomia człowieka dla najmłodszych. Dziecko na warsztat odcinek pierwszy.
Moja córka ma 4 lata i jest zafascynowana ludzkim ciałem. Swego czasu oglądałyśmy razem odcinki kultowego serialu animowanego " Było sobie życie". Dziś pomysł na usystematyzowanie wiedzy o ciele człowieka przez zabawę, lekturę i z wykorzystaniem sztuk plastycznych. Warsztat ma na celu :
- usystematyzowanie wiedzy na temat budowy ludzkiego ciała
- dostarczenie wiedzy na temat podstawowych części ciała człowieka, nazewnictwo, budowa, funkcje- dziecko po warsztatach potrafi nazwać części ciała, przyporządkować im funkcję, dorysować brakujące części ciała na obrazku
- wykształcenie umiejętności dotyczących rozróżniania poszczególnych części ciała człowieka
- poznanie przez dzieci słów związanych z ludzkim ciałem
Anatomia jest nauką o budowie
wewnętrznej i kształtach zewnętrznych ustroju człowieka. Ciało
człowieka składa się z około 50 000 mld komórek. To 10 000 razy
więcej niż liczba ludzi na Ziemi. Komórki te zbudowane są z 6 000
000 000 000 000 mld cząsteczek - białek, tłuszczów, cukrów i
aminokwasów. To 60 razy tyle co gwiazd w widocznej części
wszechświata. Abstrakcja... Ludzkie ciało to niezwykła machina...
Nasz organizm jest bardzo skomplikowany... w dzisiejszym warsztacie
podejmujemy próbę eksploracji ludzkiego ciała, poszukamy
odpowiedzi na nurtujące nas pytania o jego budowę, mechanizm
działania narządów, a wszystko w prosty i przystępny sposób,
selekcjonując informacje adekwatnie do wieku- czyli co o ludzkim
ciele powinny wiedzieć dzieci w wieku przedszkolnym
Mabibi
MaBibi to Polska marka odzieżowa... i nie byle jaka, bo to piękny maminy projekt. Powstał inspirowany potrzebami dziecka... cóż szyje mama, więc temat zna od podszewki:) Przygodę z szyciem pani Magda rozpoczęła, gdy jej córka potrzebowała czapki... ale nie jakiejś tam czapki, tylko takiej, jak mama sobie wymarzyła... uszyta ręcznie wzbudziła zachwyt i zaowocowała pierwszymi zmówieniami. Historia powtórzyła się ze spodniami dresowymi... i nie było innego wyjścia jak zacząć szyć. Szyć po nocach, bo praca z małym dzieckiem do łatwych nie należy... Ubranka Mabibi mają być ładne, ale przede wszystkim praktyczne i wygodne. Kolorowe w przystępnych cenach. Przyjazne dzieciom i maminym portfelom:)
piątek, 20 września 2013
All you need is tea and warm socks...
"Jesień trwa
Rdzawych liści czas...
Kaloszy, peleryn i mgły.
Jesień trwa
Szpetnej aury czas...
Pod płaszcze się pcha
Wyziębia nam serca - wiatr"
Lubię jesień... kochałam ją zanim zostałam mamą... a może kochałam ją zanim tak naprawdę dorosłam? Jesień to wspomnienie studenckich czasów... Dekadenckich stylizacji z kawą i książką na ławce w parku... długich spacerów w deszczu pod kolorowym parasolem, grzanej wiśniówki w Camelocie... Jesień, to Kraków zasypany liśćmi lecącymi z drzew... Jesień to zmysłowa kochanka, która nagie ciało otula trenczem i zaciąga do łóżka... i nie wypuszcza bez maratonu z sexem nie koniecznie w wielkim mieście... Jesień to aromatyczna zupa dyniowa, herbata pachnąca piernikiem... to te choroby i choróbska, które sprzyjają błogiemu wylegiwaniu się w łóżku w wełnianych skarpetach, pod ciepłym kocem z serialami w tle... Długie noce...i piękne sny z kasztanami pod poduszką... Jesień jest kobietą... kapryśna jest, humorzasta jest...i na pewno ruda jak Bree z "Gotowych na wszytko". I lubię ją, choć dla mnie się zmieniła... uśmiecham się do niej mijając kałuże, robiąc przetwory... zamykam oczy i chłonę podczas spaceru po lesie... cieszę oko kolorami... ale teraz jesień inna jest... zamieni mi syna w faceta rajtuzach, zamienia dom w centrum domowej aktywności, pachnie amolem i bezsenną nocą... czuwaniem przy chorym dziecku... Jesienny flirt ustąpił miejsca zbieraniu darów jesieni... z kasztanów będą ludziki... a sny są jałowe ze zmęczenia... Chorowanie to luksus, na który nie mogę sobie pozwolić, łykam niebieskie tabletki, żeby być na chodzie... Mieszkam na wsi, na odludziu... w szyby dzwoni melancholia... droga spłynęła deszczem... zwiewne sukienki ustąpiły miejsca grubym swetrom... jesienna moda to szare gumiaki i korale z jarzębiny... prezent od córki. Jesień w mieście łaskawsza jest, dekadencka jest... ta moja taka prosta... prowincjonalna... Romantyzm kominka pryska jak bańka mydlana, gdy nie masz centralnego ogrzewania... W kubku parzy się melisa, bo dzieci zamknięte w 4 ścianach irytują bardzo... a nudzą się jeszcze bardziej tęskniąc do lata... Jesień jest singielką, lubimy się, ale ja matka zmieniłam postrzeganie świata... ona jest mną zanim wydoroślałam... miłym wspomnieniem beztroski wirującej jak kolorowe liście na wietrze...
life lately... piątkowa fotomigawka
Jesień wdarła się w nasze życie z kalosza... Wybiła z rytmu, zamknęła w czterech ścianach... Lubię jesień, ale nie można tak nagle, tak bez ostrzeżenia... oddzielić kogoś ścianą deszczu... Lekko nie jest, musimy się przestawić... na razie faza irytacji... Igor nie może znaleźć sobie miejsca, z umorusanego biegającego boso po trawie rozbójnika został facetem w rajtuzach, drzwi do domu nie stoją otworem, a w domu pole psocenia ma wielce ograniczone... a, i umówmy się jego charakterek zrobił się bardzo irytujący, tudzież wkurzający... W domu psoty się kumuluję... Wyścigi na kołowym jeździku między kuchnią, a salonem doprowadzją mnie do szewskiej pasji... wspinaczka do meblach ciśnienie podnosi... Mi się nic nie chce... a Vi bardzo się chce... żebym z nią z klocków pobudowała, książkę poczytała, w grę zagrała, porozwiązywała zadania... Mi się nie chce, a jej się nudzi... Kisimy się w domu czekamy na słoneczne dni, by na jesienny spacer wyjść, by w kolorowych liściach kroczyć i potem kolorowe sny pod ciepłą kołdrą śnić... Paradoksalnie jesień w mieście jest trochę łaskawsza... Można kawę wypić na ławce w parku i pod kolorowym parasolem zalotnie zaśpiewać deszczową piosenkę... Ba w mieście jesień to nawet modna jest, na wsi wyciąga z szafy najgorsze ubrania... w naszej głuszy zaraz drogę rozmyje, w piecu pomału trzeba zacząć palić... Kolorowe kalosze, miejskie wspomnienie zjadły myszy i teraz szary gumiak króluje... Lubię jesień... ale kochałam ją, gdy byłam singlem... Teraz nie powyleguję się w łóżku z kubkiem gorącej herbaty i dobrą książką... bo herbatę zaraz Igor wyleje, a książkę zaraz Vi na literaturę dziecięcą podmieni... Cóż dzieci zmieniają optykę... nawet pory roku inaczej się odczuwa... jedno jest constans... wyciągam grube, wełniane skarpety... moja miłość do nich nigdy się nie zmieni:)
czwartek, 19 września 2013
środa, 18 września 2013
MY FIRST ACTIVITY- kalambury dla dzieci
Jesienna aura za oknem sprzyja domowym aktywnościom, dzieci do niedawna spędzające całe dnie przed domem, w piaskownicy szukają sobie mjesca i zajęcia w czterech ścianach... O ile Igor ma swój 4kołowy jeździk i urządza wyścigi między kuchnią, a salonem, Vi jest bardziej wymagająca, książki i gry planszowe poszły w ruch... W tym sezonie jesienno-zimowy stawiamy na kalambury:) My First Activity, słynne, wielokrotnie nagradzane kalambury firmy Piatnik w najnowszym wydaniu dla dzieci, to zabawna i emocjonująca gra edukacyjna dla 3-16 graczy od 4 lat. Gracze mogą ćwiczyć kreatywność, pewność siebie i poszerzać słownictwo, a ich ręce i nogi są w ciągłym ruchu. Producent zadbał o to, by można było grać nią na wiele sposobów. Zadania są na tyle urozmaicone, by można było dostosowywać ich trudność do wieku graczy.
SŁOWA DAJĄ MOC !
Gdy jakiś czas temu dostałam od Fundacji Dzieci Niczyje zaproszenie na warsztaty, pomyślałam "Warszawa da się lubić"... i jakże szkoda, że mnie tam nie będzie...
Uda Ci się! Wierzę w Ciebie! Kocham Cię! - te proste słowa mogą
sprawić, że dziecko, gdy dorośnie, stanie się odważnym, pogodnym
dorosłym. Ważne też, by za słowami szły czyny, by zachowania rodziców
nie były sprzeczne ze słowami, które kierują do dziecka.
Nowa kampania Fundacji Dzieci Niczyje i Agencji Reklamowej Publicis "Słowa dają moc" ma uświadomić rodzicom, jak ważne w wychowywaniu są dobre, pozytywne komunikaty, które przypominają dzieciom o tym, że są kochane, akceptowane, że mają wsparcie w najbliższych. Jej celem jest wskazanie rodzicom jak – za pomocą dobrych słów – mogą wesprzeć dziecko, dać mu moc przezwyciężania trudności i wiarę we własne możliwości. Często zapominamy, że słowo to bardzo mocne narzędzie w rękach człowieka. Słowa potrafią ranić...zapadają głęboko w pamięci... W kampanii „Słowa dają moc” dzieci są przedstawione jako superbohaterowie z komiksów. Nie deprecjonujmy naszych dzieci, dostrzegajmy nawet najmniejsze sukcesy, nauczmy się pozytywnie reagować na trudne, czy negatywne relacje z dziećmi
Najnowsze badania FDN pokazują, że większość Polaków podziela przekonanie, że rodzice powinni chwalić dzieci. Ciągle najmłodsi częściej słyszą pochwały od mamy, niż od taty. Więcej dobrych słów wypowiadają młode matki i ojcowie, którzy - w porównaniu ze starszymi pokoleniami – częściej słyszeli w dzieciństwie, że są kochani i ważni dla rodziców. Chwalenie ma psuć dzieci...Nic bardziej mylnego... chwalmy nasze dzieci! Inwestujmy w ich rozwój dobre słowa...
Dziecko, które często słyszy pozytywne komunikaty, wyrośnie na silnego człowieka z wysokim poczuciem własnej wartości. Te dobre słowa zostaną w nim na całe życie i będą mieć wpływ na to, jak będzie funkcjonować w pracy, związkach i życiu rodzinnym
Więcej o kampanii przeczytacie tu.